Los przystawki

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Pięć lat temu powstał najbardziej egzotyczny tercet polskiej polityki - PiS, LPR i Samoobrona. Samoobronę i LPR zaczęto wówczas nazywać politycznymi przystawkami PiS.
Gdy w 2007 r. Jarosław Kaczyński przegrał wybory, przystawki zniknęły z polityki. Wicepremierzy,
ministrowie i posłowie obu partii musieli znaleźć inne zajęcie.

Najłatwiej poszło Romanowi Giertychowi. Wrócił do zawodu adwokata. Jego kancelaria mieści się w centrum Warszawy, zatrudnia dziś dziewięciu prawników. Giertych specjalizuje się w sprawach karnych biznesmenów. A po godzinach gra ze znajomymi w swojej kancelarii w strategiczne podboje świata. – Polityka to narkotyk, uzależniony wcześniej czy później wraca do nałogu. Teraz, można powiedzieć, jestem na odwyku – żartuje Giertych.

Andrzej Lepper, który pomaga synowi w prowadzeniu gospodarstwa też obcuje z kodeksem karnym, ale inaczej. Pilnie studiuje kodeks karny przed decydującą rozprawą w sprawie seksafery.

– Nie rozmawiałem z Kaczyńskim od dnia wybuchu afery gruntowej. To nie jest partner ani do rozmowy, ani do robienia wspólnej polityki – mówi Lepper.

– Dwa lata w polityce z Jarosławem odchorowałem. Kaczyński szukał tylko okazji, by upokorzyć LPR, nazywał nas przystawkami. To przypominało grę w golfa na polu minowym – dodaje Giertych.

Dlaczego obaj byli wicepremierzy tęsknią do Sejmu? Co robią inni politycy Samoobrony i LPR - Renata Beger, Anna Kalata czy Janusz Maksymiuk? O tym w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 24 stycznia.