Monty Python po polsku

Monty Python po polsku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeden spośród wielu skeczy Latającego Cyrku Monty Pythona opowiada o procesie seryjnego mordercy. Przestępca w uprzejmej mowie korzy się przed sądem, bardzo przeprasza za kłopoty, które sprawił swoim nieprzyzwoitym zachowaniem i wychwala mądrość wymiaru sprawiedliwości. Wzruszony sąd wypuszcza uroczego mordercę z wyrokiem sześciu miesięcy w zawieszeniu. Nie brzmi to wam znajomo?
7 kwietnia prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie afery hazardowej. Małgorzata Kidawa-Błońska wpisała się w poetykę Monty Pythona twierdząc, że bardzo cieszy się z rozgrzeszenia Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego, których zachowanie „naruszyło wprawdzie pewne normy etyczne", ale żeby od razu za to karać... No bo – za co właściwie karać? Przecież załatwianie na rzecz kolegów zmian w ustawach można nazwać w najgorszym wypadku nieprzyzwoitym wybrykiem. Nawet rekomendowanie córki znajomego przez asystenta ministra do zarządu spółki Skarbu Państwa jest może odrobinę nie w porządku, ale bez przesady. To, że Magdalena Sobiesiak co innego pisała w e-mailach, a co innego zeznała przed komisją śledczą, to z kolei zwykła niefrasobliwość.

Ostatnimi czasy w Polsce sankcjonuje się podwójne standardy. Przewodniczący komisji śledczej Mirosław Sekuła  oznajmił, że tak naprawdę afer hazardowych było kilka. Jedna z nich to była afera PiS-u, gdy ustawę „zmieniano pod dyktando podmiotów działających w branży hazardowej". Dopiero potem była afera PO, która polegała wyłącznie na tym, że politycy tej partii prowadzili rozmowy „w sposób niezgodny z normami etycznymi”. Poseł Sekuła najwyraźniej dokonuje swoich ocen według sienkiewiczowskiej maksymy: „jak Kali komuś ukraść krowy – dobrze, jak Kalemu – źle”. Kiedy inni kombinują, to naruszają paragrafy - kiedy my kombinujemy, to co najwyżej nieznacznie przeginamy.

Politycy PO przekonują, że bohaterom afery nie postawiono zarzutów, ponieważ w całej sprawie istniały tylko wątpliwe poszlaki, a brakowało twardych dowodów. Dostępne prokuratorom i członkom komisji śledczej stenogramy rozmów rodzą wprawdzie pewne domysły, ale dokumenty przecież niczego jednoznacznie nie potwierdzają. Akurat w tej kwestii opinia publiczna musi zaufać politykom Platformy na słowo, ponieważ CBA wzbrania się przed ujawnieniem materiałów związanych ze śledztwem.

W skeczu Monty Pythona śmieszy nas absurd sytuacyjny: przestępca doprowadził do znacznego obniżenia wyroku za swoje czyny, tylko dzięki temu, że za nie przeprosił. W Polsce jest jeszcze bardziej groteskowo - bohaterowie afery hazardowej nie wypowiedzieli ani jednego słowa skruchy, a mimo to postanowiono nie wytaczać im nawet procesu sądowego. Życie pisze najśmieszniejsze scenariusze. Tylko dlaczego zawsze w Polsce?