Schroder? Stoiber? (aktl.)

Schroder? Stoiber? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemcy wybierali swój parlament - Bundestag. SPD - Gerharda Schroedera, czy CDU/CSU - Edmunda Stoibera? W  pierwszych sondażach prowadzi CDU/CSU.
Wiadomo na pewno: Chadecja (CDU/CSU) będzie największą siłą polityczną w Bundestagu; socjaldemokraci (SDP) stracili kilka punktów; Zieloni (partner koalicyjny SPD) zapewnili sobie przyzwoity wynik; Wolni Demokraci (FDP, potencjalny partner koalicyjny chadecji) wypadli znacznie poniżej oczekiwań; klęskę ponieśli postkomuniści (PDS), którzy - jak wynika ze wszystkich sondaży - nie przekroczyli 5-procentowego progu wyborczego, ani nie zdobyli co najmniej trzech mandatów bezpośrednich, więc jako partia do Bundestagu nie wejdą.
W rezultacie niedzielnych wyborów, niemieccy chadecy będą zapewne najsilniejszą partią w Bundestagu, co jednak nie znaczy, że na pewno przejmą rządy.
Ze względu na słaby wynik ich najbliższego partnera, FDP, nie wiadomo jednak, czy chadecy będą mogli przejąć władzę i zastąpić koalicyjny rząd Gerharda Schroedera SPD/Zieloni. Możliwe jest także utworzenie "wielkiej" koalicji socjaldemokratów i chadeków.
Podawane przez stacje telewizyjne ARD i ZDF szacunkowe wyniki nie przesądzają, czy rząd Schroedera utrzyma się przy władzy, czy też zastąpi go koalicja chadeków i liberałów z FDP.
Według wyliczeń ARD, w przyszłym parlamencie dojdzie do sytuacji patowej między CDU/CSU i FDP a koalicją rządową i dwoma posłami PDS. Natomiast szacunki ZDF wskazują na dwumiejscową przewagę koalicji SPD i Zielonych. CDU/CSU uzyskały poparcie w granicach 39,1 - 39,5 proc., natomiast SPD 37,5 - 38,1 proc.
Kanclerz Schroeder podkreślił, że nie widzi powodu do "rezygnacji lub rozczarowania". Zdaniem Schroedera, koalicja SPD/Zieloni odniosła wiele sukcesów. "Mamy dobre widoki na to, aby kontynuować tę politykę, i będziemy ją kontynuować" -powiedział kanclerz.
Niewielka różnica między obu koalicjami jest efektem zaskakująco dobrego wyniku Zielonych oraz słabego rezultatu FDP. Zieloni - mniejszy partner koalicyjny SPD - poprawili swój wynik z 6,7 proc. cztery lata temu do 8,7 - 8,8 proc. Liberałowie uzyskali natomiast powyżej siedmiu procent.
Jeszcze kilka miesięcy temu sondaże dawały FDP wynik powyżej 10 proc. Przewodniczący partii Guido Westerwelle przyznał, że liberałowie uzyskali wynik "poniżej swych możliwości". Władze FDP wezwały wiceprzewodniczącego partii Juergena Moellemanna do  ustąpienia ze stanowiska. Moellemann, szef największej organizacji FDP w Nadrenii Północnej-Westfalii, zbulwersował opinię publiczną antysemickimi wypowiedziami.
Klęskę w wyborach poniosła postkomunistyczna PDS. Z sondaży wynika, że postkomuniści nie przekroczą pięcioprocentowego progu wyborczego. Kandydatom PDS nie udało się też prawdopodobnie zdobyć co najmniej trzech bezpośrednich mandatów w okręgach wyborczych, co pozwoliłoby partii na wejście do parlamentu.
Porażkę poniosły też wszystkie prawicoworadykalne i prawicowopopulistyczne ugrupowania w rodzaju NPD czy partii Schilla, które uzyskały wyniki w granicach 0,5 proc.
Wynik wyborów powszechnych może wpłynąć na perspektywy ożywienia gospodarki niemieckiej, rolę Niemiec w ewentualnej wojnie z Irakiem i rodzący się kryzys w stosunkach z USA.
Końcowe sondaże przedwyborcze dawały socjaldemokratom nieznaczną przewagę nad chadekami, ale nie jest wcale pewne, czy SPD i jej koalicyjny partner, Zieloni ministra spraw zagranicznych Joschki Fischera, zdołają utrzymać się przy władzy.
W wyborach przed czterema laty SPD zdobyła 40,9 proc. głosów, a  chadecy 35,1 procent.
Stoiber głosował rano w swoim miejscu zamieszkania - w  Wolfratshausen na południe od Monachium, w lokalu wyborczym w  miejscowej szkole podstawowej. Premier Bawarii uczestniczył następnie w Monachium w barwnym pochodzie z okazji Oktoberfest -  tradycyjnego święta piwoszy: przejechał z żoną przez centrum stolicy Bawarii dorożką zaprzężoną w cztery konie.
