Wałęsa: po Janie Pawle II został mi różaniec

Wałęsa: po Janie Pawle II został mi różaniec

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Papież podtrzymywał nas na duchu, był pewien, że Solidarność się odrodzi - wspomina Lech Wałęsa w rozmowie z "Polską The Times". Były prezydent do Wiecznego Miasta przybędzie prosto z Tunezji. Po beatyfikacji pozostanie w stolicy Włoch jeszcze kilka dni, ze względu na zaplanowane wcześniej wykłady. Najważniejszym punktem jego pobytu będzie jednak uroczystość beatyfikacji Jana Pawła II.

Lecha Wałęsy nie było na Placu Zwycięstwa w  Warszawie, w 1979 r. W drodze z Gdańska do Warszawy zepsuł mu się samochód. Wcześniejszy przyjazd także nie wchodził w rachubę, ponieważ odmówiono mu dnia wolnego w pracy. Tak "czuwała" nad nim wtedy Służba Bezpieczeństwa. Przyszły prezydent odwiedził Ojca Świętego w styczniu 1981 r., po powstaniu Solidarności. - Pojechaliśmy podziękować Ojcu Świętemu za to, co dla Polski zrobił! Gdyby nie on, nie byłoby Solidarności. Byliśmy w Rzymie razem z Tadeuszem Mazowieckim, Anną Walentynowicz, Andrzejem Gwiazdą, Celińskim, Cywińskim, Modzelewskim, Wądołowskim, Świtoniem, Bożeną Rybicką, księdzem Jankowskim, biskupem Kluzem i innymi - wspomina legendarny lider "S".

Kolejne spotkania z papieżem Janem Pawłem II Lech Wałęsa odbył w  1983 i 1987 r., a później już po zmianie ustroju, także jako Prezydent RP. - Każdy kontakt z nim był ładowaniem akumulatorów na długi czas - wspomina. Ostatni raz Lech Wałęsa widział papieża na miesiąc przed jego śmiercią. - Był już bardzo słaby, nie mógł mówić, opowiadałem mu więc o Polsce, a papież tylko kiwał głową. To była bardzo wzruszająca audiencja, bo widać było, że już odchodzi - z żalem przypomina sobie tamto wydarzenie były prezydent. - Sobie zostawiłem tylko różaniec. Wiele różnych rzeczy oddałem na  Jasną Górę, bo traktowałem to jako prezenty od Jana Pawła II dla Solidarności - dodaje.