W mojej ocenie Lech Kaczyński to człowiek prawy, uczciwy, nie wyobrażam sobie, żeby mógł właśnie tak jakoś intencjonalnie, myślę o jakiejś rodzinnej korzyści, podjąć taką prezydencką decyzję - przekonuje prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz pytany o sprawę Adama S., wspólnika Marcina Dubienieckiego ułaskawionego przez Lecha Kaczyńskiego. Nałęcz zaznacza, że jest przekonany, iż po ujawnieniu wszystkich dokumentów związanych ze sprawą Adama S. "wyniknie uczciwość intencji Lecha Kaczyńskiego". Winni całej sprawy - zdaniem Nałęcza - mają być prezydenccy urzędnicy.
- Rzecz się w wzięła stąd, że Jarosław Kaczyński i jego sztab w kampanii prezydenckiej użył rodziny prezydenta Kaczyńskiego w kampanii, pokazano publicznie zięcia prezydenta i dziennikarze zaczęli się interesować tą osobą, która stała się nowym słońcem na scenie politycznej. Dzisiaj wydaje się, że to jest już raczej meteoryt niż słońce - podkreśla Nałęcz. Zapewnia, że Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego nie była informatorem w tej sprawie. - Jeden z pomorskich dziennikarzy zaczął prześwietlać interesy pana Dubienieckiego. Rozmawiałem z tą osobą kilka dni temu, on ma bardzo poważną pretensję do kancelarii Bronisława Komorowskiego, bo badając ten wniosek ułaskawieniowy, przez trzy miesiące nie mógł się doprosić od kancelarii Bronisława Komorowskiego elementarnych informacji - podkreśla prof. Nałęcz.
Polskie Radio, arb
Polskie Radio, arb