Bunt na Ukrainie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Opozycyjna Socjalistyczna Partia Ukrainy i Komunistyczna Partia Ukrainy chcą odsunięcia od władzy Leonida Kuczmy i przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich.
Oba ugrupowania rozpoczęły przygotowania do masowych akcji protestu.
Jak powiedział przedstawiciel socjalistów Josyp Wiński, 16 września na całej Ukrainie odbędą się masowe akcje opozycji z  żądaniem przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich. Wiński dodał, że w przygotowaniach weźmie udział również zwycięzca tegorocznych wyborów parlamentarnych centroprawicowa "Nasza Ukraina", a także prawicowy "Blok Julii Tymoszenko".
Według doniesień ukraińskich mediów, była wicepremier Tymoszenko już jeździ po kraju w celu należytego przygotowania przyszłych akcji protestu. W jednym z wcześniejszych wywiadów powiedziała, że  błędem opozycji podczas organizacji podobnych akcji protestu w  roku 2000 i wiosną następnego roku był brak należytej informacji o celu tych działań.
Tymoszenko uważa, że nie ma możliwości pozbawienia władzy prezydenta konstytucyjną drogą, dlatego Leonida Kuczmę należy zmusić do odejścia poprzez nacisk społeczny. Była wicepremier jest przekonana, że Kuczma zamierza ubiegać się o trzecią kadencję, mimo że nie przewiduje tego konstytucja. To ją przekonało ostatecznie, aby walkę o przedterminowe wybory rozpocząć jak najszybciej.
Nie jest na razie znane stanowisko w tej sprawie centroprawicowej "Naszej Ukrainy", choć to ona może zdecydować o powodzeniu lub  niepowodzeniu przyszłych akcji protestu, chociażby z tego względu, że lider ugrupowania, były premier Wiktor Juszczenko, wciąż jest najpopularniejszym politykiem w kraju.
Bliski współpracownik Juszczenki Roman Bezsmertny powiedział we  wtorek, że "Nasza Ukraina" coraz poważniej liczy się z możliwością przedłużenia prezydentury Kuczmy o "nielegalną" trzecią kadencję. W tym samym wystąpieniu Bezsmertny powiedział, że popierane przez prezydenta ugrupowania, stosując najohydniejsze metody walki politycznej, faktycznie zmonopolizowały władzę w kraju, mimo, że  wybory parlamentarne wygrała "Nasza Ukraina".
Tego samego dnia lider ukraińskich komunistów Petro Symonenko zaapelował do społeczeństwa, partii politycznych i związków zawodowych o aktywizację działań na rzecz przeprowadzenia w kraju przedterminowych wyborów prezydenckich.
"Każdy zdrowo myślący człowiek widzi pełną bezsilność skorumpowanej monarchii Kuczmy, widzi nieunikniony krach tej historycznie skazanej na klęskę władzy. Ale my nie mamy prawa czekać, póki kryminalna elita, czepiając się za władzę, trzymając się przegniłego tronu będzie odsuwać w przyszłość długo oczekiwany moment odrodzenia Ukrainy" - napisał Symonenko w apelu.
Lider komunistów przypomina, że w tegorocznych marcowych wyborach parlamentarnych dwa proprezydenckie ugrupowania zdobyły w sumie zaledwie 17 proc. głosów poparcia. Mimo to, pisze Symonenko, to  właśnie te dwie partie, "wykorzystując szantaż i przekupstwo deputowanych i biznesmenów" zawładnęły kierownictwem parlamentu i  stosując te same metody próbują utrzymać monopol na władzę w kraju.
Prezydent Leonid Kuczma rządzi na Ukrainie od 1994 r. W 1999 zdecydowanie wygrał w drugiej turze z Symonenką.
W wyniku tegorocznych wyborów parlamentarnych komuniści przestali być największym klubem, zdobywając zaledwie 66 miejsc w 450- osobowym parlamencie. W poprzednim parlamencie klub komunistów oficjalnie uchodził za opozycyjny. W rzeczywistości komuniści świetnie dogadywali się z władzą. W zamian za lojalność mogli liczyć na przywileje w biznesie i dostęp do pieniędzy budżetowych. Teraz, gdy stracili status największego klubu władza przestała się z nimi liczyć.

nat, pap