"To była tajna rozprawa. Nic nie mogę mówić". Kaczyński zeznawał w prokuraturze

"To była tajna rozprawa. Nic nie mogę mówić". Kaczyński zeznawał w prokuraturze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński, fot. PAP / Paweł Supernak
Prezes PiS Jarosław Kaczyński przez ponad 3,5 godziny składał niejawne wyjaśnienia w procesie, w którym oskarżony jest o zniesławienie byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Prywatny akt oskarżenia w tej sprawie skierował do sądu Kaczmarek.
Proces toczy się przed warszawskim sądem rejonowym, ale wtorkowa rozprawa odbyła się w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Najwyższego przygotowanej do niejawnych posiedzeń. O utajnienie swoich wyjaśnień wnosił w grudniu zeszłego roku Kaczyński, gdyż - jak argumentował - będzie mówił o sprawach objętych tajemnicą państwową.

Sprawa dotyczy wypowiedzi prezesa PiS z 2008 r., że Kaczmarek "to był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki >śpioch<". - To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent - dodał Kaczyński. - Otóż on rzeczywiście bardzo zręcznie się wkupił w łaski naszego środowiska, parę rzeczywistych spraw załatwił, bo to bardzo sprawny i inteligentny człowiek, a następnie zaczął różnych układów bronić i  dzięki temu różne śledztwa nagle się okazywały niemożliwe, choćby to  paliwowe - mówił były premier.

Kaczyński: nic powiedzieć nie mogę

Po wtorkowej rozprawie Kaczyński oraz jego obrońcy nie rozmawiali z dziennikarzami. - To była tajna rozprawa i nic z niej nie mogę mówić - powiedział prezes PiS. - Zeznania, które dziś usłyszeliśmy, pokazują bardzo złożoną osobowość Kaczyńskiego - powiedział natomiast po rozprawie Kaczmarek. Dodał, że zeznania prezesa PiS nie wniosły do sprawy niczego, co "nie byłoby już wcześniej publikowane w mediach". Proces ma być kontynuowany 30 stycznia, wtedy sąd ma wysłuchać Kaczmarka. - Złożyliśmy wniosek, aby było to zeznanie jawne i  żeby można było przysłuchiwać się tym zeznaniom; w pewnych aspektach dotyczących postępowań przygotowawczych siłą rzeczy będzie musiało być ograniczone, ale postaram odnieść się do  wszystkich elementów w sposób jawny i taki, który pozwoli dokonać oceny, kto tutaj ma rację - powiedział Kaczmarek.

Prezes PiS pomówił Kaczmarka?

Proces ruszył przed Sądem Rejonowym dla m. st. Warszawy na  początku grudnia ubiegłego roku. Wtedy jeden z adwokatów Kaczmarka odczytał prywatny akt oskarżenia. Zarzuca on Kaczyńskiemu, że pomówił byłego szefa MSWiA w mediach o  właściwości, które "mogą poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na  utratę zaufania potrzebnego dla danej działalności". Artykuł 212 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z  nim nie popełnia przestępstwa ten, kto "rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu". Karalność czynu zarzucanego Kaczyńskiemu przez Kaczmarka przedawnia się w 2013 r. Kaczmarek obawia się, że przedawnienie może nastąpić i podkreśla, że  czekał trzy lata na rozpoczęcie procesu. Były szef MSWiA nie wyklucza także ugody w procesie, ale wskazuje, że  "warunkiem byłoby przeproszenie". Kaczyński oświadczał już wcześniej, że  "nie jest gotów przepraszać, bo powiedział prawdę".

Drugi proces

Prowadzony jest też cywilny proces wytoczony przez Kaczmarka za  te same słowa prezesowi PiS - na wniosek pozwanego jest on niejawny. Kaczmarek żąda przeprosin "za postawienie nieprawdziwych zarzutów, że tkwi w układzie, utrudnia śledztwa prowadzone przez organy ścigania" oraz za  "znieważające nazwanie go agentem śpiochem". Prezes PiS miałby też wpłacić 10 tys. zł na Caritas. Pozwany wnosi o  oddalenie pozwu.

pap, ps