Kaczmarek i Kaczyński procesują się o "agenta śpiocha"

Kaczmarek i Kaczyński procesują się o "agenta śpiocha"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński i Janusz Kaczmarek (fot. FORUM) 
Były wiceszef ABW w rządzie PiS Grzegorz Ocieczek zeznawał jako świadek w procesie cywilnym wytoczonym przez Janusza Kaczmarka prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Przyczyną procesu było nazwanie byłego prokuratora krajowego i byłego szefa MSWiA "agentem śpiochem".
Zgodnie z tezą dowodową mec. Bogusława Kosmusa - pełnomocnika nieobecnego w sądzie Kaczyńskiego - Ocieczek miał mówić przed Sądem Okręgowym w Warszawie o "powiązaniach powoda z osobami popełniającymi przestępstwa" oraz o zatajeniu tych powiązań, gdy powoływano go do rządu PiS. Pytany o to przez Kosmusa, Ocieczek zeznał, że w ramach swych obowiązków w ABW "zapoznawał się z szeregiem materiałów, w tym niejawnych". Nie chciał o nich mówić bez zwolnienia z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej przez szefa ABW. Ocieczek oświadczył, że "nie może powiedzieć, czy osoba powoda i w jakim kontekście pojawiała się w tym materiałach". Potem - indagowany przez Kaczmarka - dodał jednak, że nie widział tam jego nazwiska. Ocieczek przypomniał, że ABW wykonywała tylko czynność zatrzymania Kaczmarka w 2007 r. - w śledztwie o przeciek z "afery gruntowej". Zeznał, że "czuje niedosyt" w związku z tym umorzonym śledztwem.

Inny świadek pozwanego, były wojewoda pomorski Jan Kurylczyk z SLD zeznał, że znał Kaczmarka, wówczas szefa Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, którego w 2003 r. pytał, czy szef SLD w regionie Jerzy Jędykiewicz będzie przesłuchiwany w aferze "Stelli Maris". - Usłyszałem, że sprawa jest poważna; żadnych informacji nie przekazał - zeznał świadek. Wyjaśnił, że o taką rozmowę prosił go sam Jędykiewicz, o którym media pisały, że ma być przesłuchiwany, a wezwania do prokuratury nie dostawał. Prokuratora zarzuciła Kurylczykowi po tej rozmowie, że namawiał Kaczmarka, by nie stawiano zarzutów Jędykiewiczowi. Zarzuty ujawnienia informacji ze śledztwa usłyszał też sam Kaczmarek. W końcu to śledztwo umorzono. Kaczmarek poinformował, że podstawą umorzenia był "brak znamion przestępstwa". - Szkoda, że świadek nie pamiętał, że powiedziałem mu wtedy, iż Jędykiewicz może być wezwany tylko w charakterze podejrzanego - dodał Kaczmarek.

W 2008 r. Kaczyński powiedział, że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki >śpioch<." - To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent - dodał. - Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to paliwowe - podsumował były premier. Za te słowa Kaczmarek pozwał Kaczyńskiego. Zażądał od szefa PiS zamieszczenia przeprosin w licznych tytułach prasowych oraz na stronie internetowej partii i wpłaty 10 tys. zł na Caritas.

PAP, arb