Obama uspokaja Japonię: sojuszników nie opuścimy

Obama uspokaja Japonię: sojuszników nie opuścimy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. White House)
Po śmierci północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Ila USA pozostają zdeterminowane w obronie swoich sojuszników - zapewnił amerykański prezydent Barack Obama w rozmowie telefonicznej z premierem Japonii Yoshihiko Nodą. "Prezydent podkreślił także wagę, jaką przywiązuje do utrzymania stabilności na Półwyspie Koreańskim i w regionie" - głosi komunikat Białego Domu w tej sprawie.

Sekretarz stanu USA Hillary Clinton wyraziła zaufanie, że Korea Płn., gdzie zmieni się przywództwo, "będzie podążać ścieżką pokoju", współpracować ze  wspólnotą międzynarodową oraz poprawiać stosunki z sąsiadami. Jednocześnie z niepokojem wyraziła się o losie północnokoreańskiego społeczeństwa. Japoński sekretarz generalny gabinetu Osamu Fujimura zapowiedział z kolei, że USA, Japonia oraz Korea Południowa rozważają zwołanie spotkania na  wysokim szczeblu, by omówić rozwój sytuacji w Korei Płn. Nie sprecyzował jednak, kiedy i gdzie spotkanie ma się odbyć.

Z kolei minister spraw zagranicznych Japonii Koichiro Gemba, przebywający z wizytą w Waszyngtonie, zapowiedział, że Japonia, USA i Korea Południowa będą ściśle współpracowały w wysiłkach zmierzających do skłonienia Północy do rezygnacji z programu nuklearnego. Państwa te mają nadzieję ujrzeć "faktyczne działania" Północy w tej sprawie - dodał. - Stany Zjednoczone pozostają w kontakcie z partnerami tzw. rozmów sześciostronnych na temat denuklearyzacji Północy - zapewniła natomiast Clinton. USA niepokoją się, że śmierć północnokoreańskiego przywódcy może zaburzyć stan względnego i kruchego spokoju między obiema Koreami.

W geście dobrej woli, minister obrony Korei Płd. Kim Kwan-Jin zapowiedział, że po zgonie północnokoreańskiego przywódcy przemyśli jeszcze raz decyzję o budzącym protesty Północy pomyśle świątecznej iluminacji trzech stojących niedaleko granicy granicy wież tak, by przypominały one bożonarodzeniowe choinki. Władze Korei Płn. uznały to za przejaw "wojny psychologicznej", której obie strony miały zaprzestać w myśl porozumień z 2004 r. Tymczasem chiński prezydent Hu Jintao udał się do ambasady Korei Płn. w Pekinie, by osobiście przekazać kondolencje z powodu śmierci Kim Dzong-Ila. Obserwatorzy odebrali to  jako sygnał, że w niepewnym okresie przekazania władzy, Chińczycy chcą utrzymać specjalne, przyjazne stosunki z Phenianem.

Kim Dzong Il zmarł 17 grudnia w rezultacie rozległego zawału serca doznanego podczas podróży pociągiem po kraju.

Czytaj więcej we Wprost.pl:

Korea Północna bez przywódcy - Kim Dzong Il nie żyje

USA: umarł Kim Dzong Il - teraz Kim Dzong Un?

 Co z tym Phenianem? Prezydent Korei Południowej dzwoni do Obamy

Korea Północna: był "drogi przywódca", jest "wielki następca"

Chiny: Kim Dzong Il nie żyje? Jesteśmy zasmuceni

Francja: pewnego dnia Korea odzyska wolność

Miedwiediew wysłał kondolencje do Phenianu. Dzwonił do Seulu

Kuba będzie opłakiwała Kim Dzong Ila przez trzy dni

"Czy Koreańczycy płaczą po Kim Dzong Ilu? Nie jest pewne czy wiedzą o jego śmierci"

PAP, arb