Bałkański piekielnik

Bałkański piekielnik

Dodano:   /  Zmieniono: 
Człowiek który rozpętał bałkańskie piekło, którego polityka pachnie krwią pomordowanych mężczyzn, kobiet i dzieci, Slobodan Miloszević stanie przed haskim Trybunałem ds. Zbrodni w Byłej Jugosławii jako przestępca wojenny. Ta lakoniczna informacja musi się wydawać nieprawdopodobna przede wszystkim dla samego zainteresowanego, głównego lokatora centralnego więzienia w Belgradzie, a jeszcze niedawno ulubieńca tłumów słuchających jego mrzonek o "Wielkiej Serbii".
Prawnicy byłego prezydenta uczynili wszystko, by odwlec moment ekstradycji i skłonić władze jugosławiańskie do osądzenia dyktatora przed Trybunałem Konstytutycyjnym w Belgradzie. Przed tym samym trybunałem, który jeszcze rok temu gotów był przymknąć oczy na wyborcze machlojki tracącego grunt pod nogami reżimu, a potem wśród win Miloszevicia za godne potępienia uznał tylko nadużycia finansowe.
Prokurator haskiego trybunału Carla del Ponte była nieubłagana. Poparły ją wszystkie państwa biorące udział w akcji NATO przeciw Jugosławii, a zwłaszcza Stany Zjednoczone. W samej Jugosławii poglądy były podzielone - o ile prezydent Kosztunica uważał, że osądzenie Slobo w Belgradzie "ocali godność Serbów", to premier Djindjić nie miał wątpliwości, że Serbia nie jest warta skompromitowanego dyktatora. Broniąc go nie zdołałaby rozliczyć się z balastem przeszłości. Nie zdołałaby też odzyskać zaufania Europy i Ameryki, co ma swój bardzo konkretny wymiar: jeszcze w tym tygodniu rozstrzygnąć ma się przyszłość funduszy pomocowych o wysokości 1,8 mld dolarów. Zrujnowany i cierpiący powszechne niedostatki kraj nie ujrzałby tych pieniędzy chroniąc najbardziej skompromitowanego przywódcę Europy.
Zwolennicy Miloszevicia jeszcze organizują protesty, ale większość Serbów gotowa jest pozostawić go swojemu losowi. Bardziej interesuje ich przyszłość kraju, który chciał być "bałkańskim mocarstwem" a wskutek nacjonalistycznego szaleństwa stał się pariasem Europy. Na liście trybunału haskiego jest jeszcze kilkadziesiąt nazwisk ludzi oskarżanych o zbrodnie. Wielu z nich - jak "doktor poeta" Radovan Karadżić - schroniło się w kontrolowanej przez Serbów części Bośni licząc na pobłażliwość "bezzębnego sądu". Casus Miloszevicia dowodzi, że wyrozumiałości nie będzie.
Jarosław Giziński