Tymochowicz: Kalisz dał słowo Palikotowi jako przyjaciel. A potem je złamał

Tymochowicz: Kalisz dał słowo Palikotowi jako przyjaciel. A potem je złamał

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ryszard Kalisz i Janusz Palikot (fot. Wojciech Artyniew/FORUM)
Od samego początku miałem absolutne przeświadczenie, że jesteśmy w stanie własnymi siłami wypracować kapitalny sukces. Oczywiście, że mam satysfakcję. Wszyscy się z nas śmiali - tak o wyborczym sukcesie Ruchu Palikota mówi w rozmowie z "Polską The Times" Piotr Tymochowicz, specjalista od marketingu politycznego, który w obecnej kampanii doradzał Januszowi Palikotowi (wcześniej był m.in. doradcą Andrzeja Leppera).
Tymochowicz uważa, że Palikot odniósł sukces w wyborach ponieważ "poszedł pod prąd". - Większość marketingowców i PR-owców badania traktuje jak Biblię. Gdyby 30 lat temu zrobiono badania, czy ludzie potrzebują telefonów komórkowych, to oczywistym byłoby, że nikt ich nie potrzebuje. Natomiast siła PR, marketingu, wywierania wpływu, nie jest w tym, żeby się stosować do badań, ale żeby zmienić pogląd ludzi. By wykreować nowy rynek, nową potrzebę. Gdybyśmy zdroworozsądkowo opierali się wyłącznie na badaniach i sugerowali się, co warto zrobić, co mówić, czy walczyć z Kościołem, a wszystkie badania pokazywałyby, że nie, to nie byłoby sukcesu - tłumaczy. Dodaje, że z Palikotem współpracowało mu się "fenomenalnie". - To jest potwornie trudny człowiek. Apodyktyczny, bezwzględny dla ludzi mniej od siebie inteligentnych i dla tych, którzy chcą go oszukać. Natomiast dla partnerów intelektualnych jest bardzo sensowny, normalny i można z nim wiele rzeczy zbudować - przekonuje.

Arłukowicz oszukał, Senyszyn się śmiała

Doradca Palikota zdradza, że trudnym momentem dla Palikota była nagła zmiana zdania przez Ryszarda Kalisza, który miał być w swoim czasie "zaskakującym transferem" lidera Ruchu Palikota. - Kalisz dał swoje słowo jako przyjaciel Palikota, że za dwa dni zdecyduje się wstąpić do jego Ruchu i partii. Ostrzegałem Janusza. Dzień przed tym faktem zapytałem, co będzie, jeśli Kalisz w ostatniej chwili odmówi? Janusz powiedział: "Nie bądź aż tak podejrzliwy, no przecież to jest mój przyjaciel, który dał mi swoje słowo, i ja mu ufam" - wspomina Tymochowicz. - Dzień przed transferem Janusz był w programie Moniki Olejnik i asekurująco powiedział, że tym transferem niekoniecznie będzie polityk. Następnego dnia, o szóstej rano, dzwoni do mnie załamany, mówiąc, że miałem rację, że nic nie jest warte słowo polityka, zwłaszcza Ryszarda Kalisza, bo dostał jedynkę na listach SLD i nie ma zamiaru wstępować do Ruchu Palikota. Janusz, który poinformował już o konferencji, mógł wyjść i powiedzieć: "Zostałem oszukany". Ale z punktu widzenia PR byłoby to fatalne. Mógł się też zaśmiać i powiedzieć: "Tym transferem jest Tymochowicz". Wolałem już się zgodzić na pośmiewisko. Kalisz wystawił nas do wiatru - dodaje. Przyznaje, że w tamtym okresie nie udało mu się przekonać żadnego ze znanych polityków na przejście do Ruchu. - Rozmawiałem i z Joasią Senyszyn, i innymi politykami. Wszyscy się śmiali i mówili: "Przecież wy w ogóle nie wejdziecie do parlamentu". Bartosz Arłukowicz też nas oszukał. Został Tymochowicz. Jedyny, który mógł zagrać tę rolę - podsumowuje.

"Reklamy nie potrzebuję - to sukces Palikota"

Czy Tymochowicz czuje się głównym ojcem sukcesu Palikota? - Żadna reklama nie jest mi potrzebna, a cokolwiek bym powiedział na temat swojego udziału, to o tyle samo umniejszę rolę Janusza. To jego sukces i niech on się z niego cieszy. Nie mam ambicji udowadniać, która koncepcja była moja, a która nie - przekonuje. - Gdyby mi zależało na moim prywatnym wizerunku, pewnie bym należał do dziesięciu towarzystw PR, a jestem najbardziej znienawidzonym PR-owcem w Polsce. Ale mam poczucie wyższości. Nie dlatego, że mam więcej tupetu, tylko dlatego, że nie pozwoliłem sobie nigdy z imienia i nazwiska krytykować żadnego eksperta w Polsce. Mam dziką satysfakcję, kiedy ludzie, tacy jak Eryk Mistewicz i wielu innych, atakują mnie personalnie, bo uważam to za szczyt braku profesjonalizmu. Nie muszę robić niczego, żeby tworzyć sztuczny szum wokół siebie - dodaje.

"Polska The Times", arb