Smoleńsk: PiS wskazuje na Rosjan

Smoleńsk: PiS wskazuje na Rosjan

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Forum)
Przekazanie błędnych kart podejścia, zaniedbanie przygotowań lotniska, niewłaściwe oświetlenie, niewłaściwe działanie bliższej radiolatarni, lekceważenie wizyty prezydenta Polski, kontrolerzy wprowadzający pilotów w błąd - to niektóre zarzuty pod adresem Rosjan zawarte w "białej księdze" w sprawie katastrofy smoleńskiej, którą zaprezentowali prezes PiS oraz szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę. Według "białej księgi" to centrala moskiewska podjęła decyzję, by sprowadzać prezydenckiego tupolewa. Dokument stwierdza, że Rosjanie nie podjęli akcji ratunkowej, a wcześniej mieli obowiązek zamknąć lotnisko w Smoleńsku.
- Mamy dzisiaj jedyny funkcjonujący w obiegu międzynarodowym dokument - raport MAK. Raport, który - wedle naszej najlepszej wiedzy -  jest nieprawdziwy, szkaluje Polaków i Polskę, wprowadza w błąd międzynarodową opinię publiczną - mówił Kaczyński. Według prezesa PiS, "jest obowiązkiem każdego państwa bronić swoich obywateli, a w szczególności obywateli, którzy odeszli w sposób tragiczny". - Ten obowiązek jest niewykonywany przez rządzących i dlatego musieliśmy się tego podjąć - podkreślił.

Takiej katastrofy nie było

Jak zaznaczył, 10 kwietnia 2010 r. "wydarzyło się coś, co nie miało precedensu". - Tego rodzaju katastrofy, w której jedno państwo straciło tak znaczną część elit politycznych, w tym głowę państwa, najwyższych dowódców sił zbrojnych, innych wybitnych ludzi, nie było - dodał Kaczyński. Zdaniem szefa PiS, "reakcją na tę katastrofę powinny być przeprowadzone w sposób wyjątkowo intensywny i rzetelny badania, które mają odpowiedzieć na pytanie co się stało, jaka jest przyczyna katastrofy". - To co wydarzyło się po 10 kwietnia nie było realizacją tego oczywistego scenariusza. Było realizacją scenariusza zupełnie innego - powiedział Kaczyński.

"Wykonujemy obowiązek wobec społeczeństwa"

Prezes PiS mówił, że prezentując "białą księgę" w sprawie katastrofy smoleńskiej jego ugrupowanie wykonuje swój obowiązek wobec polskiego społeczeństwa, państwa, a także wobec tych, którzy zginęli. Kaczyński podkreślił, że wrak samolotu Tu-154M był "rozbijany od pierwszych dni, cięty, przewożony". - To są wszystko działania, które nie mają nic wspólnego z  procedurami, które są normalnie przy katastrofach podejmowane, ale tego rodzaju wydarzeń było nieporównanie więcej - mówił prezes PiS.

Kaczyński zaznaczył, że przedmiotem zainteresowania autorów "białej księgi" było także to, co działo się przed katastrofą, co miało miejsce na wiele tygodni przed momentem startu Tu-154M, a także po starcie. Prezes PiS wyraził też swoją "wielką wdzięczność" wobec Antoniego Macierewicza, który stoi na czele zespołu parlamentarnego, który przygotował "białą księgę" i innych osób, które podjęły się "tej trudnej pracy".

"Rząd nie dąży do pokazania prawdy"

Zdaniem Kaczyńskiego, polski rząd "nie dąży do  tego, aby prawda" w sprawie katastrofy smoleńskiej została pokazana. Prezes PiS był pytany podczas konferencji, dlaczego w Polsce nie ma  ponadpartyjnego zaangażowania w chęć wyjaśnienia katastrofy. - To jest pytanie do obecnego rządu, dlaczego zajmuje takie stanowisko, jakie zajmuje, najwyraźniej nie dążąc do tego, aby prawda została pokazana, nawet na tym poziomie, który jest bezdyskusyjny - odpowiedział Kaczyński.

