Republikanie nie wystawią jastrzębi do walki z Obamą

Republikanie nie wystawią jastrzębi do walki z Obamą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wśród czołowych kandydatów do nominacji prezydenckiej z ramienia Partii Republikańskiej przed wyborami w 2012 r. brakuje tym razem "jastrzębi" w polityce międzynarodowej, zwolenników zbrojnych interwencji USA za granicą. Zasygnalizowała to pierwsza debata telewizyjna kandydatów do której doszło 13 czerwca w Rochester w stanie New Hampshire. Dominowały w niej tematy krajowe, a kiedy zadano politykom pytania dotyczące polityki zagranicznej, niemal wszyscy wypowiadali się przeciw wojnie w Afganistanie i udziałowi USA w operacji NATO w Libii.
Faworyt Republikanów w wyścigu do nominacji, były gubernator Massachusetts Mitt Romney sugerował szybkie wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu. - Nasza armia nie powinna próbować prowadzić wojny o niepodległość dla innego narodu. Tylko Afgańczycy mogą uwolnić się od talibów. Czas sprowadzić jak najszybciej wojska do kraju - powiedział. Dodał jednak, że o tempie ewakuacji prezydent powinien zadecydować po konsultacji z dowódcami na froncie.

Kongresmanka z Minnesoty Michelle Bachmann, której notowania na republikańskiej giełdzie rosną dzięki znakomitemu występowi w debacie, ostro skrytykowała interwencję w Libii. - Nie mamy w tym żadnego żywotnego interesu narodowego. Do dziś wciąż nie wiemy, kim są rebelianci w Libii, którym tam pomagamy. Są doniesienia, że mogą wśród nich być terroryści z Al-Kaidy - zauważyła Bachmann, z którą zgodził się były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich. Jego zdaniem USA powinny się z Libii jak najprędzej wycofać. Inny poważny kandydat, Tim Pawlenty, który wcześniej poparł operację w Libii, w debacie nie zabrał głosu na ten temat. O wojnie w Afganistanie powiedział, że o dalszym jej prowadzeniu powinno się zadecydować na podstawie opinii generałów. Jon Huntsman, który nie uczestniczył w debacie, ale ma wkrótce ogłosić swoją kandydaturę, opowiedział się za tym, by niezwłocznie rozpocząć wycofywanie większości wojsk z Afganistanu.

"New York Times" i "Washington Post" zwracają uwagę, że w gronie obecnych kandydatów Partii Republikańskiej do Białego Domu nie ma neokonserwatystów, którzy dominowali w otoczeniu poprzedniego prezydenta George'a W. Busha i pchnęli go do inwazji na Irak. Ich postawa w sprawie zamorskich interwencji wyraźnie różni się też od stanowiska republikańskiego kandydata na prezydenta z 2008 r., senatora Johna McCaina, zdecydowanego jastrzębia w Kongresie.

"Zmiana ta wydaje się sygnałem odejścia od postawy dominującej po ataku 11 września 2001 na USA, kiedy Republikanie byli na ogół zjednoczeni w poparciu agresywnego użycia siły wojsk amerykańskich na świecie. Rozpoczynająca się dyskusja na temat kosztów i benefitów wysyłania wojsk w misje zagraniczne jest odbiciem przeciągania się konfliktów zbrojnych w Afganistanie i Iraku, trudności w tworzeniu tam silnych rządów, oraz finansowego ciężaru wojen w kraju w okresie skrajnych presji budżetowych" - pisze "New York Times".

PAP