Według "Spiegla" argumentację rządu izraelskiego można streścić w trzech słowach: teraz albo nigdy. Izraelski minister obrony Ehud Barak wskazywał ostatnio, że w ciągu kilku miesięcy Iran ukryje swe instalacje wzbogacania uranu głęboko pod ziemią w związku z czym będą one w znaczniej mierze bezpieczne przed nalotami. Obiekt w Fordo ma się podobno znajdować 80-90 metrów pod ziemią.
Później będzie za późno?
"Spiegel" odnotowuje, że przedstawiciele izraelskiego rządu regularnie podkreślają, iż dysponujący bronią nuklearną Iran byłby "egzystencjalnym zagrożeniem" dla Izraela, więc trzeba temu zapobiec, w razie konieczności - za wszelka cenę. Ehud Barak ostrzegał, że czasu pozostaje niewiele. - Ten, kto mówi "później", może się w końcu przekonać, że "później" było już "za późno" - mówił.
Według "Spiegla" mnożą się obecnie sygnały, że choć Waszyngton w dalszym ciągu stawia na sankcje wobec Iranu, Izrael może się poważyć na jednostronne działanie. Z punktu widzenia Izraela nie sprawdzają się posunięcia, które miałyby być alternatywą dla interwencji militarnej - presja polityczna, sankcje gospodarcze, czy obietnice inwestycji. Zachodnie służby wywiadowcze są zgodne w ocenie, że Teheran nie podjął jeszcze wprawdzie decyzji o budowie bomby atomowej, ale rozwinął wszystkie niezbędne do tego technologie - wskazuje "Spiegel".
Zdaniem niemieckiego tygodnika potencjalne następstwa izraelskiego ataku - chaos na Bliskim Wschodzie, wiele ofiar i katastrofalne skutki gospodarcze - wcale nie muszą przemawiać przeciwko takiemu działaniu Izraela. Część obserwatorów jest zdania, że eskalacja leżałaby w interesie Izraelczyków - mieliby wtedy powód do atakowania nie tylko irańskich obiektów nuklearnych, lecz także przemysłowych, energetycznych, łącznościowych itp. A gdyby Iran spełnił groźbę zamknięcia cieśniny Ormuz, przez którą transportowane są znaczne ilości ropy naftowej, do wojny musiałyby przyłączyć się Stany Zjednoczone.
"Dobre doświadczenia" z agresji"Spiegel" przypomina, że Izrael ma "dobre doświadczenia" z nalotami na obiekty nuklearne. W 1981 r. izraelskie lotnictwo zniszczyło iracki reaktor Osirak. W 2007 roku izraelskie myśliwce zaatakowały syryjski obiekt wojskowy al-Kibar. Izrael do dziś nie wydał oficjalnego oświadczenia w sprawie tej operacji, ale - jak podkreśla "Spiegel" - śledztwo Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej wykazało, że w al-Kibar był reaktor jądrowy. Ani Irak, ani Syria nie zdecydowały się na uderzenia odwetowe.
PAP, arb