Kość w gardle

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czyżby w eufemizmach, które z trudem przeszły przez gardło Jastrzemskiego kryła się pierwsza od czasu misji generała Lebiedzia sugestia nawiązania rozmów z czeczeńskimi buntownikami? Wszystko wskazuje na to, że mimo butnej wojennej retoryki Kremla nie udało się rzucić ledwie kilkutysięcznej armii partyzanckiej na kolana. Właśnie dlatego - jak odkrył Jatrzembski to, o czym od dawna wiedzą wszyscy - że "ludność nie wita z radością armii rosyjskiej".
Nie na tygodnia by do południoworosyjskich baz nie trafiło kilka lub kilkanaście trumien z poległymi na polu chwały żołnierzami. Coraz dotkliwsze są straty w sprzęcie - w ciągu półtora roku armia rosyjska straciła ok. trzydziestu helikopterów i samolotów. Czy ktokolwiek wierzy, że połowa z nich rozbiła się wskutek "błędów pilotażu"? Brutalne represje powodują, że do oddziałów Maschadowa na górzystym południu Czeczenii przedostaje się co miesiąc kilkudziesięciu chcących walczyć z Rosjanami młodych ludzi. Coraz większy jest też koszt polityczny kaukaskiej ekspedycji karnej, nawet jeśli większość Rosjan wciąż jeszcze uważa, że "terrorystów trzeba zmusić do uległości".
Zrozumienia dla konieczności kontynuowania wojny czeczeńskiej brakuje głównie za granicą, nawet mimo tego, że prezydent Putin i minister spraw zagranicznych Igor Iwanow dwoili się i troili, żeby udowodnić związek "czeczeńskich talibów" z Bazą bin-Ladena. Niedawno Putin musiał wysłuchać reprymendy z ust Jacquesa Chiraka. O "problemie czeczeńskim" napomknął też prezydent Bush, który w imię spójności koalicji antyterrorystycznej wolał wcześniej omijać niewygodny temat.
Wątpliwe by Putin - którego do władzy wyniosła przecież popularność zdobyta dzięki zapowiedziom twardej walki z terrorystami wysadzającymi bloki w rosyjskich miastach - chciał zwrócić Czeczenom nieformalną niepodległość, którą cieszyli się za życia generała Dudajewa. Być może jednak na Kremlu zaczęto oswajać się z myślą, że porozumienie z umiarkowanymi frakcjami rebeliantów okaże się rozwiązaniem znacznie korzystniejszym od bezsensownego, kosztownego i kompromitującego w oczach świata przelewu krwi. W końcu zbliża się półmetek prezydentury Putina, a do parady zwycięstwa nadal daleko.
Jarosław Giziński