Komisja Millera dowiedzie winy kontrolerów

Komisja Millera dowiedzie winy kontrolerów

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Forum
Smoleńscy kontrolerzy są współwinni katastrofy tupolewa, bo nie zamknęli lotniska, mimo że wymagały tego procedury – tak będzie brzmieć jedna z tez raportu komisji Jerzego Millera. „Wprost” dotarł do materiałów wskazujących na odpowiedzialność kontrolerów. Polscy badacze mają jednak problem, bo Rosjanie wycięli z kluczowego dokumentu ważny fragment tekstu.
Chodzi między innymi o dwa protokoły rozmów, jakie członkowie komisji Millera przeprowadzili ze smoleńskimi kontrolerami kilka dni po katastrofie. W pierwszym protokole znajduje się zapis wywiadu z majorem Wiktorem Ryżanką, kontrolerem strefy lądowania. Rozmowa została przeprowadzona 18 kwietnia 2010 roku, uczestniczyli w niej zarówno rosyjscy, jak i polscy badacze (kmdr pil. Dariusz Majewski, Bogdan Frydrych, Mirosław Milanowski i akredytowany płk Edmund Klich).

Najistotniejszy fragment wywiadu dotyczy rosyjskich procedur wojskowych stosowanych w przypadku pogorszenia warunków pogodowych. „Decyzję o zamknięciu lotniska podejmuje dowódca jednostki po zameldowaniu mu przez kontrolera lotów i stację meteorologiczną" – zeznał Ryżenko. Oznacza to, że decyzję o zamknięciu Siewiernego powinien był podjąć płk Nikołaj Krasnokutski, były gospodarz lotniska Siewiernyj i zastępca dowódcy jednostki w Twerze. Spośród wszystkich osób, które 10 kwietnia znajdowały się na wieży, był najważniejszy.

„Wprost" dotarł też do zapisu wywiadu z Krasnokutskim. Przeprowadzono go 19 kwietnia. Oto jego fragment: „Jakie procedury należy przeprowadzić przy pogorszeniu pogody do poziomu niższego od minimum lotniska? Samolot jest kierowany na lotnisko zapasowe." Zeznania Ryżenki i Krasnokutskiego stoją w sprzeczności do zapisów czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa. Jasno wynika z nich, że Siewiernyj było otwarte aż do chwili katastrofy, nikt nie skierował też polskiej załogi na lotnisko zapasowe. Kontrolerzy pytali jedynie, czy piloci tupolewa lądowali kiedykolwiek na lotnisku wojskowym i czy – w razie czego – wystarczy im paliwa, by odlecieć na lotnisko zapasowe. „Wprost" dotarł również do fragmentów „Instrukcji użytkowania lotniska", którą komisja Millera otrzymała od Rosjan. Problem jednak w tym, że dokument jest niekompletny. Zamiast całości dostaliśmy od Rosjan jedynie kserokopie poszczególnych kart instrukcji.

Najbardziej kuriozalnie wygląda jednak kluczowy fragment tego dokumentu zatytułowany: „Warunki meteorologiczne lądowania na lotnisku nie odpowiadają poziomowi przygotowania dowódcy załogi". To rozdział zawierający procedury, które należy stosować przy pogorszeniu pogody. Kłopot komisji Millera polega na tym, że z dokumentu ktoś po prostu wyciął fragment tekstu. Zrobił to na tyle nieudolnie, że na końcu rozdziału dokument po prostu się urywa i zaczyna w pół zdania (polski tłumacz w tym miejscu pozostawił adnotację: „brak wiersza lub fragmentu tekstu"). Na kserokopii widać również, że pierwsza rozdział tak naprawdę składa się z dwóch nałożonych na siebie kartek. Z ustaleń „Wprost" wynika, że polscy badacze podejrzewają, że wycięty fragment tekstu mógł zawierać procedurę zamknięcia lotniska.

Mimo tych braków instrukcja i tak jest cennym dowodem dla komisji Jerzego Millera. „Przy pozostałości paliwa niezbędnego do odejścia na lotnisko zapasowe w przypadku, jeśli warunki meteorologiczne na lotnisku nie ulegną poprawie, dać komendę Statkowi Powietrznemu odejścia na lotnisko zapasowe" – czytamy w niej.

Kilka dni temu Donald Tusk w wywiadzie udzielonym BBC 2 przyznał, że „Rosjanie są częściowo winni katastrofie". - Próbują zatuszować niektóre okoliczności. Nie z powodu jakichś mrocznych tajemnic, ale ponieważ z reguły niechętnie przyznają się do własnych błędów i słabości – stwierdził.

Galeria:
Sprawa Millera