Chciał odstraszać imigrantów... prądem - zostanie prezydentem USA?

Chciał odstraszać imigrantów... prądem - zostanie prezydentem USA?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Herman Cain (fot. Gage Skidmore/Wikipedia) 
Komentatorów w USA coraz bardziej fascynuje niezwykła popularność kandydata do nominacji prezydenckiej w Partii Republikańskiej, czarnoskórego biznesmena Hermana Caina. Żaden z ekspertów nie daje mu jednak szans na wygraną w republikańskich prawyborach - ich faworytem wciąż pozostaje Mitt Romney.

Wbrew opinii wyrażanej przez ekspertów Cain wciąż prowadzi w sondażach. Według najnowszej ankiety telewizji Fox News, na Caina chce głosować 25 procent wyborców Partii Republikańskiej, a na byłego gubernatora Massachusetts Mitta Romneya - 21 procent. Według innego sondażu, w stanie Iowa, gdzie 3 stycznia odbędą się pierwsze prawybory, Cain prowadzi różnicą jednego punktu procentowego przed Romneyem. O trzecie miejsce rywalizują: były kongresman Ron Paul, lider libertarian i faworyt Tea Party, oraz były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich.

Wyborczy papieros

Cain odnosił sukcesy w biznesie - jest byłym szefem koncernu Godfather's Pizza - ale nie ma żadnego doświadczenia politycznego i nigdy nie pełnił żadnych wybieralnych urzędów. W wywiadach telewizyjnych ujawnił braki w znajomości historii USA i spraw międzynarodowych. Cain opublikował ostatnio przedwyborczy spot telewizyjny, pod koniec którego szef jego kampanii Mark Block zaciąga się papierosem, puszczając kłęby dymu. Ogłoszenie wywołało protesty oburzonych działaczy walki z paleniem i dowcipy satyryków w telewizji. Kandydat, zapytany o spot, odpowiedział, że pokazanie palącego Blocka to przypadek - zadeklarował też, że sam jest przeciwnikiem papierosów i odradza je młodym ludziom.

Epizod z palącym szefem sztabu wyborczego był tylko jedną z serii gaf Caina - wcześniej kandydat stwierdził m.in., że na granicy USA z Meksykiem zbudowałby ogrodzenie z drutem kolczastym podłączonym do prądu. Później tłumaczył, że był to żart.

"Zaproponujmy Amerykanom coś, co zrozumieją"

Głównym punktem programu Caina jest plan "9-9-9", czyli radykalna zmiana systemu podatkowego: obniżenie podatków od dochodów do 9 procent od korporacji i osób indywidualnych oraz wprowadzenie nowego, 9-procentowego podatku od sprzedaży. Byłyby to - jak zauważyli komentatorzy - system regresywny, uderzający w biedniejszych Amerykanów i faworyzujący bogaczy. Taki plan zostałby też prawdopodobnie odrzucony przez Kongres. Cain przekonuje jednak, że zaletą jego planu jest prostota. - Trzeba zaproponować Amerykanom coś, co zrozumieją - tłumaczył w jednym z wywiadów.

Romney - kandydat bez poglądów

Cain prowadził w przeszłości program radiowy, gdzie wyszlifował umiejętności komunikacyjne. Ludziom podoba się jego bezpośredni styl wypowiedzi i fakt, że nie jest i nigdy nie był politykiem. Jego popularność - uważają komentatorzy - jest wyrazem rosnącej niechęci do zawodowych polityków, zwłaszcza działających w Waszyngtonie. Wiąże się to z negatywną oceną impasu w Kongresie, gdzie od wielu miesięcy obie partie nie mogą się porozumieć w sprawie redukcji deficytu i długu publicznego. Zdaniem ekspertów, poparcie dla Caina to także sygnał, że republikańscy wyborcy wciąż nie są zadowoleni z Romneya jako potencjalnego kandydata na prezydenta i rozglądają się za alternatywą. Romney słynie z licznych wolt niemal we wszystkich istotnych w kampanii sprawach: aborcji, praw gejów, ocieplania się klimatu, praw związków zawodowych i polityki imigracyjnej. W odczuciu wyborców nie ma żadnych poglądów i zmienia opinie w zależności od koniunktury. Szczególnie nieufnie odnoszą się do Romneya konserwatyści i ich radykalna awangarda w postaci Tea Party.

PAP, arb