PiS: gospodarka? Bez populizmu i fajerwerków

PiS: gospodarka? Bez populizmu i fajerwerków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Beata Szydło (fot. A. Chelstowski / Forum)
- Nie jesteśmy populistami, nie robimy programu fajerwerków. To pobudzona przez PiS gospodarka pozwoliła na to, że w czasach kryzysu w miarę bezpiecznie trwamy - zapewnia w rozmowie z Wprost24 Beata Szydło. Wiceprezes PiS przekonuje, że partia Jarosława Kaczyńskiego ma pomysł na gospodarkę. Jaki? Podatek bankowy, dobrowolność wyboru między ZUS a OFE oraz budżet zadaniowy i inwestycje w przemysł.
Karolina Zajezierska, Wprost24: Załóżmy, że jutro PiS dochodzi do władzy. Jakie są pierwsze trzy decyzje gospodarcze, które podejmuje?

Naprawiamy system emerytalny. Wprowadzamy ułatwienia dla polskiej przedsiębiorczości. Porządkujemy stan infrastruktury i stawiamy na inwestycje.

Naprawiacie emerytury? Jak?

5 stycznia złożyliśmy projekt ustawy emerytalnej. Proponujemy dobrowolność wyboru między ZUS a OFE. Cykliczną, co dwa lata. Ktoś może ocenić swoją sytuację materialną jako niezbyt bezpieczną i wybrać ZUS. Po dwóch latach jego sytuacja ulega poprawie, na podstawie obserwacji rynków dochodzi do wniosku, że jest dobra koniunktura, i wybiera OFE. Chcemy też dać obywatelom możliwość zadeklarowania wysokości odprowadzanej do OFE składki.

Jeśli co dwa lata będzie można zmienić system, jak rząd będzie mógł przewidzieć, ile zebrać na emerytury?

To się da przewidzieć. Teraz też rząd dokonuje pewnych szacunków, obliczonych na podstawie danych statystycznych, w zależności od liczby ludzi na rynku pracy, liczby osób przechodzących na emeryturę itd.

Ale wam będą potrzebne wyliczenia dotyczące subiektywnych decyzji dotyczących tego, czy w danym momencie ktoś chce ryzykować czy nie.

Zakładamy, że taką decyzję te osoby będą przed końcem roku składały. Dzięki temu w roku budżetowym będzie można zaplanować odpowiednią kwotę na emerytury.

Czy PiS w kwestii emerytur różni się czymś jeszcze od PO i PSL?

W odróżnieniu od rządu nie traktujemy zmian w systemie emerytalnym jako koła ratunkowego dla finansów publicznych. Zdajemy sobie sprawę. że sytuacja finansów jest w tej chwili taka, że... no, mamy kłopot wszyscy. Ale ratowanie finansów nie może odbywać się kosztem przyszłych emerytów.

ZUS przekazuje OFE 23 mld ze składek Polaków. PiS obniżył składkę rentową, co kosztuje budżet 15 mld zł rocznie. Może czas cofnąć tę decyzję?

Niektórzy mówią, że to obciążyło budżet. Inni, że dzięki temu stosunkowo nieźle przeszliśmy przez kryzys, bo zwiększyła się konsumpcja.

Wracając do waszego pomysłu na emerytury: jak wprowadzenie dobrowolności reformuje system? Jeśli Polacy wybiorą ZUS, wyjdzie na to, co teraz proponuje rząd, czyli pieniądze z OFE przejdą do ZUS. Jeśli zostaną w OFE, będziemy mieć kontynuację systemu, który dzisiaj jest krytykowany.

Ale to będzie w pełni dobrowolny wybór. Będzie tak, jak było na początku, gdy wprowadzano OFE. Wtedy pewnej grupie wiekowej dano jednorazową możliwość wyboru. W naszym projekcie to będzie w pełni indywidualna decyzja. Po każdych dwóch latach będzie pani mogła tę decyzję zmieniać, w zależności od tego co uzna pani za rozwiązanie bezpieczniejsze.

Tę zasadę rozumiem. Chciałabym jednak wiedzieć jak możliwość wyboru wpłynie na samą poprawę systemu? System zostanie taki sam.

Taki sam o tyle, że będzie zarówno kapitałowy i repartycyjny. Uznajemy, że tak to powinno być. Z dowolnością wyboru. Natomiast nie wiem, czy należy mówić o reformie, czy o poprawie obecnego systemu.

PiS nie krytykuje zasadności systemu kapitałowo-repartycyjnego?

Uznajemy, że są osoby. które chcą mieć wszystkie składki w OFE. To prawo ich wyboru.

A projekt PiS jest lepszy od rządowego, bo...?

Chodzi o to, żeby zaczęła się prawdziwa gra na rynku między funduszami. Żeby fundusze, które będą najbardziej korzystne dla przyszłych emerytów, z najlepszymi wynikami...

...żeby zaczęły walczyć o klienta?

