"Staruch" blisko półtora roku temu po śmierci współwłaściciela klubu Jana Wejcherta krzyknął na trybunie w kierunku wspólnika zmarłego, Mariusza Waltera - "jeszcze jeden". Wówczas władze klubu nałożyły na Staruchowicza dwuletni zakaz stadionowy, obiecując jednocześnie, że człowiek ten nie wejdzie już na obiekt przy Łazienkowskiej. Przed obecnym sezonem doszło do zakończenia trwającego ponad trzy lata protestu kibiców Wojskowych. Porozumienie z klubem zakładało jednak utrzymanie w mocy zakazu stadionowego dla "Starucha". Według nieoficjalnych informacji miał to być warunek jedynie tymczasowy, bowiem w trakcie sezonu przywódcy kibiców miała zostać przywrócona możliwość wchodzenia na stadion. Sympatycy domagali się tego w trakcie wrześniowego meczu z Lechem Poznań, kiedy to przez pierwsze 15 minut nie dopingowali swojego zespołu. Osiągnęli swój cel, bowiem Staruchowicz powrócił na stadion i ponownie prowadził doping na trybunie zwanej "Żyletą".
Władze stołecznego klubu zajęły stanowisko w sprawie uderzenia przez kibica swojego piłkarza 4 kwietnia. "Zarząd Legii Warszawa po szczegółowym zbadaniu okoliczności zdarzenia, które miało miejsce po sobotnim meczu 20. kolejki Ekstraklasy Legia - Ruch Chorzów, postanowił przywrócić orzeczony wobec Piotra Staruchowicza klubowy zakaz stadionowy. Dwuletni zakaz został nałożony w październiku 2009 roku, a jego zawieszenie miało miejsce pod koniec 2010 roku. Decyzja jest prawomocna i obowiązuje od dnia podjęcia" - głosi oświadczenie klubu. Decyzja ta oznacza, że "Staruch" będzie mógł wrócić na stadion za rok. - Osoba, która dopuściła się tego karygodnego przewinienia dostała od klubu kredyt zaufania. Został on niestety nadużyty i nie mogliśmy podjąć innej decyzji, jak przywrócenie zakazu udziału w imprezach organizowanych na naszym stadionie. Żałujemy, że mimo dobrej woli z naszej strony oraz wstawiennictwa wielu osób, w tym polityków i stołecznych samorządowców, pan Staruchowicz po raz kolejny dopuścił się zachowania, które spotka się zawsze z naszą zdecydowaną reakcją - powiedział prezes Legii Paweł Kosmala.
PAP, arb