2011: rok Tuska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. Newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Politolodzy, z którymi rozmawialiśmy raczej nie mają wątpliwości co do tego, kto w ciągu ostatnich 12 miesięcy zasłużył sobie na tytuł polityka roku – i zgodnie wskazują na Donalda Tuska. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że lider PO jest pierwszym od 1989 roku szefem rządu, który po wyborach parlamentarnych utrzymał władzę. - To, że Platforma uzyskała bardzo dobry wynik w wyborach, potwierdziło dominującą pozycję Tuska. Na razie nie widać na horyzoncie jakiegoś poważnego zagrożenia – przekonuje dr Anna Materska-Sosnowska. A kto jest największym przegranym 2011 roku? Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski – twierdzą nasi rozmówcy.
Prof. Waldemar Dziak wskazując na Tuska jako na polityka roku zwraca uwagę, że zwycięstwo w wyborach w dobie kryzysu przywództwa w Unii Europejskiej jest podwójnie trudne. - Zwyciężyć w dobrym stylu, w czasach europejskiego kryzysu, niewywołanego przez Polskę, który w Polskę uderzył, w dobie ingerencji bardzo silnych czynników zewnętrznych, jest wielkim sukcesem Donalda Tuska – ocenia politolog. Z kolei prof. Ireneusz Krzemiński zwraca uwagę na fakt, że ponowne zwycięstwo Platformy jest konsekwencją prowadzenia zrównoważonej polityki przez rząd. - Traktuję to jako znak, że zwyciężyła pewna koncepcja uprawiania polityki. Strategia, która jest pragmatyczna, bierze pod uwagę kontekst, w jakim działamy, nie jest moralistyczna. Co więcej, jest to polityka, która zostawia obywatelom dużą swobodę działania. Mogą się złościć, że państwo za mało ludzi wspomaga, ale na pewno nie tępi ich spontanicznej aktywności. To wydaje mi się istotne – przekonuje.

Jednak nie wszyscy politolodzy są równie entuzjastyczni w ocenie premiera. Dr Bartłomiej Biskup: - Donald Tusk jest skuteczny w utrzymywaniu poparcia, ale nie w rządzeniu.

Sceptycyzmu wobec osiągnięć premiera nie kryje także prof. Mirosław Karwat: - Donald Tusk to względny zwycięzca. Jest szefem rządu, który jako pierwszy powtórzył kadencję i to z poszerzeniem strefy wpływów. Ale w tym sukcesie tkwi pułapka, w którą, co już widać, wpada premier. Zaczyna popełniać błędy, co możemy zauważyć choćby w polityce lekowej. Premier Tusk jest zwinnym graczem, jeśli chodzi o przechwytywanie sojuszników i dywersję polityczną, ale nie widać w jego działaniach strategii, która pozwoli mu zachować na stałe zaufanie członków partii oraz wyborców.

Z kolei dr Ewa Pietrzyk Zieniewicz zwraca uwagę, że druga kadencja Donalda Tuska na stanowisku szefa rządu może okazać się dla niego znacznie trudniejsza niż pierwsza. - To jest kłopotliwe, bo nie można będzie już zwalać niepowodzeń na poprzedników - wyjaśnia. 

Czarny koń? Palikot

Janusz Palikot? - Wydawało się, że po odejściu z Platformy, uznawanym za pochopne i przedwczesne, zgaśnie. Tymczasem udało mu się dotrzeć do środowisk niezagospodarowanych politycznie. To sukces, ale nie tryumf. Czy Palikot zdoła to przekuć w konkretne pomysły polityczne? Mam pewne wątpliwości. Natomiast nie można mu odmówić tego, że jest niespodzianką roku. Udowodnił, że nie jest tylko i wyłącznie performerem, ale jest również politykiem, który potrafi stworzyć grupę, być może ad hoc, ale jednak grupę – mówi o politycznych osiągnięciach lidera Ruchu Palikota prof. Karwat.

Dr Materska-Sosnowska: - Odkąd słyszę o Januszu Palikocie, to właściwie zawsze można mówić o jego roku, dlatego, że zawsze robi wokół siebie bardzo dużo szumu medialnego i jest bardzo dobrym biznesmenem. To, że udało mu się wprowadzić do Sejmu partię z 10-procentowym wynikiem to oczywiście jego sukces i nie chcę go pomniejszać, ale Palikot nie jest dla mnie bohaterem narodowym.

- Palikota można uznać za wygranego, ale w kategorii „Mistrz manipulacji" – podsumowuje dr Bartłomiej Biskup.

Rostowski? „Walczył jak lew"

Wśród największych politycznych wygranych roku 2011 pada także nazwisko ministra finansów. - Minister Rostowski był pod największym ostrzałem mediów. Walczył jak lew. Jego logice można przeciwstawić inną logikę, ale nie można powiedzieć, że to, co chce robić, jest nielogiczne – ocenia dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. Z kolei dr Rafał Chwedoruk uważa, że obecnie jest za wcześnie na polityczną ocenę Jacka Rostowskiego. - Jacek Rostowski jest raczej początkującym politykiem, w pełni zależnym od Donalda Tuska. Może byś silny siłą Platformy Obywatelskiej i osoby premiera. Pamiętajmy, że w świecie finansów wczorajsi bohaterowie jutro mogą być już bankrutami. Przykład Alana Greenspana jest wręcz klasyczny – przypomina politolog.

