Leczenie plajty protestem (aktl.)

Leczenie plajty protestem (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Załoga zagrożonej bankructwem Stoczni Szczecińskiej demonstruje: protestujący najpierw wdarli się do pomieszczeń zarządu, potem przemaszerowali przez miasto.
Przewodniczący zakładowej "Solidarności" Andrzej Antosiewicz rozmawiał przez telefon z przedstawicielami władz stoczni, którzy obiecali, że przyjdą do protestujących. Stoczniowcy wznosili okrzyki: "Dawać prezesa, dawać złodziei", "Pójdziemy pod urząd". Władze stoczni prowadzą bowiem w tej chwili rozmowy w Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie.
Stocznia Szczecińska utraciła w październiku 2001 roku płynność finansową. Od początku marca sześć tysięcy pracowników Porta Holding Stocznia Szczecińska SA, w skład którego wchodzi Stocznia Szczecińska, przebywa na przymusowych urlopach.
Do stoczniowców protestujących przed gmachem Zarządu Stoczni Szczecińskiej przyszli szefowie firmy. Zapowiedzieli rezygnację zarządu, jeżeli banki mające udzielić kredytu postawią takie żądanie.
Gwarantem udzielenia kredytu stoczni ma być Agencja Rozwoju Przemysłu pod warunkiem, że zostanie podwyższony jej kapitał akcyjny - taką decyzję podjął przed mniej więcej miesiącem rząd.
Prezes firmy Ryszard Kwidziński powiedział stoczniowcom, że  minister skarbu Wiesław Kaczmarek wstrzymuje się jednak z decyzją o podwyższeniu kapitału Agencji. Minister obawia się bowiem, że  konsorcjum banków wycofa się z dalszego kredytowania stoczni po  ukończeniu budowy tych statków, na które banki już udzieliły kredytu.
Po spotkaniu z prezesami ponad 1000 stoczniowców przeszło ulicami centrum Szczecina przed Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki. Na miejscu odśpiewali hymn narodowy. Do protestujących wyszedł wojewoda zachodniopomorski Stanisław Wziątek i prezes stoczni Ryszard Kwidziński. Powitały ich gwizdy.
Wojewoda zaproponował spotkanie wieczorem z 10 osobami reprezentującymi pracowników stoczni. Ci jednak odmówili i  domagali się od niego wyjaśnień na temat sytuacji zakładu przy wszystkich protestujących.
"Trzeba wyjaśnić, jak to się stało, że spółka, która była w 100 proc. własnością państwa, w tej chwili jest w ponad 90 proc. w  rękach prywatnych. Nie potrafię tego powiedzieć również dlatego, że nie są jasne wszystkie elementy związane z przejęciem udziałów w tej firmie. I dlatego, że nie są jasne, prokuratura prowadzi w  tej chwili działania związane z wyjaśnieniem sprawy" - powiedział wojewoda.
Po tych słowach stoczniowcy zaczęli skandować: "Argentyna, Argentyna".
les, pap
Czytaj też: Stocznia Szczecińska rujnuje Cegielskiego