Sarkozy beszta Camerona jak Chirac Polaków

Sarkozy beszta Camerona jak Chirac Polaków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nicolas Sarkozy (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy starł się z brytyjskim premierem Davidem Cameronem na zakończonym w niedzielę szczycie UE w Brukseli, mówiąc mu obcesowo: "Mamy waszych dobrych rad po dziurki w nosie" - donoszą brytyjskie media.
- Straciliście bardzo dobrą okazję, by siedzieć cicho - powiedział Sarkozy, powtarzając zdanie wypowiedziane przed ośmioma laty przez ówczesnego prezydenta Francji Jacquesa Chiraca pod adresem tzw. nowej Europy, w tym Polski, która w konflikcie irackim zajęła proamerykańskie stanowisko. Sarkozy miał na myśli brytyjskie rady, jak rozwiązać trudności eurostrefy. Media nazywają konfrontację "burzliwą".

"Nienawidzicie euro, a chcecie ingerować"

Bezpośrednim powodem starcia była dyskusja, czy najbliższy szczyt wyznaczony na środę ma się odbyć w ramach strefy euro, czy całej UE. W  razie przyjęcia pierwszego wariantu spotkanie odbyłoby się bez udziału Camerona. - Mówicie nam, że euro wzbudza w was nienawiść, a chcecie ingerować w  nasze spotkania - cytuje agencja Press Association słowa Sarkozy'ego pod adresem Camerona.

Wygrał Cameron

Ostatecznie Cameron postawił na swoim - środowy szczyt odbędzie się z  udziałem wszystkich 27 państw UE. Będzie trwał godzinę, po czym dalsze spotkanie w sprawie pakietu ratunkowego dla eurostrefy odbędzie się w  ścisłym gronie jej 17 członków, którzy będą mieli ostatnie słowo. Cameron argumentował, że strefa euro powinna spotkać się przed unijnym szczytem, ponieważ w przeciwnym razie będzie to oznaczało, że  wobec państw nie będących w eurolandzie stosuje się politykę faktów dokonanych. Tym razem jednak to Sarkozy postawił na swoim.

- Musimy zabezpieczyć interesy członków UE, którzy chcą pozostać poza strefą euro, zwłaszcza odnoszące się do spójności wspólnego rynku. Kryzys oznacza, że ściślejsza integracja fiskalna i ekonomiczna strefy euro jest nieuchronna, ale nie może się dokonać kosztem brytyjskiego interesu narodowego - powiedział Cameron reporterom na konferencji prasowej w Brukseli.

Liberalni Demokraci protestują

Brytyjski premier zasugerował, że w przypadku zmian traktatowych podyktowanych dążeniem do zabezpieczenia strefy euro, których chce Berlin, Londyn powinien skorzystać z okazji i "wyznaczyć cenę" swego poparcia dla zmian traktatowych, upominając się o zwrot niektórych prerogatyw przekazanych Brukseli. Sugestia ta spotkała się z ostrą ripostą Liberalnych Demokratów -  koalicyjnego partnera brytyjskich konserwatystów. Rzecznik Liberalnych Demokratów podkreślił w oświadczeniu, że za wcześnie jest na spekulacje, co zrobi Londyn w przypadku, gdyby zmiana unijnych traktatów miała się okazać konieczna.

Unia coraz mniej się podoba

Trudnością Camerona jest również to, że jego własna Partia Konserwatywna jest coraz wyraźniej podzielona w sprawie integracji europejskiej. Ponad 70 posłów wymusiło na rządzie głosowanie w sprawie rozpisania referendum na temat członkostwa Wielkiej Brytanii w UE, podpisując się pod petycją w tej sprawie. Wniosek wymagający od wyborców opowiedzenia się w referendum, czy  chcą utrzymania status quo, renegocjacji warunków członkostwa, czy też wystąpienia z UE, nie ma szans przyjęcia - nie poprą go laburzyści i  liberałowie - ale odsłania wewnętrzne podziały w partii rządzącej. Około 100 posłów może się wyłamać z dyscypliny partyjnej.

Niektórzy komentatorzy mówią o "powrocie wojny domowej w szeregach torysów" i o "zakwestionowaniu przywództwa Camerona w partii". Były konserwatywny minister spraw zagranicznych Malcolm Rifkind powiedział, że torysi "wpatrują się we własny pępek i odwracają uwagę od tego, co  naprawdę na świecie ważne".

zew, PAP