Akcja z kibolami miała być dobrym strzałem. To przecież banditerka. Tłuką siebie, tłuką innych, a gdziekolwiek się pojawią, takie mięcho lata, że głowa mała. Nikt normalny nie chciałby takiego zakapiora sam na sam spotkać. A ostatnio to w ogóle zaczęli przeginać. Staruch z Legii przylutował piłkarzowi. Jakiś poznański kibolski boss opluł normalną polską rodzinę, która w barwach narodowych przyszła na stadion. No, a te ostatnie burdy w Bydgoszczy to o pomstę do nieba przecież wołają.
Donald lubi czasem tak się przebrać za szeryfa i koltami powywijać. Fakt, nie bardzo to kiedyś wyszło z pedofilami do kastracji. Ale już bitwa z hazardem była prima sort. Rozprawiliśmy się z łobuzami, aż miło było patrzeć. Z afery z Mirem i Zbychem do końca zeszło wtedy powietrze. Z dopalaczami – jeszcze lepiej. Co prawda niektórzy jajogłowi kwękali, że tak się nie robi w cywilizowanym państwie albo że tylko pudrujemy problem, spychając go do podziemia. Ale oni zawsze szukają dziury w całym. Lud był zachwycony, wiemy to z badań.
Do tej pory to było tak, że jak polityk próbował zrobić w piłce porządek, kończyło się płaczem i zgrzytaniem zębami. A nawet jeszcze gorzej – pisze Rafał Kalukin. I przypomina ministerialne wojny o piłkę – od Jacka Dębskiego po Mirosława Drzewieckiego. Czy tym razem będzie inaczej? I jak jest plan PO na stadionową ustawkę? Czy tym razem premier znowu będzie góra, czy właśnie przedryblował? O kibolach i politycznym sporze o polskie stadiony w najnowszym "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku.