Libicki: Kaczyński jest niebezpieczny

Libicki: Kaczyński jest niebezpieczny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Filip Libicki (fot. FORUM) 
- Z decyzją o ewentualnym opuszczeniu PJN-u czekam do piątku, dostałem już propozycję przejścia do PSL-u - zdradza w rozmowie z Wprost24 Jan Filip Libicki, poseł PJN. Polityk rozważa odejście ze swojego ugrupowania po wyborze Pawła Kowala na prezesa PJN, którego - zdaniem Libickiego - wybrała większość dążąca do współpracy z PiS.
Joanna Chmielińska, Wprost24: Panie pośle, zostaje pan w PJN-ie czy pan odchodzi?

Jan Filip Libicki: Dałem sobie czas do końca tygodnia, w zasadzie do piątku. Do tego czasu powinny się wydarzyć rzeczy, które mnie utwierdzą w przekonaniu, czy PJN jest, czy nie jest przybudówką PiS-u. Muszę się przekonać, czy PJN za podstawowy wyznacznik swojego bytu politycznego nie przyjmuje stworzenia pomostu do powrotu Kaczyńskiego na fotel premiera.

A jak pan chce to sprawdzić?

- Przygotowałem projekt ustawy o nadawcach społecznych, popularnie zwany "Lex Rydzyk". Początkowo miał być to projekt całego PJN-u, tak był zapowiedziany przez Joannę Kluzik-Rostkowską na konwencji w Krakowie. W pewnym momencie jednak się okazało, że klub już tej ustawy nie popiera, posłowie nie chcieli się pod nią podpisywać, itd. Parę tygodni później z kolei zmieniło się kierownictwo PJN-u. Oczywiście opór przeciwko tej ustawie może wynikać z różnych względów - ktoś może uważać, że to jest atak na katolickie radio - ale według mnie chodzi o to, by Jarosławowi Kaczyńskiemu ułatwić wygranie wyborów. Dlatego chciałbym, by w ciągu tego tygodnia PJN wrócił do mojego pomysłu i zgłosił projekt jako klubowy. Jak słyszę, szefem klubu ma zostać Paweł Poncyliusz - jedna z trzech osób poza Joanną Kluzik-Rostkowską i mną, które zdecydowały się wcześniej podpisać ten projekt. Dlatego oczekiwałbym, że jako nowy szef klubu Poncyliusz skłoni pozostałych członków do złożenia podpisów. To dla mnie byłby znak, że PJN nie chce współpracować z PiS-em. Chciałbym też, żeby odcięto się od spuścizny Lecha Kaczyńskiego.

Czym różni się Joanna Kluzik-Rostkowska od Pawła Kowala w roli szefa partii?

Od Pawła Kowala nie otrzymałem dotąd żadnego sygnału, że moje postulaty będą przyjęte. Paradoksalnie światopoglądowo jest mi zdecydowanie bliżej do Pawła Kowala niż do Kluzik-Rostkowskiej. Jednak on nie widzi żadnego zagrożenia w ewentualnym powrocie Jarosława Kaczyńskiego do władzy, natomiast Joanna Kluzik-Rostkowska i ja je widzimy.

I stąd wziął się pomysł budowy "kordonu sanitarnego" wokół Jarosława Kaczyńskiego?

Zgadza się. W ciągu ostatniego roku szef PiS pokazał co najmniej trzy różne twarze. Podczas ostatniej kampanii prezydenckiej, tuż po katastrofie smoleńskiej, kiedy miał pełne prawo do niej nawiązywać, potrafił się jednak ograniczyć i o niej nie wspominać, by osiągnąć cel polityczny. Potem jednak rozniecał, zamiast studzić, emocje rozgrzane do czerwoności pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. A teraz, kiedy zbliżają się wybory, znowu nic nie mówi o katastrofie smoleńskiej. Dlatego uważam, że człowiek, który potrafi takie polityczne wolty wykonywać wokół śmierci własnego brata jest po prostu niebezpieczny. Podejrzewam, że frekwencja wyborcza będzie bardzo niska, zaś elektorat Jarosława Kaczyńskiego do wyborów pójdzie zawsze - pod bombami, w śnieżycy czy podczas trzęsienia ziemi.

Jaka przyszłość czeka PJN?

Bardzo bym nie chciał, żeby tak się stało, ale obawiam się, ze partia może skończyć na współpracy z PiS-em. Dowodem są niektóre wystąpienia Elżbiety Jakubiak, np. o katastrofie smoleńskiej. Przecież to było bardziej pisowskie niż w wykonaniu samego PiS-u!

Projekt PJN się nie udał?

Nie powiedziałbym, że się nie udał, ale dziś już nie wiadomo, dla kogo ta partia powstała - czy dla elektoratu wolnorynkowego, obywatelskiego, niezadowolonego z tempa przeprowadzania reform przez PO, czy też miał to być PiS Light, odwołujący się do dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego, ale w kontrze do Jarosława Kaczyńskiego.

Czy to znaczy, że na politycznej scenie nie ma już miejsca na nowe partie?

To miejsce było, na początku PJN miał 8 proc. poparcia. Ale jak zaczęliśmy pielęgnować dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego i puszczać oko do PiS-u, to dziś mamy efekt w postaci 2 procent.

A czy rozważa pan wstąpienie do innej partii?

Z PO nie miałem oferty, natomiast otrzymałem oficjalną propozycję z PSL, od władz poznańskich.

Przyjął ją pan?

Powiedziałem, że chętnie na ten temat porozmawiam, ale nie wydaje mi się, by to była propozycja dla mnie. Ja jestem gotów brać udział w polityce, wypowiadać się, ale raczej w wymiarze ogólnopolskim, a nie przez pryzmat jednej tylko grupy społecznej.