Empatia i obsesja, czyli Tusk rusza w Polskę

Empatia i obsesja, czyli Tusk rusza w Polskę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tuskobus jedzie przez Polskę. Donald Tusk jest bliżej ludu. Choć nie za blisko.
Monotonia podróży i ożywcze przerywniki na postojach. Szpaler kamer i  mikrofonów odgradza tubylców oczekujących gościa. Wokół borowcy, w  środku Donald Tusk. Jedni chcą premierowi Tuskowi zrobić zdjęcie. Inni porozmawiać, uścisnąć rękę albo dostać autograf.

Niechętnych niemal nie  widać. Chyba że harcowników od Palikota albo kiboli próbujących zepsuć widowisko. Pod wieczór dziennikarze padają z nóg, ale Tusk się trzyma. Wita gospodarzy, rozmawia, uśmiechnięty i swobodny. 

To kampania wyborcza. Ale praktycznie nie ma mowy o żadnych partiach. Czasem padnie nazwa PO, rzadziej – PiS. Słowo „Smoleńsk" nie padło chyba ani razu. Jest tylko Donald Tusk. Premier Tusk – bo taki wielki napis zdobi luksusowy autokar, którym od tygodnia przemierza Polskę. Premier Tusk, a nie Tusk kandydat i szef PO, bo to oznacza wchodzenie w ostre polemiki i obiecywanie Bóg wie czego. Nic z tych rzeczy – mamy przed sobą zapobiegliwego i zatroskanego o przyszłość gospodarza Polski.

– Jest wielu specjalistów od rozbudzania emocji w polityce. Ale nie ja –  solennie zapewnia. Choć to przecież oczywista blaga. Całe widowisko ma  dowieść, że warto oddać głos na Tuska, gdyż on jeden zabiega o  rozwiązanie problemów Polaków.

Obiecuje „zdrowy rozsądek i  przyzwoitość", a nie „eksperymenty" i „ideologie". To jest przekaz, a  reszta to rzemiosło komiwojażera, którego zadaniem jest sprzedać. Po to  zaproszono dziennikarzy, którzy podróżują drugim autokarem. Krok w krok za premierem.

O tym, jak "od kuchni" wyglądają podróże po Polsce Donalda Tuska, czytaj w poniedziałkowym "Wprost"