Cimoszewicz przeprosi za Rutkowskiego?

Cimoszewicz przeprosi za Rutkowskiego?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef MSZ nie wyklucza przeprosin strony czeskiej za postępowanie Krzysztofa Rutkowskiego, który zatrzymał w czechach Polaka podejrzanego o przestępstwo.
Włodzimierz Cimoszewicz zaznaczył jednak, że nie zna oficjalnie tej sprawy z dokumentów jakie posiada MSZ, a jedynie z mediów i relacji telefonicznych.
Dopiero w poniedziałek, po powrocie do Warszawy, wszystkie dokumenty zostaną mu przedstawione i od tego będzie zależało podjęcie stosownych decyzji.
"Jeżeli - na co wszystko w tej chwili wskazuje - potwierdzi się, że pan Rutkowski naruszył nie tylko obyczaje, ale także reguły prawa międzynarodowego, że nie działał zgodnie z umowami polsko-czeskimi i że nadużył przy tym paszportu dyplomatycznego, to oczywiście trzeba będzie wyrazić ubolewanie z powodu tego incydentu" - powiedział szef polskiej dyplomacji na konferencji prasowej w Białymstoku.
Cimoszewicz zaznaczył jednak, że sprawa Rutkowskiego jest "niejednoznacznym przypadkiem", ale takie postępowanie - według niego - nie może stać się regułą.
"Z jednej strony wielu ludzi może powiedzieć: bardzo dobrze, pojechał (Rutkowski), złapał podejrzanego o popełnienie przestępstwa i, że to się liczy, ale nie można wymierzać sprawiedliwości w sposób sprzeczny z prawem"- dodał.
Cimoszewicz mówił też, że okolicznością łagodzącą dla Rutkowskiego mogłoby być, gdyby strona czeska nie wyrażała chęci pomocy stronie polskiej w schwytaniu podejrzanego o popełnienie przestępstwa.
"W tym przypadku nie ma żadnych podstaw do twierdzenia, że władze czeskie nie chciały lub nie były gotowe współpracować i że ten podejrzany nie byłby w zgodzie ze wszystkimi procedurami zatrzymany i dostarczony polskiemu wymiarowi sprawiedliwości" - mówił Cimoszewicz.
W nocy z 29 na 30 września Rutkowski zatrzymał w czeskim Cieszynie Dawida S., podejrzanego o zabójstwo notariuszki z Oświęcimia, przewiózł go do położonego o 300 m od hotelu przejścia granicznego, gdzie przekazał polskiej straży granicznej i wezwanej polskiej policji. "My go zatrzymaliśmy, a nie czeska policja, chcę, żeby to było jasne. Sukces ma wielu ojców" - powiedział wtedy poseł-detektyw.
Czeskie MSZ w tej sprawie, którą określiło mianem incydentu, złożyło ostry protest twierdząc, że zarówno sposób zatrzymania, jak i przekazania Dawida S. przez granicę pozostawały w sprzeczności ze zwyczajami międzynarodowymi, umowami dwustronnymi i czeskim prawem. Pojawiły się nawet głosy, że doszło do pogwałcenia suwerenności państwowej Czech.
Zgodne są natomiast głosy polityków polskich i czeskich, że incydent ten nie będzie miał najmniejszego wpływu na bardzo dobre stosunki łączące oba kraje.
Marszałek Sejmu Marek Borowski sprawę Rutkowskiego skierował w piątek do sejmowych komisji: Etyki Poselskiej i Regulaminowej. Wstrzymał też, jak powiedział, korzystanie przez detektywa z paszportu dyplomatycznego.
Borowski powiedział po spotkaniu z posłem, że z punktu widzenia prawa obowiązującego posła, "kluczową sprawą" jest to, że Rutkowski "posługiwał się poselskim paszportem dyplomatycznym, a przepisy w tej sprawie są jednoznaczne: na każde przekroczenie granicy z paszportem dyplomatycznym poseł musi mieć zgodę marszałka".
"O taką zgodę pan poseł Rutkowski nie występował" - dodał.
nat, pap