Kurdowie czekają na swoją "wiosnę"

Kurdowie czekają na swoją "wiosnę"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Arabowie podziwiają Erdogana, Kurdowie twierdzą, że turecki premier powinien zająć się porządkami w swoim kraju (fot. EPP) 
Turcja, z jej kwitnącą gospodarką, świecką demokracją i rosnącą siłą przebicia, często przywoływana jest jako wzór dla narodów Bliskiego Wschodu przeżywających rewoltę nazwaną "arabską wiosną". Tymczasem o podobnej wiośnie może marzyć 15 mln tureckich Kurdów.
Ojczysty język Kurdów jest w Turcji zakazany w wielu szkołach. Ostatnie prześladowania pociągnęły za sobą aresztowania wielu kurdyjskich działaczy i burmistrzów. Kurdyjka Hulya Yildiz, matka trojga dzieci, twierdzi, że zabranie rodziny na piknik do lasu w rejonie kurdyjskiego miasta Tunceli nie jest bezpiecznym pomysłem ze względu na operacje wojska i kurdyjskiej partyzantki. - Chcielibyśmy żyć w mieście, w którym można w weekendy zabrać dzieci na piknik. Nie mamy takiej wolności, ponieważ nie wiemy, czy nie wybuchnie bomba albo czy nie dojdzie do starć - skarży się Yildiz. - Jeśli rodzina boi się zabrać dzieci na piknik, trudno mówić o demokracji. Premier Recep Tayyip Erdogan jeździł w tym roku do wszystkich krajów przeżywających problemy, ale powinien przyjechać tu i posłuchać żądań swojego ludu. Dlaczego nie możemy mieć "wiosny" jak Arabowie? - pyta.

Cień na "tureckim modelu"

Tzw. turecki model w czasie ludowej rebelii przeciwko autokratom, okrzykniętej "arabską wiosną", zafascynował reformistów, od Rabatu w Maroku po Sanę w Jemenie i Rijad w Arabii Saudyjskiej. Nawet jednak jeśli dla milionów muzułmanów za granicą Erdogan mógł wydawać się bohaterem, kiedy wzywał arabskich przywódców do demokratyzacji i występował w obronie praw Palestyńczyków, tureccy Kurdowie uważają, że premier powinien skupić się na problemach we własnym kraju.

W trwającym od 30 lat konflikcie na tle separatystycznym zginęło ponad 40 tys. ludzi, a państwo, które kandyduje do Unii Europejskiej, wydało kilkaset miliardów dolarów na walkę z kurdyjską partyzantką i separatystycznymi tendencjami. Międzynarodowa Grupa Kryzysowa w zeszłym miesiącu wskazywała, że biorąc pod uwagę niestabilność w sąsiedniej Syrii, gdzie wojsko strzela do protestujących przeciwko rządom prezydenta Baszara el-Asada, oraz planowane wycofanie wojsk amerykańskich z Iraku, Ankara musi poczynić śmiałe kroki i rozwiązać swój "najbardziej palący i niebezpieczny problem".

Po czerwcowym zwycięstwie wyborczym Erdogana w Turcji pojawiły się nadzieje, że zakończy konflikt kurdyjski, skoro obiecuje reformy przyznające większe prawa kulturalne i polityczne Kurdom i rezygnację ze strategii nastawionej na asymilację, która u Kurdów wywoływała silny resentyment. Ale - jak pisze agencja Reutera - pesymizm wkrótce wziął górę, kiedy ponownie doszło do przemocy. Po nasileniu ataków ze strony Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) tureckie wojsko podjęło ofensywę z powietrza i ze wsparciem artylerii przeciwko rebeliantom z PKK chroniącym się w północnym Iraku. W ogólnokrajowych operacjach w zeszłym miesiącu policja aresztowała ponad 140 prokurdyjskich działaczy, w tym burmistrzów miast za domniemane powiązania z bojownikami. Aresztowani powiększyli grono 3 tys. skazanych, z których wielu trafiło do więzień na podstawie błahych dowodów w rezultacie ostrych przepisów antyterrorystycznych.

Jedna piąta obywateli bez praw

Kurdowie stanowią jedną piątą ludności Turcji, ale od lat polityczny establishment ignoruje ich język, prawa kulturalne, nie mówiąc o samym ich istnieniu, a wojsko toczy walkę z PKK. Erdogan, którego partia wygrała w 2002 roku dzięki hasłom reformistycznym, przeprowadził ograniczone reformy dotyczące praw Kurdów do ich kultury i języka w ramach zmian wymaganych na drodze do akcesji do UE. Kurdyjscy politycy mówią jednak, że potrzebne są dużo głębsze reformy polityczne. Niektórzy uważają, że w szeregi PKK młodzież kurdyjską spycha powolne tempo reform.

Emin Aktar, szef stowarzyszenia prawników z największego kurdyjskiego miasta Diyarbakir, twierdzi, że najwyższa pora, by obie strony przystąpiły do dialogu, że droga do rozwiązania prowadzi przez rozmowy, a nie przez wymachiwanie bronią. Rząd chce znowelizować konstytucję, którą spisano po zamachu stanu z 1980 roku. Kwestia przyznania Kurdom większych praw z pewnością zdominuje debatę nad nową ustawą zasadniczą. Erdogan wskazywał, że chce, aby ukończono ją do połowy przyszłego roku. Największa prokurdyjska partia w parlamencie, BDP, domaga się nauczania w szkołach w języku kurdyjskim i nowego sformułowania obywatelstwa tureckiego, tak aby obejmowało ono etnicznych Kurdów. Ale takie ustępstwo może wywołać ostrą reakcję tureckich nacjonalistów.

PAP, arb