Ceny rosną, ludzi zwalniają - PiS się martwi

Ceny rosną, ludzi zwalniają - PiS się martwi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Beata Szydło (fot. FORUM)
Stały wzrost cen, stagnacja w małych i średnich firmach, niejasne zobowiązania w związku z paktem stabilizacyjnym euro - to według PiS zagrożenia dla finansów publicznych. W Sejmie rząd przedstawił informację o stanie finansów.
Odnosząc się do wystąpienia ministra finansów Jacka Rostowskiego, posłanka PiS Beata Szydło wskazywała zagrożenia dla finansów publicznych. Wymieniła stały od jesieni 2010 r. wzrost cen towarów i usług. - Żywność podrożała w ciągu roku o 7,7 proc., paliwa 14,2 proc., opłaty związane z utrzymaniem mieszkania o 5 proc., energia o 7 proc. - wyliczała. Podkreślała też, że bezrobocie jest wyższe niż rok temu. Szydło wskazywała też na spadek w 2010 r. zatrudnienia w małych firmach, pogorszenie ich płynności finansowej, stagnację w średnich przedsiębiorstwach oraz na spadek zatrudnienia w nich. Zwracała też uwagę na obecne problemy w branży budowlanej, co może oznaczać, że nie należy spodziewać się wzrostu liczby sezonowych miejsc pracy. W ocenie wiceprezes PiS nie należy spodziewać się poprawy sytuacji na rynku pracy, co przy dalszym wzroście cen spowoduje spadek konsumpcji i podwyżki stóp procentowych.

Szydło oceniła, że Polska przystąpiła "na ochotnika" do paktu euro, ale do końca nie wiadomo, do czego się zobowiązała. Posłanka PiS powiedziała, że z tego, co jej wiadomo, zobowiązania sprowadzają się do otwarcia drogi do zahamowania waloryzacji płac, podniesienia wieku emerytalnego i zniesienia wcześniejszych emerytur, ujednolicenia CIT w UE oraz opodatkowanie na rzecz budżetu Unii każdego mieszkańca. - Dodatkowo pakiet klimatyczny sprawi, że polska gospodarka stanie się niekonkurencyjna - podkreśliła posłanka PiS.

Wiceprezes PiS wskazywała też, że międzynarodowe organizacje jak OECD czy MFW prognozują niższy wzrost i wyższy deficyt niż przewiduje to rząd. - Tak szybko gonimy Europę, że przeciętni Polacy nawet nie zauważyli tego, że żyje im się lepiej - kpiła Beata Szydło.

W odpowiedzi na jej wystąpienie Rostowski replikował, że PiS w 2009 r. zachęcało do zwiększania wydatków i obniżania podatków, a w 2010 r. sugerowało drastyczne cięcia, które uderzyłyby w ludzi. - To szczyt niekonsekwencji, kompletny i totalny brak elastyczności i zrozumienia sytuacji - ocenił minister finansów.

PAP, arb