Wojna ekonomistów

Wojna ekonomistów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Leszek Balcerowicz i Jan Krzysztof Bielecki (fot. FORUM)
Jaka jest różnica między Leszkiem Balcerowiczem i bliskimi mu ekonomistami a ekonomistami z Rady Gospodarczej Premiera RP? Ci pierwsi myślą głównie o gospodarce, ci drudzy także o polityce. Tyle że to różnica ogromna.
Wojna ekonomistów jest momentami brutalna, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że niemal wszyscy wywodzą się z podobnego kręgu. A wiadomo, że żadna kłótnia nie jest tak wyniszczająca jak rodzinna.  Były wiceprezes NBP prof. Krzysztof Rybiński: – PO to było moje środowisko pod względem wspólnoty poglądów. Kluczowe osoby z tego rządu lepiej czy gorzej znam od lat i dlatego jestem tak zdumiony ich postawą.

Ekonomiści nie dzielą się na „zwolenników" rządu i jego „przeciwników". Podział sprowadza się do tego, że jedni krytykują rząd za zaniechania, a inni uważają, że zaniechania są ceną za utrzymanie władzy.
 Tyle że w obecnej sytuacji nie jest to różnica nieznacząca, lecz fundamentalna.

Ekonomiści od lewej do prawej – od prof. Jerzego Osiatyńskiego do prof. Leszka Balcerowicza i od Ryszarda Bugaja do dość egzotycznych postaci z Centrum im. Adama Smitha – zgodnie mówią, że niezbędne jest zaciskanie pasa. To, co ich różni, to pomysł na to, jak radzić sobie z niemożnością dalszego życia na kredyt – czy podwyższać podatki, jak twierdzi np. Ryszard Bugaj, czy ciąć wydatki socjalne i prywatyzować, co proponuje Leszek Balcerowicz. Problem w tym, że rząd zapewnia społeczeństwo, iż zmniejszenie składki do OFE rozwiązuje problem. A nie rozwiązuje.

O istocie konfliktu między ekonomistami a rządem przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".