Strajk w stoczni?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mimo trudnej sytuacji Stoczni Szczecińskiej Nowej, powstałej w miejsce upadłego holdingu stoczniowego, Komitet Protestacyjny planuje nowy strajk.
W środę pracownicy spółek byłego stoczniowego holdingu i wydziałów Stoczni Szczecińskiej Nowej mają zadeklarować gotowość ogłoszenia strajku. Ostateczna decyzja ma zapaść na wiecu w piątek.

Holding Stocznia Szczecińska Porta Holding SA w październiku ubiegłego roku utracił płynność finansową. W marcu tego roku Stocznia Szczecińska SA, wchodząca wraz z 30 spółkami w skład holdingu, wstrzymała produkcję. Na przymusowe urlopy trafiło wtedy około ośmiu tysięcy pracowników stoczni i spółek zależnych. W  końcu lipca sąd ogłosił upadłość holdingu i Stoczni Szczecińskiej SA. Na bazie firmy ASS, jednej ze spółek holdingu, którą przejął Skarb Państwa, została utworzona Stocznia Szczecińska Nowa sp. z  oo. Nowa firma stopniowo przejmuje pracowników od upadłego holdingu. Stara się także przejmować kontrakty na budowę statków od armatorów, którzy wycofują się z upadłej stoczni.

Jestem na wiecu ostatni raz, zapowiedział prezes Stoczni Szczecińskiej Nowa Andrzej Stachura. "Ta rampa nabiera wymiaru politycznego". W ten sposób prezes zareagował w poniedziałek na zapowiedź członków stoczniowego Komitetu Protestacyjnego, którzy zamierzają kandydować w wyborach samorządowych.
Do poniedziałku prezes Stachura uczestniczył niemal w każdym wiecu stoczniowców, zdając im relacje z postępów prac przy uruchomianiu firmy.

Uważa jednak, że wiece organizowane przez Komitet utrudniają pracę nowej stoczni. "Z powodu dużej wpadki banków na gigantyczne pieniądze jest lęk i obawa, czy pieniądze dane po raz drugi na te same statki nie zostaną zmarnowane. I wierzcie mi, że  to, co się odbywa na tej rampie, naprawdę nie pomaga. Mamy problemy potem z armatorami i z bankami, bo nikt nie wie, czy ta stocznia będzie pracowała, czy za chwilę znowu nie będzie pracowała" - ocenia.

Kilku członków Komitetu zadeklarowało wcześniej gotowość startu w  wyborach z ramienia Zachodniopomorskiej Wspólnoty Samorządowej.

Spowodowało to nieprzychylną reakcję stoczniowców. Na początku wiecu, na który przyszło około półtora tysiąca stoczniowców, przewodniczący Komitetu Janusz Gajek został wygwizdany, a na stojącej obok rampy lokomotywie zawisł transparent: "Gajek sprzedał stocznię?

"Dlaczego sobie stołki szykujecie, a nas zostawiacie na lodzie?" - krzyczeli do niego stoczniowcy.

"Obiecałem, że nie zajmę się żadną polityką, ale jest ruch, który jest apolityczny. (...) Ja jeszcze nie zdecydowałem na sto procent, że będę kandydował. Jeszcze nie jestem na żadnych listach!" - tłumaczył się Gajek.

Sytuację stoczniowców usiłowała wykorzystać dla potrzeb swojej kampanii wyborczej niezależna kandydatka na prezydenta Szczecina prof. Teresa Lubińska. "Nie uda wam się odbudować stoczni, nie uda wam się znaleźć pracy, jeżeli nie będziecie mieli dobrych przedstawicieli, dobrego prezydenta i  dobrych radnych" - mówiła do zebranych. Mimo gwizdów stoczniowców, nie dała sobie odebrać mikrofonu, dopóki nie skończyła wystąpienia. Strofowała przy tym usiłujących jej przerwać stoczniowców: "Głupstwa pan mówi! Proszę spokojnie słuchać!".

Stoczniowcy powtórzyli żądanie spotkania, m.in. z ministrami: skarbu, pracy, finansów i gospodarki.

"Był minister Piechota w Szczecinie na zabawie partyjnej. Chciał się z nami spotkać? Nie!" - krzyczał Gajek.

W niedzielę minister Jacek Piechota uczestniczył w inauguracji wojewódzkiej kampanii wyborczej SLD w Szczecinie.

em, pap