Witaminy złudzeń

Dodano:   /  Zmieniono: 
Margaret Thatcher, gdy była premierem, każdy dzień zaczynała od czarnej kawy i kilku tabletek witaminy C. Jak wielu z nas. I jak wielu z nas sporo ryzykowała. Gwarancja zdrowia w pigułce to fikcja i strata pieniędzy.
"Geriavit" wzmacnia siły witalne i poprawia ogólne samopoczucie, "Bodymax" zwiększa sprawność fizyczną i umysłową, "Biovital" usuwa zmęczenie i wzmacnia organizm - zapewniają ulotki dołączone do najbardziej popularnych preparatów multiwitaminowych. Jedynie w Polsce sprzedano w ubiegłym roku niemal milion opakowań "Geriavitu", mimo że za 100 tabletek trzeba zapłacić prawie 100 zł. "To strata pieniędzy" - twierdzi prof. Rory Collins z Uniwersytetu Oksfordzkiego, szef zespołu, który przez pięć lat badał 20 tys. osób w wieku od 40. do 80. roku życia, faszerujących się preparatami witaminowymi. Z raportu zespołu wynika, że witaminy C, E i beta-karoten w pigułkach nawet w najmniejszym stopniu nie chronią przed zawałem serca, udarem mózgu i nowotworami. Wręcz przeciwnie - przyjmowane w nadmiarze, mogą poważnie zaszkodzić.
Margaret Thatcher, gdy była premierem, każdy dzień zaczynała od czarnej kawy i kilku tabletek witaminy C. Jak wielu z nas. I jak wielu z nas sporo ryzykowała. Raport grupy Collinsa potwierdza, że najbardziej wartościowe są witaminy znajdujące się w świeżych warzywach i owocach, dostępne w dużym wyborze latem i jesienią. Podobnie jest z innymi składnikami pokarmowymi. Likopen w tabletkach (działający tak jak beta-karoten) oraz sprzedawana w proszku soja są znacznie mniej skuteczne niż te same składniki zawarte w pomidorach lub mleczku sojowym. Zażywanie koncentratów z aptek może odnieść skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego.
Podstępny zabójca, czyli megawitamina C
Moda na witaminy w pigułkach pojawiła się przed kilkunastu laty, gdy wysunięto hipotezę, że witaminy antyoksydacyjne (C, E i beta-karoten) chronią przed tzw. wolnymi rodnikami (czyli ubocznymi produktami przemiany materii, szkodliwymi dla komórek, gdyż łatwo wchodzą w reakcje chemiczne). Wzorem do naśladowania był Linus Pauling, laureat Nagrody Nobla, nazywany "papieżem witamin", który do wszystkich posiłków zażywał witaminę C i dożył 91 lat. Uczony polecał ją jako najlepszy sposób na raka. Niestety, dotychczas nie w pełni potwierdzono tę tezę, mimo że firmy farmaceutyczne przeznaczyły na badania ogromne fundusze. - Radykalnie zmieniły się poglądy w kwestii zapobiegania chorobom układu krążenia. Ogromny entuzjazm, jaki towarzyszył zażywaniu witamin, przekształcił się ostatnio w skrajny pesymizm - przyznaje Lucjan Szponar, dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie.
Specjaliści Instytutu Zdrowia Publicznego w Helsinkach oraz Narodowego Instytutu Raka w USA już przed kilku laty przekonywali, że ludzie w średnim wieku, którzy palą papierosy, nie mogą liczyć na to, że dodatkowa porcja witamin zmniejszy u nich ryzyko zawału serca. Palaczom po pięćdziesiątce i po pierwszym zawale na serce nie pomagały ani preparaty zawierające wyłącznie beta-karoten, ani specyfiki, w których łączono go z witaminą E. W grupie osób po takiej kuracji zanotowano nawet wzrost zachorowalności na raka płuca. Nadmierne dawki witaminy C zamiast hamować miażdżycę tętnic grożącą zawałem serca lub udarem mózgu, mogą nawet przyspieszyć jej rozwój. Obserwacje mieszkańców Los Angeles wykazały, że u osób, które zażywały megadawki tej witaminy, złogi w tętnicach szyjnych powstawały 2,5 razy szybciej niż u ludzi nie stosujących żadnych witamin. Jeszcze gorzej na przyjmowaniu preparatów witaminowych wyszli palacze papierosów - miażdżyca rozwijała się u nich aż pięciokrotnie szybciej niż u innych. "Takiej zależności nie zaobserwowaliśmy jedynie u tych, którzy dbali o dietę bogatą w warzywa i owoce" - twierdzi dr James H. Dwyer z Uniwersytetu Karoliny Południowej.
Pigułki tylko dla chorych, starców i nastolatków
Wyniki badań zespołu Collinsa to potężny cios dla przemysłu farmaceutycznego, bo produkcja środków witaminowych jest dla tej branży jednym z głównych źródeł dochodu. W USA wartość rocznej sprzedaży najczęściej reklamowanych preparatów przekroczyła już 6 mld dolarów, w Niemczech wynosi ponad miliard euro, a w Wielkiej Brytanii - 175 mln funtów. W Polsce witaminy i mikroelementy zażywa co druga osoba. Takie preparaty, jak "Centrum", "Multivitaminum" czy "Falvit", mimo dość wysokiej ceny są kupowane częściej niż środki przeciwbólowe i leki na przeziębienie.
