Trener Bogdan Wenta nie ukrywał, że liczył na lepszy wynik, ale - jak przyznał - w sporcie nigdy nie można być pewnym wywalczenia medalu, czy zdobycia tytułu. - Przegraliśmy dwa mecze, trzy wygraliśmy, jeden zremisowaliśmy i... jesteśmy na 9. pozycji. A wszystkie kraje bałkańskie doszły tam, gdzie chciały dojść. Mam nadzieję, że kiedy mistrzostwa będą rozgrywane w Polsce, nam także taka "sztuka" się uda. Komisja światowej federacji była już u nas, wizytowała obiekty, które niczym nie różnią się od tych, na których graliśmy w Serbii. Uważam, że jest nas stać na organizację takiej imprezy - powiedział na lotnisku w Warszawie trener reprezentacji.
Kontuzja Lijewskiego przyczyniła się do przegranej?
Zapytany o swoją sportową przyszłość, o krążące "wiarygodne informacje", że prezes związku będzie rozważał możliwość zatrudnienia innego szkoleniowca, Wenta odpowiedział krótko: - Nie wiem co będzie dalej, o to proszę pytać prezesa. Trener potwierdził jednak zdecydowanie, że jego zdaniem zespół grał dobrze, zastrzeżenia można mieć do formacji ataku. Ale powodem tego była już w pierwszym meczu kontuzja Krzysztofa Lijewskiego, która zmusiła sztab szkoleniowy do zmiany koncepcji gry. - Kontuzje dotykały wszystkich, ale dla nas, przy w sumie małych możliwościach manewru, stały się poważnym problemem. Tylko proszę mnie dobrze zrozumieć, nie chcę tłumaczyć 9. miejsca kontuzjami. Nasz zespół, podobnie jak ekipy rywali został odmłodzony i w przyszłości, niezależnie od tego, kto będzie go prowadził, będzie walczył o czołowe lokaty w najważniejszych imprezach - dodał Wenta.
25 stycznia dniem cudów
Zdaniem szkoleniowca 25 stycznia był w turnieju dniem cudów. - Były dziwne remisy, Polacy z Niemcami walczyli o wszystko, choć w kuluarach mówiło się, że nawet wygrana nie da nam wiele. My jednak nie mamy prawa narzekać, gdyż sami nie wykorzystaliśmy wszystkich szans, tak przecież było w spotkaniu z Macedonią - zauważył Wenta.
Syprzak siał spustoszenie
Spory niedosyt po turnieju w Belgradzie ma także kapitan reprezentacji Grzegorz Tkaczyk. - Nie ma co zwalać winy na zły los, na sędziów, na naszego pecha. Ten turniej nam się nie udał, teraz trzeba przeanalizować powody i wykluczyć je w przyszłości. Wierzę, że awans na igrzyska w Londynie jest możliwy, dzisiaj będę kibicował Chorwatom w meczu z Serbami - powiedział zawodnik. W opinii Tkaczyka przed zespołem otwiera się nowy rozdział. - Szkoda, że nie ma sukcesu, ale zespół jest nadal skonsolidowany, atmosfera, pomimo dwóch porażek była i jest dobra. Młodzi zawodnicy zaprezentowali się z dobrej strony, świetnie grał Kamil Syprzak, który, gdy wchodził na boisko, siał spustoszenie. Przed naszym zespołem jest przyszłość i ja w to wierzę - zakończył kapitan reprezentacji.
ja, PAP