"Jednomandatowe okręgi? Wszystko zostaje po staremu"

"Jednomandatowe okręgi? Wszystko zostaje po staremu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. materiały prasowe) 
"Wszyscy, którzy myśleli, że jednomandatowe okręgi wyborcze pozwolą wybierać lokalnych liderów i przeciwstawić się dyktatowi aparatów partyjnych, muszą czuć się rozczarowani faktem, że na 100 senatorów, 63 jest z PO, 31 z PiS, 2 z PSL i tylko czterech jest tzw. niezależnych" - pisze na blogu eurodeputowany PJN Marek Migalski.
Migalski zauważa, że tegoroczne wyniki wyborów do Senatu "powinny dać do myślenia wszystkim tym, którzy uważają, że jednomandatowe okręgi wyborcze rozwiążą problem dominacji partii politycznych nad wolą obywateli". Dodaje, że na czterech kandydatów "niezależnych", którym udało się zdobyć mandat senatora - trzech zostało wybranych, ponieważ "działali w symbiozie z PO" (chodzi o Marka Borowskiego, Włodzimierza Cimoszewicza i Kazimierza Kutza - w ich okręgach PO nie wystawiła swoich kandydatów).

"Oczywiście, gdyby okręgi były jeszcze mniejsze, czyli nie byłoby ich 100, ale 460, to szanse na zdobycie mandatów przez ludzi nie związanych z żadną partią wzrosłyby nieznacznie, ale i tak kandydaci tacy nie zdominowaliby Sejmu. Warto pamiętać o tej lekcji z 9 października w przyszłej dyskusji nad kształtem polskiej ordynacji i prawa wyborczego" - radzi Migalski.

arb