"70 proc. Amerykanów nie wie gdzie jest Irak". Czy Stany są w stanie prowadzić politykę zagraniczną?

"70 proc. Amerykanów nie wie gdzie jest Irak". Czy Stany są w stanie prowadzić politykę zagraniczną?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Biały Dom, siedziba prezydenta USA (fot. Cezary P/Wikipedia)
Wybitni stratedzy polityki bezpieczeństwa międzynarodowego w poprzednich amerykańskich rządach niepokoją się, że wewnętrzna sytuacja w USA coraz bardziej utrudnia prowadzenie skutecznej polityki zagranicznej. - Nie pomaga nam długi proces wyboru prezydenta i polaryzacja polityczna w kraju. Zbieranie funduszy na kampanie wyborcze pochłania niepotrzebnie coraz więcej czasu i uwagi naszych przywódców - ocenił były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta George'a H.W. Busha, Brent Scowcroft w czasie dyskusji panelowej w Waszyngtonie zorganizowanej w środę przez Atlantic Council of the United States.

Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego w administracji prezydenta Jimmy'ego Cartera Zbigniew Brzeziński zwrócił z kolei uwagę na  ignorancję Amerykanów w historii, geografii i sprawach międzynarodowych. - Istnieją liczne dowody, że społeczeństwo amerykańskie wykazuje się straszną niewiedzą co do  problemów światowych. Nie uczymy młodzieży historii i geografii i w  efekcie 70 procent Amerykanów, jak wynika z badań, nie potrafi znaleźć na mapie Iraku - ubolewał Brzeziński Były doradca Cartera podkreślił, że media w USA coraz mniej miejsca poświęcają problemom międzynarodowym. - Nawet główny dziennik w tym mieście ("Washington Post") staje się gazetą coraz bardziej lokalną. Jesteśmy demokratycznym społeczeństwem, ale jest ono strasznie niedoinformowane. Niezwykle trudno jest w tych warunkach formułować inteligentną politykę zagraniczną - dodał.

Podobną obserwację poczynił były sekretarz stanu Henry Kissinger. - Widzę jak dzieci i wnuki moich znajomych są zajęte Facebookiem. Zastanawiam się, kiedy znajdą czas na czytanie - przyznał. Na krajowe uwarunkowania polityki zagranicznej zwrócił też uwagę były doradca prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego, emerytowany generał Jim Jones. - Największym wyzwaniem dla USA jest teraz doprowadzenie do porządku naszych krajowych spraw - ocenił. Podkreślił przy tym, że Ameryka "nie ma żadnej strategii energetycznej", czego wyrazem jest "brak w rządzie organu koordynującego politykę energetyczną".

Dyskusja była częścią uroczystości honorującej Scowcrofta. Na  kolacji na jego cześć główne przemówienie wygłosił były szef Departamentu Obrony Robert Gates. On także ostrzegł, że amerykański system polityczny staje się dysfunkcjonalny, co zagraża prowadzeniu polityki międzynarodowej. - Jestem głęboko zaniepokojony zanikiem wartości w kraju. Kultura osobista, wzajemny szacunek, stawianie kraju na pierwszym miejscu przed prywatą i przed swoją partią, słuchanie drugiej strony i nieudawanie, że ma się na wszystko odpowiedź, i niedemonizowanie tych, z którymi się nie  zgadzamy - wszystkie te cnoty stają się reliktem historycznym w tym mieście - mówił. Były szef Pentagonu wyliczył całą litanię wad amerykańskiego systemu, jak np. wytyczenie okręgów wyborczych gwarantujących ponowny wybór urzędującym politykom, choćby i miernym. Wytknął też destrukcyjną rolę mediom, które działając w 24-godzinnym cyklu informacji i w internecie "dostarczają forum dla najbardziej skrajnych poglądów, które sprawiają, że nasz polityczny dyskurs staje się coraz bardziej głupi i prymitywny".

PAP, arb