To płk Edmund Klich jako pierwszy mówił publicznie o obecności gen. Andrzeja Błasika w kokpicie Tu-154M i o tym, że obecność dowódcy sił powietrznych w kokpicie mogła mieć wpływ na pracę załogi - przypomniał były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
Ekspertyza biegłych z krakowskiego Instytutu Badań Sądowych, którzy analizowali nagrania zarejestrowane na czarnych skrzynkach Tu-154M wykazała, że wśród osób, które słychać na nagraniu nie można zidentyfikować gen. Błasika. Wcześniej zarówno rosyjski MAK, jak i rządowa komisja Jerzego Millera podawały, że w ostatnich minutach lotu dowódca sił powietrznych znajdował się w kokpicie, co mogło wiązać się z wywieraniem presji na pilotów. Rosjanie w swoim raporcie podali ponadto, że we krwi gen. Błasika wykryto 0,6 promila alkoholu.
Kwiatkowski podkreślił, że jako pierwszy o obecności gen. Błasika w kokpicie Tu-154M mówił polski akredytowany przy MAK płk Edmund Klich, który - zdaniem posła PO - zrobił to przedwcześnie. - Dzisiaj można się zastanawiać, czy nie było to w jakiś sposób wygodne, że tę informację podał przedstawiciel strony polskiej, a nie rosyjskiej - przyznał. Przypomniał też, że polski rząd nie zgodził się z częścią tez, które znalazły się w raporcie MAK. - Także dziś możemy z całym przekonaniem mówić, że tak kategoryczne opinie jakie były wypowiadane w kontekście gen. Błasika ze strony rosyjskiej były nieuprawnione. W tym zakresie nasze krytyczne stanowisko do raportu strony rosyjskiej tylko się pogłębiło - dodał.
TVN24, arb