Turcy na łopatkach. Legia gra dalej

Turcy na łopatkach. Legia gra dalej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Legia Warszawa zremisowała z Gaziantepsporem 0:0 w rewanżowym meczu trzeciej rundy kwalifikacyjnej piłkarskiej Ligi Europejskiej i awansowała do kolejnej fazy. W pierwszym spotkaniu przed tygodniem w Turcji podopieczni trenera Macieja Skorży wygrali 1:0.

Przed wylotem do Polski trener Gaziantepsporu Tolunay Kafkas powiedział, że warszawski zespół w  rywalizacji z jego podopiecznymi jest bez szans. Z kolei występujący w  poprzednim sezonie w Anakaragucu Ankara, a obecnie w Legii Michał Żewłakow przekonywał, że tureckie zespoły na  wyjazdach tracą połowę ze swej siły ofensywnej. Rację miał były reprezentant Polski, bo Gaziantepspor w niczym nie przypominał zespołu z pierwszego meczu. Co prawda kilka razy groźnie zaatakował, ale było to głównie po błędach defensywy stołecznego zespołu.

W akcjach ofensywnych Legii wyróżniał się Manu, jednak podobnie jak w poprzednim sezonie Portugalczyk raził nieskutecznością i niedokładnością, ale imponował walecznością. W 11. minucie po podaniu Serba Miroslava Radovica znalazł się w dobrej sytuacji, ale trafił w  obrońcę. Kwadrans później popełnił poważny błąd w defensywie. Zbyt lekko podał do Wojciecha Skaby, a do piłki dopadł napastnik gości, ale bramkarz gospodarzy zdołał ich uchronić przed utratą gola. W Legii wyróżniał się też Radovic. Strzelec jedynej bramki w  pierwszym meczu przed przerwą popisał się efektownym dryblingiem, ale po jego podaniu w piłkę nie trafił już w polu bramkowym Ivica Vrdoljak. Chorwacki kapitan legionistów po urazie pachwiny nie był jeszcze w pełni sił i w przerwie zmienił go Janusz Gol, choć wpływ na to  miała również żółta kartka, którą ukarał go sędzia.

W drugiej części przewagę wypracowali sobie podopieczni Kafkasa. Wyraźnie z sił opadł Radovic, a oprócz niego nikt nie był w stanie konstruować akcji. Jego nieliczne zrywy nie stwarzały zagrożenia pod bramką tureckiego zespołu. Nieco ożywienia do gry ofensywnej wniósł wprowadzony w końcówce Czech Michal Hubnik. Końcówka spotkania nie przyniosła bramek, ale przepychankę z  udziałem niemal wszystkich piłkarzy. Po kilkudziesięciu sekundach słoweński arbiter opanował sytuację i żółtymi kartkami ukarał Jakuba Wawrzyniaka i Olcana Adina.

Ostatecznie Legii udało się utrzymać jednobramkową zaliczkę z pierwszego meczu i dzięki temu awansować do czwartej rundy kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej. Rywala pozna jutro, po losowaniu w Nyonie.

pap, ps