Walka o Libię czy o prestiż Obamy?

Walka o Libię czy o prestiż Obamy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dotychczasowe posunięcia Zachodu wobec Libii nie odpowiadają na jedno fundamentalne pytanie: czy działania militarne mają rzeczywiście uchronić Libijczyków przed ich przywódcą, czy może chodzi raczej o zmuszenie Kadafiego do wypełnienia ultimatum postawionego mu przez Baracka Obamę, który dwa tygodnie temu powiedział, że przywódca Libii musi odejść?
Pentagon twierdzi, że Kadafi nie jest ich głównym celem. Jednocześnie wojska zachodnie zaatakowały obiekty rządowe w Trypolisie. Pozostaje jednak pytanie czy zaangażowane siły koalicyjne wystarczą do osiągnięcia celu wyznaczonego przez zachód. Zadanie utrudnia niewątpliwie opóźnienie akcji - minęły już 22 dni od momentu, gdy Kadafi zaatakował powstańców. Zanim ONZ rozpoczęło operację militarną wojska pułkownika zdążyły zepchnąć rebeliantów z Trypolisu aż do Bengazi. Po rozpoczęciu operacji "Świt Odysei" siły Kadafiego zostały rozbite pod Bengazi, co dały chwilę oddechu powstańcom. Ale czy są oni jeszcze w stanie wygrać z pułkownikiem?

John McCain wyraził nadzieję, że dla rebeliantów nie jest jeszcze zbyt późno. - Gdybyśmy zareagowali dwa tygodnie wcześniej wprowadzenie strefy zakazu lotów pewnie by wystarczyło. Teraz jest to za mało i potrzebujemy bardziej zdecydowanych działań – powiedział McCain w CNN.

Obama twierdził najpierw, że Kadafi stracił do rządzenia Libią. Teraz prezydent USA zmienił więc retorykę i teraz twierdzi, że celem akcji jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom Libii i umożliwienie dostępu dla pomocy humanitarnej. Admirał Mike Mullen potwierdza, że celem akcji nie jest obalenie Kadafiego, a jedynie wyegzekwowanie rezolucji ONZ. Pozostaje jednak pytanie czy z Kadafim przy władzy ten cel jest możliwy do osiągnięcia.

Politolodzy podkreślają, że jeśli pułkownik pozostanie u władzy skompromituje to USA i ONZ - zwłaszcza, że Obama wezwał wcześniej pułkownika do ustąpienia. - Jeśli ten tego nie zrobi, będzie to więc porażka prezydenta Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej - ocenił Steven Clemons.

mk