Ostrzeliwujący się zamachowiec zabił kobietę i ranił kilkanaście osób w Kfar Saba w Izraelu. We wschodniej Jerozolimie inny Palestyńczyk usiłował wysadzić autobus.
Ostrzeliwującego się zamachowca zabił kierowca ciężarówki imieniem David. W rozmowie z izraelskim radiem wojskowym powiedział, że zatrzymał swój pojazd na widok strzelaniny, a następnie zabił zamachowca jednym strzałem w głowę. Potem postrzeliło jeszcze dwóch policjantów.
Ten tragiczny incydent miał miejsce w południe na centralnym skrzyżowaniu dróg w mieście Kfar Saba, położonym zaledwie trzy kilometry od granicy Zachodniego Brzegu Jordanu, Było ono już w przeszłości sceną ataków terrorystycznych.
Związane z arafatowską Al-Fatah Brygady Męczenników Al-Aksa przyznały się w niedzielę do dokonania zamachu w Kfar Saba, gdzie palestyński zamachowiec zabił 18-letnią Izraelkę i zranił kilkanaście osób, nim go zastrzelono.
W oświadczeniu ugrupowanie napisało, że zamach był zemstą za śmierć Palestyńczyków i zapowiedziało dalsze "operacje aż do wyzwolenia". Tymczasem w komunikacie ugrupowania Jasera Arafata napisano, że wykonawca zamachu należał do Fatah, lecz "działał z własnej inicjatywy" i że nie był członkiem Brygad Męczenników.
Inny palestyński zamachowiec zginął w niedzielę detonując ładunek wybuchowy przy autobusie w osiedlu żydowskim we wschodniej Jerozolimie. Jak twierdzi szef policji Mickey Levy podbiegł on do autobusu i zdetonował ładunek wybuchowy, który miał przy sobie. Autobus został zniszczony, a kilka osób zostało skaleczonych odłamkami szkła. Nie są one poważne, nie ma też - oprócz samego zamachowca - innych śmiertelnych ofiar.
Zamach miał miejsce na ruchliwym skrzyżowaniu, w okolicy zamieszkanej przez Żydów. Do jego zorganizowania przyznała się palestyńska organizacja Islamski Dżihad.
Na Bliskim Wschodzie trwa kolejna już misja mediacyjna amerykańskiego wysłannika Anthony'ego Zinniego, któremu właśnie udało się skłonić obie strony do rozmów na temat ewentualnego zawieszenia broni. Na niedzielę zapowiedziano spotkanie izraelskiego premiera Ariela Szarona z przedstawicielami Autonomii Palestyńskiej.
em, pap
Ten tragiczny incydent miał miejsce w południe na centralnym skrzyżowaniu dróg w mieście Kfar Saba, położonym zaledwie trzy kilometry od granicy Zachodniego Brzegu Jordanu, Było ono już w przeszłości sceną ataków terrorystycznych.
Związane z arafatowską Al-Fatah Brygady Męczenników Al-Aksa przyznały się w niedzielę do dokonania zamachu w Kfar Saba, gdzie palestyński zamachowiec zabił 18-letnią Izraelkę i zranił kilkanaście osób, nim go zastrzelono.
W oświadczeniu ugrupowanie napisało, że zamach był zemstą za śmierć Palestyńczyków i zapowiedziało dalsze "operacje aż do wyzwolenia". Tymczasem w komunikacie ugrupowania Jasera Arafata napisano, że wykonawca zamachu należał do Fatah, lecz "działał z własnej inicjatywy" i że nie był członkiem Brygad Męczenników.
Inny palestyński zamachowiec zginął w niedzielę detonując ładunek wybuchowy przy autobusie w osiedlu żydowskim we wschodniej Jerozolimie. Jak twierdzi szef policji Mickey Levy podbiegł on do autobusu i zdetonował ładunek wybuchowy, który miał przy sobie. Autobus został zniszczony, a kilka osób zostało skaleczonych odłamkami szkła. Nie są one poważne, nie ma też - oprócz samego zamachowca - innych śmiertelnych ofiar.
Zamach miał miejsce na ruchliwym skrzyżowaniu, w okolicy zamieszkanej przez Żydów. Do jego zorganizowania przyznała się palestyńska organizacja Islamski Dżihad.
Na Bliskim Wschodzie trwa kolejna już misja mediacyjna amerykańskiego wysłannika Anthony'ego Zinniego, któremu właśnie udało się skłonić obie strony do rozmów na temat ewentualnego zawieszenia broni. Na niedzielę zapowiedziano spotkanie izraelskiego premiera Ariela Szarona z przedstawicielami Autonomii Palestyńskiej.
em, pap