Według Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego (AHA), prawidłowa dieta nie wymaga uzupełniania witaminami. - Preparaty witaminowe powinny zażywać głównie osoby, które mają kłopoty ze zdrowiem - mówi prof. Witold Zatoński, szef fundacji Promocja Zdrowia. Dodawany do płatków śniadaniowych i pieczywa kwas foliowy chroni kobiety przed urodzeniem dziecka z wadą cewy nerwowej, ciężką wadą wrodzoną, zmniejsza też ryzyko powtórnego zawału serca lub udaru mózgu. Witaminy w pigułkach zalecane są nastolatkom (w okresie intensywnego rozwoju fizycznego), osobom odchudzającym się, przestrzegającym diety zawierającej mniej niż 1500 kalorii (bo wtedy trudno dostarczyć organizmowi wszystkich niezbędnych składników odżywczych), a także ludziom starszym, gdyż wraz z wiekiem zmniejsza się wchłanianie składników pokarmowych.
Jak gwałcimy naturę
"Ludzie zdrowi, którzy sądzą, że wybranymi witaminami i mikroelementami wzbogacą jednostajną dietę, nie zdają sobie sprawy, iż gwałcą prawa natury" - twierdzi dr Walter Mertz z laboratorium badawczego amerykańskiego resortu rolnictwa. Jego zdaniem, stosowanie odżywek i witamin zamiast pełnowartościowej diety jest niepotrzebne, a czasami nawet niebezpieczne. Każdy pokarm jest wielkim magazynem zawierającym co najmniej 10 tys. różnych składników. Wśród nich są zarówno witaminy i flawonoidy, jak i mikroelementy, od których w znacznym stopniu zależy wygląd skóry, włosów i paznokci. Wszystkie te składniki wchodzą w skomplikowane interakcje decydujące o tym, jak są wchłaniane przez organizm i jak działają.
Przykładem jest wapń - najlepiej wchłaniany z magnezem i fosforem. Witamina K nie tylko sprzyja krzepnięciu krwi, ale zatrzymuje też wapń w tkance kostnej. Selen zwiększa aktywność witaminy E, z kolei działanie fosforu jest uzależnione od potasu. 1000 mg witaminy C dziennie zmniejsza ryzyko raka, ale dwukrotnie lepsze efekty daje spożywanie 100 ml soku pomarańczowego zwierającego tylko 37 mg tej witaminy. Podobnie pektyny wyizolowane z jabłek są mniej skuteczne w obniżaniu stężenia cholesterolu we krwi niż pulpa owocowa. Dr John Folts z Uniwersytetu Wisconsin twierdzi, że sok z czerwonych winogron zmniejsza grożącą zawałem agregację płytek krwi aż o 75 proc., podczas gdy aspiryna obniża ją jedynie o 45 proc. Brokuły są bogate zarówno w witaminy, jak i substancje niszczące w przewodzie pokarmowym bakterie Helicobacter pylori, powodujące wrzody i raka żołądka (jest nimi zakażonych 80-90 proc. ludzi!). Rosół z drobiu, cebuli, ziemniaków, marchwi, pietruszki oraz rzepy i makaronu jest znakomitym sposobem na przeziębienia. Dr Stephen Rennard z Uniwersytetu Nebraska zbadał, że zawiera substancje pobudzające odporność organizmu w walce z katarem i zapaleniem gardła, a nawet grypą.
Zdrowie x 5
Tylko połowa Polaków jada codziennie surowe owoce, a jeszcze mniej, bo zaledwie jedna trzecia, sięga po surowe warzywa. -  Przeciętny mieszkaniec naszego kraju spożywa dziennie jedynie 600-700 g warzyw i owoców, prawie dwukrotnie mniej niż statystyczny Grek - mówi dr Lucjan Szponar. Z badań CBOS i OBOP wynika, że od 1996 r. zwiększyło się głównie spożycie soków owocowych. Nadal jednak zbyt rzadko sięgamy po to, co najbardziej wartościowe - surowe produkty. Posiłki 10-20 proc. osób są tak źle skomponowane, że dostarczają zaledwie jedną trzecią niezbędnych składników pokarmowych.
Profesor Zatoński uważa, że warzywa i owoce należy jeść pięć razy dziennie (co najmniej około kilograma). Według amerykańskiego Instytutu Badań nad Rakiem, zwiększenie spożycia warzyw i owoców przy jednoczesnym ograniczeniu mięsa zmniejszyłoby liczbę zachorowań na raka na świecie aż o 4 mln rocznie. Niepokojące są jednak wszelkie skrajności. Przykładem jest trzydziestotrzyletni Amerykanin, który stracił wzrok po 13 latach przestrzegania diety wegańskiej - wyrzekł się mięsa, ryb, jajek i nabiału. Tak rygorystyczna dieta powoduje w organizmie niedobór niektórych witamin i mikroelementów, szczególnie witamin z grupy B, co po dłuższym okresie może doprowadzić do uszkodzenia wzroku. Niestety, niedobór tych witamin często występuje nawet u osób, które nie stronią od mięsa i jego przetworów.
Zbigniew Wojtasiński
Pełny tekst "Witamin złudzeń" w najnowszym, 1029 numerze tygodnika "Wprost" w sprzedaży od poniedziałku, 12 sierpnia.
W numerze także: Operacja papież (Pielgrzymka Jana Pawła II od kuchni: ile na Kwaśniewskiego, ile na Millera, Wałęsę, Buzka? Co ze stanem zdrowia? Co ze złodziejami czekającymi na wiernych? Nad sprawnym przebiegiem wizyty Jana Pawła II będzie czuwać 50 tys. osób)
Kuchnia kanibala (Mięso białych śmierdzi i jest za słone - twierdzą kanibale. Pocieszające, zwłaszcza, że wiele wskazuje na to, że wszyscy pochodzimy od ludożerców.)