Izrael zaatakuje Iran? "Teraz albo nigdy"

Izrael zaatakuje Iran? "Teraz albo nigdy"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Izrael zbombarduje Iran (fot. USAF/Wikipedia)
Izrael jest najwyraźniej coraz bliższy zaatakowania obiektów nuklearnych Iranu - pisze "Der Spiegel" w wydaniu internetowym i wylicza powody, dla których - jego zdaniem - strona izraelska może zignorować obawy Zachodu przed takim atakiem.

Według "Spiegla" argumentację rządu izraelskiego można streścić w trzech słowach: teraz albo nigdy. Izraelski minister obrony Ehud Barak wskazywał ostatnio, że w ciągu kilku miesięcy Iran ukryje swe instalacje wzbogacania uranu głęboko pod ziemią w związku z czym będą one w znaczniej mierze bezpieczne przed nalotami. Obiekt w  Fordo ma się podobno znajdować 80-90 metrów pod ziemią.

Później będzie za późno?

"Spiegel" odnotowuje, że przedstawiciele izraelskiego rządu regularnie podkreślają, iż dysponujący bronią nuklearną Iran byłby "egzystencjalnym zagrożeniem" dla Izraela, więc trzeba temu zapobiec, w  razie konieczności - za wszelka cenę. Ehud Barak ostrzegał, że czasu pozostaje niewiele. - Ten, kto mówi "później", może się w końcu przekonać, że "później" było już "za późno" - mówił.

Według "Spiegla" mnożą się obecnie sygnały, że choć Waszyngton w dalszym ciągu stawia na sankcje wobec Iranu, Izrael może się poważyć na jednostronne działanie. Z punktu widzenia Izraela nie sprawdzają się posunięcia, które miałyby być alternatywą dla interwencji militarnej -  presja polityczna, sankcje gospodarcze, czy obietnice inwestycji. Zachodnie służby wywiadowcze są zgodne w ocenie, że Teheran nie podjął jeszcze wprawdzie decyzji o budowie bomby atomowej, ale rozwinął wszystkie niezbędne do tego technologie -  wskazuje "Spiegel".

Zdaniem niemieckiego tygodnika potencjalne następstwa izraelskiego ataku - chaos na Bliskim Wschodzie, wiele ofiar i katastrofalne skutki gospodarcze -  wcale nie muszą przemawiać przeciwko takiemu działaniu Izraela. Część obserwatorów jest zdania, że  eskalacja leżałaby w interesie Izraelczyków - mieliby wtedy powód do  atakowania nie tylko irańskich obiektów nuklearnych, lecz także przemysłowych, energetycznych, łącznościowych itp. A gdyby Iran spełnił groźbę zamknięcia cieśniny Ormuz, przez którą transportowane są znaczne ilości ropy naftowej, do wojny musiałyby przyłączyć się Stany Zjednoczone.

"Dobre doświadczenia" z agresji

"Spiegel" przypomina, że Izrael ma "dobre doświadczenia" z nalotami na obiekty nuklearne. W 1981 r. izraelskie lotnictwo zniszczyło iracki reaktor Osirak. W 2007 roku izraelskie myśliwce zaatakowały syryjski obiekt wojskowy al-Kibar. Izrael do dziś nie wydał oficjalnego oświadczenia w sprawie tej operacji, ale - jak podkreśla "Spiegel" -  śledztwo Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej wykazało, że w  al-Kibar był reaktor jądrowy. Ani Irak, ani Syria nie zdecydowały się na uderzenia odwetowe.

PAP, arb