Tak. Zakładamy, że nie będzie jak do tej pory losowania funduszy dla niezdecydowanych. Wszyscy będą musieli podjąć świadomą decyzje, do jakiego funduszu chcą pójść. Jeżeli ten rynek zacznie faktycznie funkcjonować... Przecież w tej chwili fundusze różnią się głównie reklamami telewizyjnymi. Nie tak miało być.

Ile osób chciałoby zostać w ZUS, ile w OFE?

Na zlecenie PiS Instytut Homo Homini prowadził badania dotyczące dobrowolności wyboru. 75 proc. badanych odpowiedziało, że chciałoby mieć taki wybór. Gdy spytaliśmy, czy wybraliby ZUS czy OFE, uzyskaliśmy rozkład odpowiedzi właściwie pół na pół. Sami byliśmy tym zaskoczeni. W różnych grupach wiekowych i zawodowych nie ma dużych różnic.

Co zmienić, by jak najmniej osób straciło na swoim wyborze?

Trzeba poprawić funkcjonowanie OFE w zakresie obsługi klienta, zabezpieczenia przyszłych emerytur. Fundusze muszą konkurować między sobą, zabiegać i troszczyć się o klienta.  Można dyskutować o wysokości prowizji, jaką OFE pobierają. Natomiast trzeba przyjąć, że jest dość wyraźna grupa osób, które mają dobre wynagrodzenie, które mają przed sobą dłuższą perspektywę odkładania na emeryturę i które chcą być w OFE. Trzeba im tę możliwość pozostawić.

Idźmy dalej. Prywatyzacja? Kontynuujecie czy wstrzymujecie?

Prezentujemy inne podejście do prywatyzacji. Najlepszym przykładem jest Lotos, dobra polska firma, która została dokapitalizowana, a ma być sprzedawana. Uznajemy, że w strategicznych spółkach Skarbu Państwa państwo powinno zachować większościowe udziały. Te spółki również generują dochody dla budżetu.

Co z finansami publicznymi?

Trzeba zracjonalizować wydatki, wprowadzić dobry budżet zadaniowy. W państwach OECD wprowadzenie budżetów zadaniowych dało ok. 7-10 procent oszczędności.

I już?

To jedno z narzędzi. Innym jest informatyzacja systemu służb skarbowych. Mówimy: nie podnośmy podatków, uszczelnijmy system istniejący, poprawmy ściągalność podatków, które i tak są już w Polsce bardzo wysokie. Ostatnie podwyżki VAT-u pokazały, że wyższe podatki dotykają nie tylko gospodarstw domowych, lecz odbijają się również na przedsiębiorczości.

Budżet zadaniowy, czyli 7 proc. oszczędności - to wystarczy, by uzdrowić sytuację finansów publicznych?

Budżet zadaniowy to uzdrowienie budżetu. Jeśli chodzi o finanse publiczne, to rozwiązaniem są sprawy związane z funkcjonowaniem spółek Skarbu Państwa, na pewno system emerytalny...

Ale mówiła pani, że system emerytalny nie ma ratować finansów publicznych.

Tak, ale obroty na giełdzie będą większe, OFE będą lepiej funkcjonowały. Budżet na tym skorzysta, bo będzie mniej obciążony.

Chcecie uprościć system podatkowy, chcecie wprowadzić podatek bankowy. To sprzeczność.

Podatek bankowy zaproponowaliśmy jako rozwiązanie, które miało zastąpić podwyżkę VAT-u.

Rząd już podniósł VAT.

Niemniej podatek bankowy mógłby pomóc budżetowi. Szacowaliśmy, że dałby ok. 5 mld złotych.

Zyski banków w zeszłym roku wyniosły ok. 11 mld zł. Chcecie zabrać prawie połowę?

Zaproponowaliśmy oprocentowanie aktywów. To zmniejsza szansę, że banki przerzucą podatek na swoich klientów.

No właśnie. Jaka jest różnica między wyższym VAT-em a podatkiem bankowym? I tak zapłaci finalny odbiorca usługi.

Zgodnie z literaturą przedmiotu, przeniesienie podatku bankowego na klienta powinno być niższe. Zakładamy też, że jest Urząd Ochrony Konsumenta, który będzie dbał, żeby nie było nieuprawnionych przeniesień kosztów podatku na klientów banku. Zakładamy też, że rynek zrobi swoje. Walczące o klientów banki nie będą tak skore do podnoszenia kosztów swoich usług.

Czyli gdybyście mogli o tym zdecydować, cofnęlibyście podwyżkę VAT i wprowadzili podatek bankowy?

Uważamy, że to rozwiązanie jest lepsze dla polskiej gospodarki i dla konsumenta.

Jednocześnie chcecie część wpływów z wyższego VAT-u oddać obywatelom w postaci dodatku drożyźnianego. Też w ramach uproszczeń systemu?

