Infrastruktura: czas skończyć z propagandą sukcesu

Infrastruktura: czas skończyć z propagandą sukcesu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Minister Cezary Grabarczyk demonstruje przed wyborami bardzo dobre samopoczucie – zgodnie z tym, co głosi Ministerstwo Infrastruktury, ostatnie cztery lata to jedno wielkie pasmo sukcesów. Mało tego – wszystko, co udało się osiągnąć, od początku do końca ma być dziełem rządu Donalda Tuska. Cóż, to nie powinno akurat dziwić: wszyscy znamy powiedzenie o tym, że tylko klęska jest sierotą. Niestety stawianie sprawy w taki sposób, w jaki czynią to politycy rządzącej koalicji, utrwala jedynie szkodliwe stereotypy.
Dlaczego przez pierwsze kilkanaście lat wolnej Polski, nie zrobiono praktycznie niczego, jeśli chodzi o nadrobienie gigantycznych zaległości w zakresie modernizacji infrastruktury transportu? Warto przypomnieć, że dopiero rząd PiS w latach 2006-2007 zdołał wypracować i przyjąć realny, obliczony na długie lata program budowy autostrad,  dróg ekspresowych i modernizacji kolei. Odpowiedź na pytanie o przyczynę „infrastrukturalnej niemożności" jest prosta – kwestie związane z budową dróg i autostrad były w przeszłości całkowicie podporządkowane doraźnym politycznym interesom. Ważniejsza była „polityczna obwodnica”, aniżeli żmudne i pozbawione PR-owskiego uroku przygotowanie budowy setek kilometr autostrad i dróg ekspresowych. Aktualny rząd może przeznaczyć na infrastrukturę prawie 20 (słownie: DWADZIEŚCIA) razy więcej środków europejskich, niż poprzedni gabinet. Jak mając do dyspozycji tak duże środki, można było stracić w 2010 r. w PKP Intercity co czwartego pasażera ?

Na modernizację infrastruktury nie można patrzeć wyłącznie przez pryzmat kadencji Sejmu i rotacji na scenie politycznej. Budowa sieci komunikacyjnej kraju to proces ciągły, wymagający uczciwego spojrzenia na to, co udało się zrobić poprzednikom i co można zostawić następcom. Nie jest żadnym sekretem, że rząd PO-PSL miał, jeśli chodzi o drogi, ułatwione zadanie dzięki temu, że rząd Jarosława Kaczyńskiego zostawił w spadku rządowy program zakrojonych na szeroką skalę drogowych inwestycji. Mało tego – znaczna liczba inwestycji, które zostały otwarte z pompą przez premiera i jego ludzi, została przygotowana przed rokiem 2008. Oczywiście nie można czynić z tego zarzutu, właściwie można by pochwalić ministra, że skończył z praktyką „grubej kreski" polegającej na przekreślaniu całego dorobku poprzedników. Źle się jednak stało, że w tym wszystkim zwyciężyła wola przypisania sobie cudzych sukcesów i niejednokrotnie niezauważania firm drogowych, które – było, nie było - te inwestycje realizowały!

Chciałbym, aby po 9 października inwestycje infrastrukturalne przestały być instrumentem politycznej gry, a stały się przedmiotem ponadpartyjnej polityki państwowej. Potrafimy docenić fakt, że powstają drogi, w których przygotowanie i budowę włożyliśmy potężny wysiłek. Doceniamy to, że po zastąpieniu winiet e-mytem państwo zyska pokaźny zastrzyk środków finansowych na podtrzymanie inwestycji drogowych. Chcemy jednak, by równie wnikliwie dyskutowano o tym, co nie wyszło i o przyczynach tych porażek. Chcemy też, by zaprzestano sięgania po płytką rządową „propagandę sukcesu".

Jerzy Polaczek, minister transportu w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego