Detronizacja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przed 50. Turniejem 4 Skoczni zadawaliśmy sobie tylko jedno pytanie: czy Adam Małysz wygra wszystkie konkursy? Wygląda na to, że uczyni to Niemiec Sven Hannawald.
Poprzedni T4S Polak zaczął od 4. miejsca w Oberstdorfie i 3. w Garmisch-Partenkirchen, ale potem zwyciężył zarówno w Innsbrucku, jak i Bischofshofen. W efekcie wygrał imprezę z największą w historii przewagę nad drugim zawodnikiem.
Czy Małysz jest gorszy niż przed rokiem? Odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. Na pewno gorzej spisuje się w 50. T4S niż w 49., ale w tej samej fazie ubiegłego sezonu dopiero atakował pozycję lidera PŚ, a w tym - wciąż nim jest z bardzo dużą przewagą nad rywalami. W zeszłorocznym sezonie zwycięstwo w Innsbrucku było jego pierwszym triumfem w PŚ, w tym - ma na koncie już sześć wygranych zawodów.
Ogólnie zatem można napisać, że Małysz w tym roku znajduje się w lepszym położeniu niż o tej samej porze roku minionego. Różnica jest jedna: w sezonie 2000/2001 jego forma nieustannie rosła, a w sezonie 2001/2002 spada. Należy jednak pamiętać, że na razie spadła nieznacznie, że Polak wciąż znajduje się w ścisłej czołówce najlepszych skoczków świata, czego nie dałoby się o nim powiedzieć na początku grudnia 2001 r.
Nikt jednak nam nie obiecywał, że Małysz będzie dominował na skoczniach zawsze. Nikt nie utrzyma długo najbardziej fenomenalnej nawet formy. Martin Schmitt deklasował rywali dwa sezony temu, a obecnie jest skoczkiem z drugiej dziesiątki. Nastąpiła detronizacja Małysza, może chwilowa, może dłuższa, może - nawet dożywotnia, ale jedno jest pewne: nieunikniona.
Najbardziej niepokojące jest to, że dzieje się to na niespełna 40 dni przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Salt Lake City, które są najważniejszą imprezą 4-lecia, stokroć ważniejszą niż T4S i Puchar Świata razem wzięte. Zresztą - to nie nowina. Małysz jest jednym z wielu polskich sportowców, którzy w sezonach przedolimpijskich potrafią dokonywać cudów, a na igrzyskach zawodzą. Tak było też przed poprzednimi ZIO - w Nagano '98. W sezonie poprzedzającym tamte Igrzyska Małysz odnosił swoje pierwsze zwycięstwa w PŚ, plasował się w tym cyklu w czołówce, a w Nagano spadał z progu i kończył olimpijskie zawody w drugiej pięćdziesiątce.
W tym roku na pewno nie będzie aż tak źle, ale oby historia - w jakimś stopniu - się nie powtórzyła!
Rok temu nikt nie wiedział, dlaczego w końcówce grudnia 2001 r. Małysz zaczął skakać wprost fenomenalnie, teraz - też nikt nie wie, dlaczego lider PŚ przestał zwyciężać? Z łoskotem upada mit o jakichś cudownych metodach i szczególnych zasługach psychologa i fizjologa, wchodzących w skład polskiego sztabu szkoleniowego. W sezonie 1996/1997, kiedy Małysz po raz pierwszy dociągał do czołówki światowej, piano peany na temat ówczesnego trenera polskich skoczków - Czecha Mikeszki. Po ZIO w Nagano gwałtownie przestał być "najlepszym trenerem świata". Zamiast o jego kunszcie trenerskim zaczęto pisać o kłótniach z zawodnikami o pieniądze...
Na razie Małysz jeszcze broni Apoloniusza Tajnera lokatami w czołowych piątkach konkursów, ale gdyby jeszcze bardziej się obsunął, także i dotychczasowy "mag" światowych skoczni stanie w ogniu krytyki... Tym bardziej, że koledzy Małysza z reprezentacji Polski dołują w stopniu niespotykanym nawet w schyłkowym okresie Mikeszki, a tak opiewane talenty w osobach Tomasza Pochwały i Tomisława Tajnera (syn trenera) nie czynią przesadnych postępów.
Ireneusz Pawlik