Dodatek zaproponowaliśmy dla grup społecznych najbardziej dotkniętych podwyżką VAT-u. Źródłem uzyskania przychodów budżetowych może być też nasz podatek bankowy.

SLD chce przywrócić trzeci próg podatkowy. Co PiS na to?

Jesteśmy za tym, by ludziom stwarzać możliwości prowadzenia działalności gospodarczej, inwestowania. Indywidualna konsumpcja lepiej wpłynie na budżet i finanse niż sięganie do kieszeni Polaków.

Nie obawia się pani recesji? Dziś wiele osób pracuje przy budowie stadionów na Euro. Kiedy te inwestycje się skończą może się okazać, że będziemy mieć o wiele więcej bezrobotnych. Jaki pomysł ma PiS na gospodarkę po 2012 r., gdy skończą się unijne inwestycje?

Będą inne. Proszę nie zapominać, że rynek pracy w Niemczech się otwiera. Prawdopodobnie wielu Polaków będzie chciało wyjechać. Inwestycje pobudzić mógłby też powrót do programu inwestycyjnego autorstwa Grażyny Gęsickiej.

Pani mówi o inwestycjach unijnych. Na konferencji PiS poświęconej gospodarce Jarosław Kaczyński mówił, że należy odwoływać się do patriotyzmu gospodarczego. Czyli wykorzystujemy środki unijne, ale zamykamy się na zagranicznych inwestorów i unikamy prywatyzacji. Jak to pogodzić?

Nie, nie, nie. Nie zamykamy się na inwestorów, powinniśmy stwarzać warunki, żeby ci inwestorzy się u nas pojawiali. Natomiast środki unijne trzeba dobrze wykorzystywać. Powinniśmy skoncentrować się na tzw. programach twardych, a nie miękkich.

Czyli inwestować w przemysł?

Tak.

Większość państw rozwiniętych przechodziła drogę od rolnictwa przez przemysł do usług.

Tak.

I wracamy do przemysłu?

Prosiliśmy, żeby rząd renegocjował pakiet klimatyczny. Po 2013 r. nasz przemysł stanie przed kolosalnym problemem. Powinniśmy próbować wynegocjować przesunięcie tych obostrzeń o trzy lata. Dzięki temu polska gospodarka mogłaby nabrać odpowiedniego tempa rozwoju, a polskie przedsiębiorstwa mogłyby konkurować na rynku.

Niedawno PiS mówił, że Polska powinna wstąpić do strefy euro za 20 lat. To nadal stanowisko waszej partii?

Nie powinniśmy się spieszyć. Przyjmijmy euro, kiedy będzie dobra koniunktura, gdy to będzie korzystne dla polskiej gospodarki, gdy kurs wymiany będzie dla nas dobry.

Biorąc pod uwagę sytuację ekonomiczną w strefie euro, czas nie jest dobry. Ale są głosy, że im dłużej czekamy, tym mniejsza będzie różnica między naszymi stopami procentowymi od obligacji a unijnymi. Czy czekając nie tracimy korzyści?

Słowacja się spieszyła i zrobiła błąd. Na finansowym rynku europejskim są zbyt duże zawirowania. Trzeba spokojnie przyglądać się i czekać, aż na przyjęciu euro nie stracimy. Trudno powiedzieć, kiedy sprzyjający moment nastąpi. Sądzę, że kryzys przez co najmniej dwa lata będzie się odbijał na rynkach.

Dwa lata to nie dwadzieścia.

Dwadzieścia lat to tylko głos w dyskusji. Nie można powiedzieć czy to będzie dwa, pięć czy dziesięć. Ale nie powinno też się to zdarzyć prędko.

Wiceprezes Centrum im. Adama Smitha dr Andrzej Sadowski mówił, że przy każdych wyborach obiecuje się przedsiębiorcom ułatwienia dla biznesu itp., a po wyborach... wszyscy wiemy. Jaką mamy gwarancje, że PiS zrealizuje obietnice? Że np. nie powiecie, że chcielibyście, ale musicie posprzątać po tym, co z gospodarką zrobiła PO?

Że po PO trzeba będzie posprzątać, to jest dla wszystkich już chyba widoczne. Natomiast gwarancją spełnienia obietnic jest to, że kiedy przez dwa lata PiS rządził, to była dobra sytuacja gospodarcza.

Na świecie też była dobra.

Oczywiście. Ale to pobudzona przez PiS gospodarka pozwoliła na to, że w czasach kryzysu w miarę bezpiecznie trwamy. Nie składamy pustych deklaracji. Nie robimy programu fajerwerków, żeby przypodobać się tej czy innej grupie. Jesteśmy racjonalni, staramy się być wyważeni i ostrożni w naszych prognozach i propozycjach. Gwarancją dotrzymania słowa jest też fakt, że prezes Kaczyński jest osobą konsekwentną, zdecydowanie realizującą program, który zgłasza. Nigdy nie byliśmy populistami i na pewno będziemy się trzymali tego, co mówiliśmy.