Jak zaznaczył, w "białej księdze" jest mowa o "faktach bezdyskysjnych", które jednak "nie wpływają na postawę obecnego rządu". Kaczyński nie odpowiedział na pytanie, dlaczego tak się dzieje, bo - jak zaznaczył - tematem środowej konferencji jest rosyjska odpowiedzialność. - O polskich sprawach będziemy mówili już tylko do  polskiej opinii publicznej jutro - dodał.

Macierewicz: winni głównie Rosjanie

Szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską Antoni Macierewicz powiedział, prezentując "białą księgę", że najpierw zostanie przedstawiona część dotycząca odpowiedzialności Rosji, bo dokumenty, którymi dysponuje zespół "wskazują na to, iż taka jest hierarchia odpowiedzialności, że  to właśnie na stronę rosyjską spada przede wszystkim odpowiedzialność za  ten dramat". Macierewicz zarzucił też Rosjanom fałszowanie i niszczenie dowodów dotyczących katastrofy oraz przekazywanie nieprawdziwych informacji o  jej przyczynach.

Czego nie zrobili Rosjanie

Rosjanie przekazali stronie polskiej błędne karty podejścia lotniska Smoleńsk Siewiernyj - brzmi jedno z ustaleń "białej księgi". Macierewicz podkreślał, że przekazywanie właściwych i w pełni wiarygodnych kart podejścia to "klucz bezpieczeństwa w sytuacji lądowania". W dokumencie napisano także o tym, że "Rosjanie nie przekazali stronie polskiej wymaganych danych meteorologicznych". - Nie pomogła interwencja poprzez attachat, mimo obligacji ze  strony rosyjskiej dostarczania bieżących danych meteorologicznych, nie  zostały one dostarczone - podkreślił Macierewicz. W "białej księdze" napisano też, że Rosjanie zaniedbali przygotowania lotniska w Smoleńsku, personelu i stanowiska kontroli lotów. Ponadto -  według dokumentu - Rosjanie nie wpuścili grup przygotowawczych z  Kancelarii Prezydenta RP na lotnisko w Smoleńsku "celem sprawdzenia stanu przygotowań".

Awaria wśród przyczyn?

Macierewicz podkreślił, że wylot do Smoleńska został poprzedzony "bezprecedensowym, całościowym remontem Tu-154M" w Rosji. Po tym remoncie - jak zaznaczono - nastąpiły liczne awarie samolotu, w tym agregatów autopilota, czy niesprawności dotyczące odbioru sygnałów z  radiolatarni. Według Macierewicza, te przyrządy, które przed 10 kwietnia 2010 r. ulegały awarii były "zapewne jedną z przyczyn dramatu, który rozegrał się nad Smoleńskiem". W dokumencie napisano też, że rejon lotniska Siewiernyj był niewłaściwe oświetlony. W ocenie Macierewicza, system oświetleniowy był "w fatalnym, dramatycznym stanie". Jak podkreślono, niewłaściwie działała bliższa radiolatarnia.

"Przylot prezydenta Rosjan nie interesował"

- Rosjanie zajmowali się wyłącznie wizytą premiera Donalda Tuska, a  przyjazd prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Katynia ich nie interesował -  oświadczył Macierewicz. Polityk PiS podkreślił, że ta decyzja została podjęta przez stronę rosyjską, ale zaaprobowana przez przedstawicieli rządu Donalda Tuska. - Decyzja leżała w rękach rosyjskich. Oświadczono polskim dyplomatom wprost: "Będziemy chronili i zajmowali się wyłącznie premierem Donaldem Tuskiem, wizyta pana prezydenta nas nie interesuje" -  podkreślił polityk PiS.

Macierewicz, mówiąc o przygotowaniach do kwietniowych obchodów katyńskich, zaznaczył, że prezydent Kaczyński "jednoznacznie stwierdzał, że będzie przewodniczył tym uroczystościom", ale - jak zaznaczył poseł PiS - równocześnie ówczesny ambasador Rosji Władimir Grinin mówił, że  nic o tym nie wie. Macierewicz podkreślił, że media zrzucały odpowiedzialność za to  zamieszanie na prezydenta Kaczyńskiego, choć - jak ocenił poseł: mieliśmy do czynienia z ewidentną grą ze strony Rosji.