Schroeder głosował kilka godzin później, również w swym miejscu stałego zamieszkania w Hanowerze, stolicy Dolnej Saksonii, gdzie w  latach 1990-1998 sprawował urząd premiera tego landu.
Ostatnie dni kampanii wyborczej zdominował stanowczy sprzeciw Schroedera wobec amerykańskich planów ataku na Irak. Zręcznie odwołując się do silnych w Niemczech obaw przed wojną, kanclerz zdołał na finiszu odrobić straty do CDU/CSU. Wcześniej zbierał punkty jako sprawny organizator akcji pomocy podczas sierpniowej katastrofalnej powodzi w dorzeczu Łaby i Dunaju.
Ostra krytyka amerykańskich zamiarów wobec Iraku, która zdaniem przeciwników kanclerza miała odciągnąć myśli wyborców od wysokiego (4 mln) bezrobocia, wywołała jednak napięcie w stosunkach ze  Stanami Zjednoczonymi.
Minister sprawiedliwości w gabinecie Schroedera, Herta Daeubler- Gmelin, jeszcze bardziej rozgniewała Waszyngton, porównując według mediów stanowisko prezydenta Busha w sprawie Iraku do metod Hitlera, który posługiwał się polityką zagraniczną, by odwrócić uwagę wyborców od trudności wewnętrznych (Daeubler-Gmelin zaprzecza, by powiedziała coś takiego).
Doradczyni Busha do spraw bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice oświadczyła, że stosunki amerykańsko-niemieckie, już i tak napięte, zostały "zatrute".
Nie wiadomo, czy i jaki wpływ na wynik wyborów będzie mieć rozgłos nadany domniemanej wypowiedzi minister sprawiedliwości.
Przyszłość największej gospodarki w Europie zależy od wyniku wyborczego mniejszych partii niemieckich, zwłaszcza zreformowanych komunistów, następców partii, która zbudowała Mur Berliński, a  których słabnąca popularność stawia pod znakiem zapytania ich pozostanie w parlamencie.
Jeśli Partia Demokratycznego Socjalizmu (PDS) zdoła utrzymać się w Bundestagu, może to automatycznie oznaczać, że ani sojusz SPD i  Zielonych, ani ewentualny tandem chadeków z liberalną FDP nie  uzyska większości mandatów.
W takim wypadku mogłoby z konieczności dojść do utworzenia po raz pierwszy od 1969 roku tzw. wielkiej koalicji SPD i CDU/CSU.
W Berlinie od rana padał deszcz; wśród głosujących przed południem przeważali emeryci i miłośnicy joggingu.
"Kampania była bardzo interesująca, partie naprawdę walczyły z  sobą. Myślę, że frekwencja będzie bardzo wysoka. (Berlin) jest ważnym terenem dla PDS i sądzę, że uda się im wejść do parlamentu" - powiedziała w jednym ze stołecznych okręgów wyborczych 53-letnia sprzedawczyni Karin Vahl.
Do głosowania uprawnionych było około 61,2 mln osób. Wielka liczba głosów oddanych korespondencyjnie zdawała się świadczyć, że  frekwencja może być najwyższa od czasu zjednoczenia Niemiec w 1990 roku. Zainteresowanie wyborami wzrosło między innymi dzięki dwu bezprecedensowym w życiu politycznym Niemiec pojedynkom telewizyjnym Schroedera ze Stoiberem, rozegranym w stylu amerykańskim. Jednak do godz. 14.00 głosowało nieco mniej wyborców (43 proc.) niż przed czterema laty (47 proc.).
W obawie przed utratą głosów żaden kandydat nie zapowiadał bolesnych cięć w systemie opieki społecznej i zdrowotnej, które zdaniem ekonomistów są konieczne, jeśli gospodarka Niemiec nie ma  wejść w okres chronicznego zastoju, jak to się stało w Japonii.
Obietnice obu rywali były zadziwiająco podobne i skupiały się na  skromnych reformach rynku pracy. Zarówno Schroeder, jak i Stoiber są przeciwni wprowadzeniu amerykańskiego modelu łatwego zatrudniania i zwalniania.
Stoiber, może być pierwszym Bawarczykiem wybranym na kanclerza. Powoływał się na swe sukcesy w kierowaniu tym bogatym landem południowym, gdzie bezrobocie jest dwa razy mniejsze od średniej krajowej, wynoszącej około 10 procent. Na  mityngach wyborczych przypominał, że Schroeder nie dotrzymał swej obietnicy z 1998 roku, iż zmniejszy bezrobocie do poniżej 3,5 milionów.
Wyraźniejsze są różnice w polityce zagranicznej. Stoiber nie  wyklucza udziału Niemiec w operacji przeciwko Irakowi, jeśli otrzyma ona poparcie ONZ, i zamierza zacieśnić więzi niemiecko- francuskie, które rozluźniły się za kadencji Schroedera.
W kampanii wyborczej Stoiber wykorzystywał obawy Niemców przed napływem obcokrajowców, nie wahając się przed podawaniem mocno zawyżonych liczb imigrantów. Obiecał też niemieckim wypędzonym pomoc w utworzeniu w Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom.
nat, pap