Praga kontra woda (aktl.)

Praga kontra woda (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do czeskiej Pragi dotarła ogromna fala powodziowa. W dzielnicach położonych nad Wełtawą wyją syreny, a mieszkańcy musieli się ewakuować w ciągu 45 minut.
We wtorek wczesnym rankiem prezydent Pragi Igor Niemec poinformował, że stolica Czech przeżyje napływ potężnej fali kulminacyjnej na Wełtawie. To będzie stuletnia woda - zapowiedział. Oznacza to poziom wód, jaki zdarza się przeciętnie raz na sto lat.

Wkrótce po jego wypowiedzi w dzielnicach położonych nad Wełtawą zaczęły wyć syreny. Z głośników rozległ się komunikat: "Proszę przygotować się do natychmiastowej ewakuacji. Zabrać z sobą trzeba dokumenty osobiste, ubranie, środki czystości i zapasy żywności na co najmniej trzy do pięciu dni". Pozostawione domy (głównie w dzielnicach Karlin, Smichov i zabytkowej Małej Stranie) pilnowane będą przez policjantów oraz  żołnierzy z garnizonu praskiego wspomaganych przez garnizony w  Kunej Horze i Berounie.

Mieszkańcy na ewakuację dostali dokładnie 45 minut. Niemal w  mgnieniu oka dzielnice bezpośrednio nad Wełtawą opustoszały.

Ludzie z torbami nerwowo wybiegali z kamienic, pod które na  syrenach podjeżdżały wozy straży pożarnej i policji. W ciągu pół godziny z  położonych opodal Wełtawy ulic wywieziono niemal wszystkie samochody, a te, których kierowcy nie zdążyli na czas usunąć, ładowano na lory. Zamykano bramy, wyprowadzano starszych i chorych. Nikt jeszcze nie wie, ile osób opuściło swoje mieszkania. Wiadomo jednak, że kiedy zapowiadano nadejście 50- letniej wody (powódź, która zdarza się średnio raz na 50 lat) podjęta została decyzja o ewakuacji 40 tys. mieszkańców Pragi.

Ludzie, którzy w pośpiechu opuszczali mieszkania, kierowani są do  położonych w wyższych częściach miasta szkół podstawowych. Do  opustoszałych dzielnic, obok policjantów i strażaków, zjechali również żołnierze. O godz. 11 odcięto połączenia telefoniczne i  dostawy prądu; wstrzymano dostawy gazu.

Miasto w tym rejonie wygląda jak wymarłe.

Pośpiech akcji ewakuacyjnej jest zrozumiały. Tak gwałtownego przyboru wód na Wełtawie nikt się nie spodziewał. Około drugiej w nocy Wełtawa w Pradze rozlała się poza swe koryto zalewając podmiejskie dzielnice Lahoviczki i Zbraslav. W ciągu jednej sekundy rzeką płynęło 2000 metrów sześciennych wody (przy średniej 143 metry sześcienne na sekundę). O drugiej popołudniu przepływ w Wełtawie ma wzrosnąć do 3000 kubików wody na sekundę, osiągając poziom tzw. pięćdziesięcioletniej wody. Rano zalana została położona najniżej dzielnica Kampa, w dwie godziny później -  Karlin, a w kilkadziesiąt minut potem odcięta została od świata dzielnica Troja. W bardzo wielu firmach i instytucjach, m.in. w  Ministerstwie Spraw Zagranicznych, pracownicy zostali zwolnieni do  domu.

Do mieszkańców nieustannie kieruje się apele, aby opuścili tereny, gdzie Wełtawa może wylać. Policja prosi ciekawskich (głównie zagranicznych turystów, dla których powódź jest jedną z  atrakcji i którzy przez całą noc fotografowali miasto oraz zakrapiali zabawę na miejscu mocniejszym trunkiem), aby opuścili tereny nadbrzeżne. Gdyby przerwane zostały specjalne stalowe ściany przeciwpowodziowe, które w niektórych miejscach odgradzają nurt rzeki od historycznych części miasta -  dojść może do niewyobrażalnych tragedii.

Na liście miejsc, którym grozi zalanie, znalazła się spora część lewobrzeżnej Malej Strany (łącznie z ulicą, przy której mieści się polska ambasada) i wiele terenów Starego Miasta, w tym Rynek Staromiejski i znajdujący się nieopodal stary cmentarz żydowski. Na liście tej są także śródmiejskie mosty, w tym słynny Most Karola.

Czeska Telewizja - nadająca przez całą noc informacje o zagrożeniu powodziowym w Pradze, ale także o bardzo trudnej sytuacji kilkudziesięciu miast w południowych, zachodnich i centralnych Czechach - informuje, że tak wielkiej powodzi w  Pradze nie było od roku 1890.

Bardzo trudna sytuacja powodziowa panuje również na południu i  zachodzie Czech, gdzie w Pilźnie rzeka Radbuza zalała już centrum miasta. W znajdujących się od wczoraj pod wodą Prachaticach nie  działają telefony, bankomaty; nie ma dostaw prądu.

Według informacji podanych we wtorek po południu przez agencję CzTK, powódź uśmierciła już osiem osób, a dwie uznaje się za zaginione. Wciąż poszukuje się 62-letniego mężczyzny ze wsi Przedmirz (powiat Strakonice) i 14-letniej dziewczynki z powiatu Tabor (na wschód od Strakonic). Przedmirz i sąsiednia wioska Metly są całkowicie zatopione, ich mieszkańców ewakuowano łodziami i śmigłowcami.

Jak wynika z zapowiedzi meteorologów, intensywne opady deszczu utrzymają się w Czechach do wieczora. Później ulewy przesuną się na czeski Śląsk i północne Morawy przy granicy z Polską.

Z informacji przekazanych przez ministra spraw wewnętrznych -  Stanislava Grossa wynika, że obszar, jaki znalazł się obecnie pod  wodą, jest już taki sam, jak w czasie katastrofalnych powodzi latem 1997 roku. Ucierpiały wtedy zwłaszcza Morawy.

Premier Vladimir Szpidla poinformował, że we wtorek na  nadzwyczajnym posiedzeniu zbierze się rząd. Ministrowie musieli przerwać urlopy i wrócić do Pragi. Szpidla powiedział, że  "sytuacja jest naprawdę poważna", dodając, że wyspecjalizowane służby ratownicze "są w stanie zapanować nad sytuacją".

les, pap

Czytaj też: Alert przeciwpowodziowy!