Według polityka PiS, prezydenta i Polskę spotykały dodatkowe ataki ze  strony ambasadora Grinina, który "kpił z Polski i kpił z polskich władz". - Niestety nie spotykało się to z żadną reakcją oficjalnych władz rządu pana Tuska - powiedział Macierewicz. Jak dodał, z dokumentów MSZ wynika, że już na początku lutego 2010 roku rozstrzygnięta była sprawa zorganizowania dwóch osobnych wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Zaznaczył, że to Rosjanie chcieli, by do Katynia przyjechał tylko premier.

"Moskwa kazała przyjąć samolot"

To centrala moskiewska podjęła decyzję nakazującą przyjęcie polskiego samolotu, mimo złej pogody i niechęci kontrolerów ze Smoleńska -  napisano w" białej księdze" PiS. Według dokumentu, Rosjanie nie podjęli także akcji ratunkowej. W "białej księdze" napisano, że ustalenia dotyczące lotnisk zapasowych prowadzono także w trakcie lotu Tu-154M, a informacji na temat lotnisk zapasowych centrala w Moskwie nie przekazała ani załodze samolotu, ani obsadzie lotniska.

- Gdy czyta się te rozmowy między kontrolerami lotu a centralą moskiewską, ten element jest chyba najbardziej tragiczny i dramatyczny -  kontrolerzy lotu do ostatnich sekund błagają, by wyznaczono zapasowe lotnisko. Proszą centralę, by wskazał im, gdzie można odesłać samolot z  prezydentem i całą polską elitą na pokładzie. A centrala odmawia, a  centrala mówi: macie sprowadzać, nie dyskutować - mówił Macierewicz.

"Akcji ratunkowej nie było"

W dokumencie napisano także, że Rosjanie nie podjęli akcji ratunkowej; smoleńscy kontrolerzy lotów w chwili uzyskania informacji o  katastrofie nie ogłosili natychmiast alarmu dla wszystkich jednostek ratowniczych w lotniska. - Nie został ogłoszony alarm, który by skutkował natychmiastowym przybyciem ekipy ratunkowej. Od miejsca tragedii do  lotniska jest 300 metrów. Pierwsza karetka przybyła po 17 minutach -  powiedział Macierewicz.

W "białej księdze" napisano także, że jeszcze przed stwierdzeniem, że  wszystkie ofiary nie żyją, faktycznie wstrzymano akcję ich ratowania. - Naszemu zespołowi informacje co do przebiegu tych wydarzeń przekazał zarówno pan minister Jacek Sasin, który to obserwował, jak i pan mecenas Rafał Rogalski, który zapoznał się z pełną dokumentacją będącą w  dyspozycji strony rosyjskiej i był wstrząśnięty opisywanymi tam faktami, iż (wobec) osób, na których nie było widać śladów urazu, nawet nie było próby sprawdzenia czy żyją, próby reanimacji - podkreślił poseł PiS.

"Kontrolerzy okłamywali pilotów"

"Biała księga" PiS porusza też zachowanie kontrolerów lotu ze smoleńskiego lotniska. - Zgodnie z zeznaniami kontrolerów lotu, w  sposób w pełni świadomy podawali oni fałszywe informacje dotyczące przebiegu lotu i sytuacji meteorologicznej na miejscu lądowania - mówił Macierewicz. - Kontroler lotu jest człowiekiem najwyższego zaufania dla pilota. To  są jego oczy i uszy, to jest ktoś kto sprowadza go za rękę w trudnych warunkach. Tej ręce każdy pilot ufa bezgranicznie. Tutaj byli okłamywani - ocenił Macierewicz. Według "białej księgi", "kontrolerzy nie przekazali lub błędnie przekazywali dane meteorologiczne i dotyczące lotniska".

- Jako okoliczność łagodzącą można stwierdzić, że sami kontrolerzy lotu byli zszokowani i zaskoczeni, skąd nagle o godz. 10 pojawiła się mgła. Była nieprzewidywana we wcześniejszych informacjach meteorologicznych. Gdy się pojawiła, stała się elementem straszliwej gry - mówił poseł.

