Śmierć, która niczego nas nie nauczy

Śmierć, która niczego nas nie nauczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Śmierć Amy Winehouse nikogo niczego nie nauczy, nie przerazi, nikogo nie zmusi do samokrytyki, zmiany postępowania i głębszej refleksji.
Odwrotnie: dla ludzi zagubionych i niedających sobie w życiu rady stanie się podszeptem nadziei, że ta śmierć nie jest taka zła, że coś, co nam nie wychodzi, można zmienić w coś, czym wzbudzimy u innych podziw albo współczucie. A wtedy zaczną się wreszcie nad nami pochylać i – jak coś złego się stanie – opłakiwać nas będą głośno.

Tabloidy nie przestaną zabijać kolejnych Amy za życia, poniżać ich i zaszczuwać, zaganiać do rogu, z którego ucieczki innej niż autodestrukcja nie ma. Nikt brukowców nie osądził za przyczynienie się do śmierci księżnej Diany czy Michaela Jacksona – nie powstrzyma ich też śmierć Amy, w której mają swój wyjątkowo wielki i ohydny udział. 

Po jej odejściu zakotłowało się w internecie od ogromnej liczby peanów, ale i nie mniejszej liczby zniewag pod jej adresem, gdzie słowa „ćpunka" czy „szmata" należały do najdelikatniejszych. Nie spotkałem jednak ani jednego głosu, który by zapytał, dlaczego Amy wybrała takie życie. A to klucz do zagadki jej i innych podobnych śmierci.

Cały tekst Zbigniewa Hołdysa o Amy Winehouse w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 1 sierpnia