Rząd, pod naciskiem związków zawodowych, wycofał się z szeregu istotnych elementów projektu zmiany kodeksu pracy. Miały ułatwić przyjmowanie nowych pracowników do pracy i ograniczyć bezrobocie.
Projekt przedstawił minister pracy Jerzy Hausner. Proponowane zmiany negatywnie zaopiniowały Prezydium OPZZ i Komisja Krajowa "Solidarności".
Projekt zakładał m.in.: ograniczenie możliwości zawierania umów na czas określony do trzech lat (obecnie można zawrzeć dwie umowy na czas określony, trzecia musi być stała); wprowadzenie przepisów o umowach na zastępstwo o skróconym okresie wypowiedzenia; rozliczenie czasu pracy pracowników w dłuższym okresie - czterech, a nie jak obecnie trzech miesięcy.
Dopiero przy 20 zatrudnionych pracownikach pracodawca musiałby wprowadzić regulamin wynagradzania i pracy, a przy 50 (obecnie 20) tworzyć fundusz socjalny. Odprawę w związku z przejściem na emeryturę lub rentę wypłacano by dopiero po trzech latach pracy u danego pracodawcy.
Zmiany w kodeksie służyć mają ograniczeniu bezrobocia sprzeciwiają się im związki zawodowe, chcąc chronić dotychczasowe przywileje obecnie zatrudnionych.
Negatywnie rządowe propozycje zmian oceniło prezydium OPZZ. Według szefa OPZZ Macieja Manickiego, projekt nowelizacji "wychodzi za daleko" i w żadnym uzasadnieniu nie mówi się, że te zmiany mogą spowodować zmniejszenie bezrobocia.
Wycofania rządowego projektu zmian w kodeksie pracy domaga się "Solidarność". Komisja Krajowa związku zapowiedziała, że w obronie obecnego Kodeksu zastosuje "wszelkie dostępne środki".
Rząd poszedł na daleko idące ustępstwa wobec związkowców i zaproponował zmiany. Będzie obniżona stawka za nadgodziny nadliczbowe o 50 proc., ale tylko za pierwsze cztery godziny pracy; za pracę w niedzielę i święta wynagrodzenie za nadgodziny miałoby wynosić 100 proc. (wcześniej rząd proponował niższe stawki bez ograniczeń).
Rząd wycofał się z pomysłu uzależnienia prawa do odprawy emerytalnej lub rentowej od stażu pracy w danym zakładzie.
Ponadto zrezygnowano z możliwości stosowania niekorzystnych dla pracowników odstępstw od ustawowych gwarancji w drodze zbiorowego układu pracy.
les, pap
Czytaj też: Strażnicy bezrobocia
Projekt zakładał m.in.: ograniczenie możliwości zawierania umów na czas określony do trzech lat (obecnie można zawrzeć dwie umowy na czas określony, trzecia musi być stała); wprowadzenie przepisów o umowach na zastępstwo o skróconym okresie wypowiedzenia; rozliczenie czasu pracy pracowników w dłuższym okresie - czterech, a nie jak obecnie trzech miesięcy.
Dopiero przy 20 zatrudnionych pracownikach pracodawca musiałby wprowadzić regulamin wynagradzania i pracy, a przy 50 (obecnie 20) tworzyć fundusz socjalny. Odprawę w związku z przejściem na emeryturę lub rentę wypłacano by dopiero po trzech latach pracy u danego pracodawcy.
Zmiany w kodeksie służyć mają ograniczeniu bezrobocia sprzeciwiają się im związki zawodowe, chcąc chronić dotychczasowe przywileje obecnie zatrudnionych.
Negatywnie rządowe propozycje zmian oceniło prezydium OPZZ. Według szefa OPZZ Macieja Manickiego, projekt nowelizacji "wychodzi za daleko" i w żadnym uzasadnieniu nie mówi się, że te zmiany mogą spowodować zmniejszenie bezrobocia.
Wycofania rządowego projektu zmian w kodeksie pracy domaga się "Solidarność". Komisja Krajowa związku zapowiedziała, że w obronie obecnego Kodeksu zastosuje "wszelkie dostępne środki".
Rząd poszedł na daleko idące ustępstwa wobec związkowców i zaproponował zmiany. Będzie obniżona stawka za nadgodziny nadliczbowe o 50 proc., ale tylko za pierwsze cztery godziny pracy; za pracę w niedzielę i święta wynagrodzenie za nadgodziny miałoby wynosić 100 proc. (wcześniej rząd proponował niższe stawki bez ograniczeń).
Rząd wycofał się z pomysłu uzależnienia prawa do odprawy emerytalnej lub rentowej od stażu pracy w danym zakładzie.
Ponadto zrezygnowano z możliwości stosowania niekorzystnych dla pracowników odstępstw od ustawowych gwarancji w drodze zbiorowego układu pracy.
les, pap
Czytaj też: Strażnicy bezrobocia