Jak napisano w "białej księdze", kontrolerzy lotu "błędnie informowali załogę, że samolot jest »na kursie« i »na ścieżce«, gdy w  rzeczywistości był nad ścieżką, a w odległości 2,5 km od progu pasa zszedł poniżej ścieżki". - Kontrolerzy systematycznie przekazywali fałszywe informacje co do  wysokości, na której jest samolot i co do odległości od środka pasa. Od 10 km nie był na kursie i na ścieżce, ale piloci byli upewniani, że wszystko jest w porządku - podkreślił poseł PiS.

"Rosjanie wycofali ochronę"

Ponadto w "białej księgi" zarzucono, że "Rosjanie wycofali ochronę polskiego prezydenta i nie poinformowali o tym strony polskiej". - BOR za wiedzą i z polecenia MSWiA Jerzego Millera i szefa BOR gen. Mariana Janickiego powierzył w ręce rosyjskie całą ochronę prezydenta. To Federalna Służba Ochrony miała zająć się bezpieczeństwem prezydenta i  dostarczyć samochód. Ci ludzie i ten sprzęt lecieli Iłem-76, który miał wylądować na godzinę przez Tu-154M. Ten samolot odwołano do Moskwy. Nie  było ochrony, nie było samochodu pancernego - powiedział Macierewicz. W "białej księdze" stwierdzono też, że "Rosjanie nie zapewnili na  lotnisku środków niezbędnych do zabezpieczenia wizyty prezydenta".

"Rosjanie mieli obowiązek zamknąć lotnisko"

Macierewicz poinformował, że w "białej księdze" dotyczącej katastrofy jest bardzo wiele nieznanych dotychczas opinii publicznej faktów. = Dotyczą one m.in. tego, iż powierzając w ręce rosyjskie całą ochronę prezydenta równocześnie nie uzyskano kluczowej informacji, że ta ochrona na godzinę przed lądowaniem została odwołana - podkreślił poseł. Jak mówił, także fakty tuż sprzed katastrofy nie były dotychczas znane międzynarodowej opinii publicznej. - Fakty dotyczące porozumienia z  1993 roku. Polska opinia publiczna nie była świadoma, a zwłaszcza międzynarodowa, że Rosjanie mieli prawny obowiązek przygotowania i  zabezpieczenia tego lotniska - zaznaczył. Według niego, zbyt mało także do tej pory podkreślano, że Rosjanie mieli obowiązek zamknięcia lotniska w Smoleńsku.

Macierewicz zaznaczył także, że centrala rosyjska wydała "polecenie -  sprowadzać (samolot)". - Sprowadzać i bez dyskusji, wydaje rozkaz, któremu oni się podporządkowują, choć jest to rozkaz w świetle prawa rosyjskiego bezprawny - dodał.

"Najbardziej haniebny element"

Rosja wprowadzała w błąd międzynarodową opinię publiczną, państwowe media fałszywie przedstawiały katastrofę, winą za jej spowodowanie obciążając polskich pilotów, prezydenta RP i dowódcę sił powietrznych - brzmi jedno z ustaleń "białej księgi" w sprawie katastrofy przygotowanej przez zespół parlamentarny. Według Macierewicza, "to najbardziej haniebny element, haniebny moment w relacjach po tym dramacie". Zdaniem posła PiS, "straszliwym ciosem" była próba zrzucenia odpowiedzialności za katastrofę na  prezydenta i pilotów. - Dokonano tego z premedytacją upowszechniając te  fałszywe informacje w opinii międzynarodowej podczas konferencji prasowej przewodniczącej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego pani Anodiny - podkreślił poseł. Według niego, także pułkownik Mirosław Grochowski potwierdził, że  pierwszy pilot "kapitan (Arkadiusz) Protasiuk nie lądował (w Smoleńsku), kapitan Protasiuk usiłował wyrwać się ze śmiertelnej pułapki i uratować prezydenta i przywódców Polski".

"Dlaczego podawano fałszywą informację o godzinie?"

