"Agent Tomek do niczego nie nakłaniał Sawickiej"

"Agent Tomek do niczego nie nakłaniał Sawickiej"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia
Agent "Tomek" do niczego nie nakłaniał byłej posłanki PO Beaty Sawickiej - powiedział w sądzie były dyrektor zarządu operacyjno-śledczego Centralnego Biura Antykorupcyjnego Grzegorz P.
Zeznawał on w czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie w procesie oskarżonych o korupcję Sawickiej i Mirosława Wądołowskiego (burmistrza Helu; nadal pełni tę funkcję). 25 maja jako świadkowie mają zeznawać b. szef CBA Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik.

39-letni P. (dziś na emeryturze) zapewnił w sądzie, że "Sawicka nie była celem sama w sobie", a "ze strony funkcjonariusza CBA działającego pod przykryciem nigdy nie było żadnego nakłaniania". Podkreślił, że "nie było polecenia, by zachęcać ją do tego czy tamtego". - Słowa o uzyskaniu nieruchomości na Helu padły ze strony pani Sawickiej - dodał świadek. Zwrócił też uwagę, że to ona podała wysokość kwoty, jaką chciała uzyskać od agenta za pomoc w załatwieniu sprawy. Świadek podkreślił że w rozmowach z agentem posłanka sugerowała uzyskanie korzyści osobistej, co CBA uznała za możliwość przestępstwa płatnej protekcji; mówiła mu bowiem: "Jak byście tam coś zbudowali, to ja bym tym zarządzała". Tak P. tłumaczył wniosek CBA do sądu o zgodę na jej podsłuchiwanie.

Dodał, że nie była zaś potrzebna żadna zgoda na nagrywanie rozmów z Sawicką przez "Tomka" w miejscach publicznych, bo "oficer pod przykryciem ma zalecenie, by nagrywać kontakty referencyjne". Gdy sąd zaczął dociekać, czym jest "kontakt referencyjny", prokurator zwrócił uwagę, że jest to tajemnicą państwową. Świadek na część pytań nie odpowiedział, bo nie zwolniono go z obowiązku jej zachowania. Tak było np. z pytaniem Sawickiej, czy zdobywano o niej wiedzę od "osobowych źródeł osobowych z jej środowiska".

Według P. "data zatrzymania oskarżonych była wynikiem narady z udziałem kierownictwa CBA", a "nie było sensu kontynuowania tej sprawy". Świadek zaznaczył, że firma "Tomka" nie została stworzona na potrzeby tej akcji; zaprzeczył też, by na jej potrzeby kupiono mu drogi samochód. - Pani Sawicka chciała zaimponować funkcjonariuszowi; zapraszała m.in. do zwiedzania Sejmu; dawała mu książki z dedykacjami znanych polityków - mówił świadek. - A przecież funkcjonariusz o to nie prosił, to była jej inicjatywa - dodał.

Prok. Rafał Maćkowiak powiedział, że na razie trudno jest prognozować, kiedy będzie mógł zapaść wyrok. Podkreślił, że sąd ma jeszcze do odsłuchania dużo nagranych przez CBA rozmów oskarżonych z agentami Biura udającymi biznesmenów. Odtwarzane mają być tylko najważniejsze rozmowy.

CBA zatrzymało Sawicką w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przez niego podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.

pap, ps