Miller? "Na bezrybiu i rak ryba"

A co z Leszkiem Millerem, który w 2011 roku zaliczył wielki powrót do polityki – najpierw zdobył parlamentarny mandat, potem został szefem klubu, a w grudniu „dorzucił" do tych osiągnięć stanowisko tymczasowego szefa SLD? - Mam mieszane uczucia, co do Leszka Millera. Jest on swojego rodzaju zwycięzcą, bo właściwie z politycznego niebytu wrócił na salony i stał się liderem. Patrzę jednak na to z pewną rezerwą, dlatego, że do polityki nie wystarczy wrócić - należy stworzyć faktycznie coś, co będzie trwałe. A ja nie jestem przekonana, czy jego liderowanie faktycznie będzie sukcesem SLD – przyznaje dr Materska-Sosnowska. - O Leszku Millerze w żadnym wypadku nie można mówić jako o politycznym zwycięzcy roku. Mówi się, że „na bezrybiu i rak ryba” i Miller okazał się dla SLD takim rakiem-rybą. Nie można tego określać mianem sukcesu, Miller został syndykiem masy upadłościowej. W firmie, która plajtuje, nowo wybrany prezes nie jest na pewno człowiekiem sukcesu – wtóruje jej prof. Kazimierz Kik.

Także dr Rafał Chwedoruk pytany, czy Leszka Millera można uznać za politycznego wygranego roku 2011, nie kryje wątpliwości. - Leszek Miller? Lepiej by było, gdyby został politykiem numer dwa, trzy lub cztery w partii, która miałaby 13-14 proc. poparcia, a nie politykiem numer jeden w partii, która ma 8 proc.

Nieco pozytywniej o Leszku Millerze wyraża się profesor Mirosław Karwat: - Oczywiście jest to bardzo relatywna wygrana, ale powrót na szczyt polityka, który wydawał się należeć do historii, jest rodzajem wyczynu. I wcale nie umniejsza tego fakt, że SLD nie miał  zbyt wielkiego wyboru w kręgu przywódców. Okazało się, że błędy i niestosowności, które popełniał Miller, nie przekreśliły jego reputacji jako polityka doświadczonego i ciągle obdarzonego potencjałem.

Kaczyński i Napieralski: szanse bez sukcesu

Politolodzy są zgodni co do tego, kto w tym roku zasłużył sobie na miano polityka przegranego. W tej kategorii na pierwszym miejscu ex aequo uplasowali się Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski.

Dr Anna Materska-Sosnowska przekonuje, że jeśli do tej pory nie udało się Jarosławowi Kaczyńskiemu przejąć władzy, wątpliwe jest, aby udało się mu to w przyszłości. – Kaczyński miał pewne szanse na powrót do władzy. I jeżeli mu się nie udało ani w 2010 roku po katastrofie smoleńskiej, ani w 2011 roku, to dla mnie jest przegranym. Jeśli nie udało się wygrać, przy tak sprzyjających warunkach, to naprawdę musiałaby nastąpić jakaś rewolucja, żeby powrócił – ocenia politolog. Profesor Kazimierz Kik wskazuje z kolei, że największą porażką Jarosława Kaczyńskiego w tym roku, był podział partii. - Jarosław Kaczyński doprowadził do rozłamu w partii i odejścia najbardziej charyzmatycznych, najwierniejszych polityków silnie identyfikowanych z PiS. Kaczyński osiągnął „sukces" w postaci roztrwonienia kapitału politycznego z wyborów prezydenckich i roztrwonienia jedności w PiS. To jest podwójne niepowodzenie, które musi zakończyć się kiedyś klęską – podkreśla.

Grzegorz Napieralski? - Doczekał się detronizacji i to zasłużonej – przekonuje prof. Karwat. - Startował z niezłym kapitałem początkowym, ale popełnił mnóstwo błędów, które kosztowały wiele nie tylko jego samego, ale i jego partię – dodaje.

Przegrana Napieralskiego to także przegrana Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Największym przegranym jest cały SLD, począwszy od przewodniczącego Grzegorza Napieralskiego, a na wszystkich pozostałych politykach skończywszy. Byli trzecią siłą, mogli kontynuować swoją politykę, tymczasem liderzy Sojuszu zdecydowali się na dziwne zakręty ideowe i utracili gigantyczny kapitał – ocenia dr Chwedoruk.

Wśród największych przegranych mijającego roku politolodzy wymienili także innych polityków. Dr Rafał Chwedoruk twierdzi, że 2011 rok obfitował w polityczne porażki. - Przegranych jest wielu. Waldemar Pawlak w konsekwencji wejścia do Sejmu Janusza Palikota, stracił wygodny status lidera jedynej partii, która może współrządzić z PO. Do przegranych zaliczyłbym też Zbigniewa Ziobrę, którego wolta z PiS-u wydaje się być zupełnym fiaskiem i do dzisiaj właściwie nie wiadomo, czemu miała służyć. W gronie przegranych widziałbym także Joannę Kluzik-Rostkowską, która znalazła się już chyba nie w drugim, ale w siódmym rzędzie polityków Platformy Obywatelskiej – wylicza politolog. 

Współpraca: Marcin Pieńkowski