W "białej księdze" zaznaczono, że kłamano też na temat godziny katastrofy, przez miesiąc podając, że doszło do niej o godz. 10.56 czasu moskiewskiego (o 8.56 czasu polskiego). - Tak naprawdę już tego samego dnia na wspólnej naradzie prokuratorów rosyjskich i polskich podano właściwy czas tej katastrofy 8.40-8.41 - mówił polityk PiS. Podkreślił jednak, że w świadectwach zgonu wielu ofiar zapisano jako godzinę śmierci 8.55, 8.56, 8.57. Macierewicz dodał, że rodzi się pytanie, co działo z tymi ludźmi od  godz.8.41 do 8.57 i dlaczego upowszechniano fałszywą informację o  godzinie katastrofy. W dokumencie przygotowanym przez zespół parlamentarny podkreślono też, że polskiej stronie nie udostępniono podstawowych informacji na  temat lotniska w Smoleńsku i procedur tam obowiązujących.

Macierewicz zaznaczył, że puentą środowej prezentacji jest oświadczenie prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa po grudniowym spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim, stwierdzające - jak mówił - że "wyniki polskiego śledztwa i działania polskiej komisji mają się dostosować do stanowiska rosyjskiego".

"Zaszumili fragmenty nagrań z czarnych skrzynek"

Zdaniem Macierewicza, Rosja bezzasadnie nie oddaje Polsce wraku Tu-154M, czarnych skrzynek oraz resztek urządzeń elektronicznych z  samolotu, choć wszystkie te dowody są własnością Polski. Poseł PiS podkreślił, że takie postępowanie Rosji uniemożliwia pracę polskich prokuratorów. W "białej księdze" zarzucono Rosjanom fałszowanie kopii zapisów czarnych skrzynek. Według Macierewicza, duża część materiału z czarnych skrzynek została "zaszumiona" tak, że nadal nie można odczytać całej ich zawartości. Jego zdaniem, miało to na celu przekonanie opinii publicznej, że przyczyną katastrofy była próba lądowania Tu-154M.

Zarzuty niszczenia dowodów

Macierewicz zarzucił też Rosjanom nieprzekazywanie stronie polskiej wielu niezbędnych dokumentów, w tym kluczowych dla wyjaśnienia sprawy. W "białej księdze" zarzucono też Rosji niszczenie dowodów, w tym wraku, a także niezabezpieczenie miejsca katastrofy. - Jeszcze na  przełomie września i października (2010 roku) znajdowano tysiące szczątków zarówno samolotu, jak i ofiar na tym terenie - oświadczył Macierewicz. Ponadto zarzucono Rosjanom przeprowadzenie sekcji zwłok ofiar katastrofy "bez zgody i obecności przedstawicieli strony polskiej", a  także fałszowanie protokołów z sekcji. Jak napisano w "białej księdze", strona rosyjska fałszowała też zeznania kontrolerów lotu z lotniska w Smoleńsku.

To nie końcowy raport

Macierewicz zastrzegł, że prezentowana "biała księga" nie  jest jeszcze końcowym raportem z prac zespołu. "Biała księga", mówił polityk PiS, jest przede wszystkim zbiorem dokumentów i faktów, które były w ciągu ubiegłego półtora roku "ukrywane" albo przedstawiane w "wersji fałszywej". - Tutaj komentarz odgrywa rolę minimalną, to nie jest jeszcze pełna analiza, to nie jest jeszcze raport, który przedstawimy zapewne w  przeciągu najbliższych dwóch miesięcy - powiedział poseł PiS. - Na  komentarz, wnioski i pełne konkluzje przyjdzie jeszcze czas -  podkreślił. Jak poinformowano na konferencji, "biała księga" składa się z  20 rozdziałów i zawiera 100 dokumentów.

"Biała księga" ma, według Macierewicza, zostać upubliczniona. - Nasza komisja pracuje, będzie systematycznie przekazywała informacje, myślę że najbliższy taki etap będzie najdalej za miesiąc - powiedział poseł. Jak zaznaczył, "najdalej w końcu września zostanie przekazany całościowy raport".

zew, PAP