Zapomniani żołnierze Francji

Zapomniani żołnierze Francji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Francuscy żołnierze nie boją się walczyć w Afganistanie, ale obawiają się życia we Francji po powrocie. Nikt o nich nie pamięta - pisze "Le Monde". Minister spraw zagranicznych Alain Juppé proponuje umożliwić wojskowym większą aktywność w życiu społecznym Francji. - Obywatelskie zaangażowanie jest niezbędne do zbudowania więzi między wojskiem a narodem - mówi Juppé.
Wojsko od pewnego czasu urządza tzw. dni otwarte i zaprasza Francuzów do swoich baz i sztabów. Nantes, miasto w Pays de la Loire, podpisało w 2010 roku umowę z fregatą Chevalier Paul. Umowa umożliwia francuskim cywilom spędzenie kilku dni wśród załogi okrętu. "Le Monde" podkreśla, że wojsko musi zrobić więcej, jeżeli chce ocieplić swój wizerunek. "Może by tak wysłać żołnierzy do szkoły?" - proponuje gazeta.

Sondaż przeprowadzony w 2009 roku dla służb wojskowych daje powody do zadowolenia – 84 proc. społeczeństwa dobrze ocenia działalność sektora obrony narodowej. Z drugiej strony nie widać żadnej solidarności z żołnierzami. Francuzi są znani w Europie z zamiłowania do manifestacji. Bronili już praw wszystkich grup społecznych poza wojskowymi. Podczas gdy Brytyjczycy czy Kanadyjczycy ustawiają się tysiącami wzdłuż ulic by witać poległych wracających z Afganistanu, Clementa Chamariera, 54. francuskiego żołnierza zabitego na misji afgańskiej, nie witał nikt.

Obojętność wobec wojskowych zaczęła ogarniać Francuzów po wojnie w Algierii i zwiększyła się od czasu zniesienia służby obowiązkowej w 1998 roku. Obecnie jedyny związek z wojskiem dzieci otrzymują w szkole podczas uczenia się Marsylianki. Program edukacji nie zakłada rzetelnego zapoznania uczniów z rolą żołnierzy w obronie wartości Republiki. Pierwszym i często ostatnim kontaktem z wojskiem jest Dzień Obrony Obywatelskiej, podczas którego 17-letni uczniowie liceum wybierają się do koszarów. Jednak jeden dzień i to dopiero w liceum, z pewnością nie wystarczy żeby zbudować więź między narodem a wojskiem - podkreśla "Le Monde".

Czy należy zatem wysłać żołnierzy, marynarzy i pilotów na lekcje do francuskich szkół? Czy takie spotkania mogą wyjaśnić młodym obywatelom całe spektrum obowiązków i idei służby? Dziennikarz Le Monde proponuje, żeby taki program objął  lekcje wychowania obywatelskiego, które prowadziliby wojskowi. Warto zastanowić się nad taką wymianą, która wzbudziłaby wiele dyskusji odnośnie relacji między wielkimi figurami Republiki: wykształceniem i służbą wojskową.

MK