Niemieccy chadecy: prezydent musi odejść

Niemieccy chadecy: prezydent musi odejść

Dodano:   /  Zmieniono: 
Christian Wulff (fot. Wikipedia) 
Niemieccy chadecy powoli tracą cierpliwość do prezydenta Christiana Wulffa, krytykowanego za zatajenie kredytu od biznesmena i wywieranie nacisku na prasę. Jeden z polityków CDU zaapelował do Wulffa o rezygnację, a media spekulują o jego następcy.

Pierwszym chadekiem, który wprost ocenił, że prezydent powinien ustąpić jest poseł do Bundestagu Karl-Georg Wellmann. W środę wieczorem w  telewizji ZDF powiedział, że dyskusja na temat afery wokół Wulffa nie  skończy się szybko i nie zostanie zapomniana nawet za rok. "Dlatego lepszy byłby straszny koniec niż strach bez końca" - oświadczył Wellmann.

Jego zdaniem opisywana przez wszystkie czołowe media w Niemczech afera zaszkodziła urzędowi prezydenckiemu i wielu ludziom się to nie podoba. "Osobiście radziłbym mu (Wulffowi), by dłużej nie narażał na  szwank siebie, swojej rodziny i urzędu" - dodał poseł CDU. Kanclerz Niemiec Angela Merkel podkreślała w minionych dniach, że nie widzi powodów do dyskusji na temat dymisji prezydenta czy kandydatów na  jego następcę. W środę wyraziła przekonanie, iż Wulff "dokładnie" odpowie na wszystkie pytania, jakie miałyby się jeszcze pojawić w  sprawie dotyczących go kontrowersji.

Jej wypowiedź komentatorzy zinterpretowali jednak jako sugestię, by  prezydent niczego nie ukrywał. Wielu chadeków zirytowało oświadczenie adwokata prezydenta Gernota Lehra, który wbrew obietnicom Wulffa odmówił upublicznienia blisko 400 pytań i odpowiedzi dotyczących zarzutów stawianych głowie państwa. Według czwartkowego wydania dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w chadecji mówi się już o "agonii" prezydenta federalnego. Nie  brak też obaw, że sytuacja negatywnie odbije się na całym ugrupowaniu. Według źródeł gazety również Merkel jest zła na Wulffa.

Jak twierdzi "FAZ", w przypadku rezygnacji Wulffa kandydatem na jego następcę mógłby zostać obecny minister obrony Thomas de Maiziere, który cieszy się też uznaniem opozycji. A jej poparcie będzie potrzebne, bo  chadecko-liberalna koalicja rządząca miałaby przewagę tylko czterech głosów w Zgromadzeniu Federalnym, które wybiera prezydenta RFN. Z kolei dziennik "Bild" poinformował w czwartek, że opozycyjna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) mogłaby zaproponować kandydaturę byłego szefa dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera, szanowanego przez Merkel i wielu chadeków. Jednak wystawienie wspólnego kandydata na prezydenta zostałoby zinterpretowane przez opinię publiczną jako przymiarka do utworzenia po wyborach parlamentarnych w 2013 roku wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD, a tego chcą uniknąć obie strony.

Afera wokół Wulffa zaczęła się w połowie grudnia zeszłego roku od  publikacji dziennika "Bild", który ujawnił, że w 2010 roku jeszcze jako premier landu Dolna Saksonia Wulff zataił przed parlamentem fakt uzyskania korzystnie oprocentowanej pożyczki w wysokości 500 tys. euro od żony znajomego biznesmena. Następnie rozgorzała dyskusja o związkach polityka z biznesmenami, z których uprzejmości chętnie korzystał, na  przykład spędzając wakacje w ich posiadłościach. 2 stycznia dziennik "Bild" poinformował zaś, że prezydent próbował zapobiec publikacji artykułu o kredycie i zadzwonił w tym celu do  redaktora naczelnego gazety, grożąc sankcjami prawno-karnymi. Wulff twierdzi, że zwrócił się jedynie o przesunięcie publikacji o jeden dzień, do czasu jego powrotu z podróży zagranicznej.

eb, pap