Zwycięstwo w Australian Open dało też Azarence rekordową jednorazową premię finansową w wysokości 2,3 miliona dolarów australijskich. Rosjanka zarobiła 1,15 mln. Dotychczas najlepszym wynikiem wielkoszlemowym Białorusinki był półfinał ubiegłorocznego Wimbledonu. W tym tygodniu, w ćwierćfinale, wyeliminowała Agnieszkę Radwańską.
Na otwarcie finału Azarenka straciła swój serwis i chwilę później przegrywała już 0:2, jednak szybko opanowała nerwy i odrobiła straty, wychodząc na 3:2. Kluczowe dla losów tej partii było przełamanie podania Rosjanki w ósmym gemie, na 5:3. W tej sytuacji mając do dyspozycji serwis zakończyła ją po 46 minutach, wykorzystując pierwszego setbola. Białorusinka wygrała - od stanu 3:3 w pierwszej partii - dziewięć ostatnich gemów w spotkaniu, które zakończyła po 82 minutach przy pierwszym meczbolu. W ciągu 36 minut drugiego seta przegrała tyko 12 piłek. Kluczem do sukcesu było narzucenie morderczego tempa wymian z linii głównej i kierowanie piłek na przemian w przeciwległe narożniki. Zmuszała Szarapową do biegania, co zwykle "plącze jej nogi", bowiem to ona woli przejmować inicjatywę i nie musi się zbyt dużo poruszać po korcie.
Poza tym Azarenka rzadziej się myliła, popełniając tylko 12 niewymuszonych błędów, przy 30 po stronie rywalki. W wygrywających uderzeniach był remis 14-14, ale za to Rosjankę zawodziła celność przy pierwszym podaniu - zaledwie 53 procent skuteczności; miała tylko jednego asa. Po wygranym meczbolu Azarenka padła na kolana i zakryła twarz dłońmi i przez dłuższą chwilę nie mogła uwierzyć w swoją wygraną.
- Wow. Wciąż nie wierzę, że zaraz będę miała w ręku puchar. Nie osiągnęłabym tego wszystkiego, gdyby nie wsparcie moich najbliższych i całego mojego sztabu. No i przede wszystkim mojej babci, która inspiruje mnie przez całe życie - powiedziała Białorusinka, która odebrała puchar z rąk Szwajcarki Martiny Hingis, byłej numer jeden na świecie (209 tygodni). Azarenka jako trzecia tenisistka w historii zostanie numerem jeden po pierwszym triumfie w Wielkim Szlemie. Świetnie rozpoczęła sezon, bowiem przed przylotem do Melbourne wygrała mocno obsadzony turniej WTA w Sydney, gdzie w półfinale pokonała Radwańską.
- Gratuluję Wiktorii, bo zasłużyła na ten tytuł fantastyczną grą przez całe dwa tygodnie. Sama dobrze wiem, że nie jest to łatwe, bo w drabince jest wiele dziewczyn, które mają ten sam cel, a wygrać może tylko jedna. Dziś jest nią Wiktoria - powiedziała Szarapowa, zwyciężczyni trzech imprez wielkoszlemowych. Tenisistka z Niagania, która od dzieciństwa mieszka i trenuje na Florydzie, w 2004 roku wygrała Wimbledon, dwa lata później nowojorski US Open, a przed czterema latu triumfowała w Australian Open.
Sobotni finał był siódmym pojedynkiem Azarenki z Szarapową. Białorusinka poprawiła ich bilans na 4-3, a na twardych kortach na 3-2.zew, PAP