Państwo nie powinno bać się interwencji

Państwo nie powinno bać się interwencji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisław Kluza (fot. Wprost)Źródło:Wprost
Kiedyś za rekomendacje nas nienawidzili, a dziś, po wzroście franka, chwalą – mówi Stanisław Kluza, przewodniczący KNF.
Kanclerz Niemiec i prezydent Francji prą do wprowadzenia podatku od transakcji finansowych. Co Pan na to?

To powrót do zaproponowanego w 1972 roku podatku Tobina. Oprócz funkcji fiskalnej, miałby on stabilizować rynki finansowe. Zmniejszałby oczekiwane korzyści z lewarowanych (wspomaganych kredytem) transakcji, np. przy obrocie instrumentami pochodnymi, a przez to czysto transakcyjną kreację pieniądza. Mniej byłoby „nadmuchanego" pieniądza. Od strony praktycznej, wprowadzenie takiego podatku w UE nie jest jednak sprawą łatwą.
Niedawno giełdowe nadzory europejskie zakazały tzw. krótkiej sprzedaży akcji, czyli gry na spadki notowań.

Dopuszcza pan podobne działania w Polsce?

Nie powinno się reagować na problemy, których nie ma. Na razie krótka sprzedaż to u nas rynek statystycznie nieistotny.

Ale jest pytanie o granice interwencji na rynkach.

I o rolę państwa. Stabilność finansowa jest dobrem publicznym i ma swoją wartość. Państwo może być albo władcze, albo kontestujące, czyli być obserwatorem, który nie interweniuje. Prowokuje jednak wtedy sytuacje, którym potem może nie zaradzić. Np. Węgry pozwoliły nadmiernie udzielać kredytów we frankach i gdy waluta ta poszła w górę, powstał problem społeczny. Wniosek: państwo powinno być władcze i nie bać się interwencji. Takie intencje przyświecały KNF przez ostatnie pięć lat, gdy skutecznie prowadziliśmy politykę „poduszek bezpieczeństwa".

Kredytobiorcy nienawidzą Pana za rekomendację T, podnoszącą poprzeczkę w dostępie do kredytów, i zaostrzoną rekomendację S, która zahamowała pożyczanie we frankach.

Kiedyś „nienawidzili", a dziś, po wzroście kursu franka, chwalą. Produkty finansowe oparte na obcej walucie nie są przeznaczone dla klienta masowego. O ile banki mogą zarządzać ryzykiem kursowym, to gospodarstwo domowe z tym sobie nie poradzi. Jako nadzór nie możemy zakazać kredytów walutowych – to można zrobić tylko w ustawie. Mamy natomiast wpływ na badanie zdolności kredytowej i zarządzanie ryzykiem w bankach. Rekomendacje S i T zwróciły uwagę na zwiększenie bezpieczeństwa kredytów. I przyniosły skutek: jeszcze w 2008 roku 78 proc. nowo udzielanych kredytów mieszkaniowych było we frankach, a obecnie kredytów w tej walucie praktycznie się nie udziela.

Będą następne takie rekomendacje?

Identyfikacja ryzyka i praca nad rekomendacjami to proces ciągły. Rekomendacje wcale nie prowadzą do ograniczenia kredytu, jest on po prostu lepiej adresowany.

Drogi frank to dobry moment na kredyt w tej walucie?

Kurs walutowy jest najtrudniejszy do prognozowania, więc przeciętny klient nie powinien wystawiać się na to ryzyko.

Jak mocno będzie się integrował nadzór finansowy w UE?

Wszystkie kraje były za powstaniem unijnych agencji nadzorczych, ale nie było i nie ma zgody co do ich kompetencji. Mamy fasadę, a budynek w środku jest pusty. Istnieją dwa alternatywne kierunki rozwoju nadzoru europejskiego. Pierwszy to budowanie silnych europejskich agencji nadzorczych. Drugi to wyposażenie w kolejne kompetencje nadzorów z krajów macierzystych, z których pochodzą międzynarodowe grupy finansowe. Nam podoba się ten pierwszy wariant. Tymczasem wiele krajów, w których są siedziby dużych grup finansowych, chciałoby ograniczyć rolę nadzorów goszczących, czyli krajów takich jak Polska, gdzie działają „córki". W praktyce oznaczałoby to powstanie w Europie kilku nadzorów „europejskich" w najzamożniejszych krajach.