Rocznica katastrofy w Mirosławcu. Klich: jesteśmy z wami

Rocznica katastrofy w Mirosławcu. Klich: jesteśmy z wami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bogdan Klich (fot. MON)
Jesteśmy z wami dzisiaj i zapewniam, że będziemy - powiedział minister obrony Bogdan Klich na uroczystościach 3. rocznicy katastrofy samolotu CASA w Mirosławcu. - W obliczu tych wydarzeń możemy zrobić tylko jedno - pochylić nasze czoła przed ich śmiercią i być solidarni. Być solidarni z rodzinami tych, którzy odeszli. Pomagać im się odnaleźć, poukładać życie na nowo - mówił Klich.
- W ciągu trzech minionych lat staraliśmy się państwu pomóc najlepiej jak umiemy. I tak jak przyrzekłem dwa dni po tej tragedii, czynimy to i czynić będziemy. Jesteśmy z wami dzisiaj i zapewniam, że będziemy - zwrócił się do rodzin tragicznie zmarłych.

- Lotnictwo wojskowe musi przestrzegać zasad bezpieczeństwa i procedur, to także zobowiązanie wobec tragicznie zmarłych w katastrofach w Mirosławcu i Smoleńsku - podkreślił dowódca Sił Powietrznych gen. broni Lech Majewski. - Mając w pamięci tamto tragiczne wydarzenie, musimy w Siłach Powietrznych uczynić wszystko, aby nigdy w przyszłości podobne tragedie nie miały miejsca - dodał.

Gen. Majewski przypomniał, że po katastrofie opracowano nowe zalecenia, "jednak same, najlepsze nawet, zapisy i dokumenty nie wystarczą". - Równie ważna, a może najważniejsza jest świadomość, że na każdym z nas spoczywa ogromna odpowiedzialność za bezpieczne wykonywanie zadań, za zdrowie i życie lotników - powiedział. Dodał, że przestrzeganie zasad bezpieczeństwa będzie dowodem na to, że "rozumiemy zobowiązanie wobec niezapomnianych, utraconych sprzed trzech lat, ale i tych spod Smoleńska". Majewski podkreślił, że przestrzeganie przepisów i procedur "musi stać się stałą normą i świętą zasadą w lotnictwie wojskowym". - Tylko wtedy możemy liczyć na sukces i zatarcie obecnej opinii na temat lotnictwa wojskowego - zaznaczył.

Samolot CASA C295 rozbił się 23 stycznia 2008 podchodząc do lądowania w trudnych warunkach w Mirosławcu. W katastrofie zginęło 20 osób.

PAP, arb