To CIA wykreowała zaś pod koniec 1982 roku tzw. bułgarski ślad zamachu, czyli udział agentów komunistycznych służb z Bułgarii w jego przygotowaniu. To fałszywka - argumentują autorzy, według których operacja zasugerowania bułgarskiego śladu, tak by wszyscy w niego uwierzyli, została przygotowana "w gabinetach". Marco Ansaldo i Yasemin Taskin wskazują nawet osobę, która - utrzymują - bezpośrednio odpowiedzialna jest za sfabrykowanie tzw. bułgarskiego śladu. To Michael Ledeen wraz z grupą, jaka powstała w waszyngtońskim ośrodku studiów międzynarodowych i strategicznych.
Zdaniem włoskiego dziennikarza i korespondentki tureckiej prasy Ledeen pod naciskiem ówczesnego sekretarza stanu Alexandra Haiga rozpoczął kampanię oskarżeń pod adresem Sofii, by "uderzyć" tak naprawdę w ZSRR. Jedną z hipotez, na jakiej oparto tę tezę, był pobyt Agcy w Sofii. Tymczasem, wyjaśniają autorzy książki, Szare Wilki faktycznie były obecne w Bułgarii, ale nie z powodów politycznych, lecz handlu bronią i narkotykami, czym parała się ta organizacja.
Na łamach dziennika "La Repubblica" Ansaldo ujawnił, że w ostatnim czasie przebywający na wolności w Turcji Mehmet Ali Agca dał mu wyraźnie do zrozumienia, że sprawa zamachu nie jest skomplikowana. Należy ten zamach przypisywać wyłącznie Szarym Wilkom - konstatuje dziennikarz włoskiej gazety, podkreślając, że Agca nigdy nie zdradził tej organizacji, która do tej pory go wspiera i finansuje. Dodaje, że "awersja" do przedstawicieli Kościoła pozostała działaczom tej organizacji, choć już podzielonej, do dzisiaj.
zew, PAP